Dziecko z maską

611 74 13
                                    

          James Moriarty zawsze był dziwnym dzieckiem. Rzadko płakał, nawet kiedy działa mu się krzywda, lub kolejny chłopak go wyśmiewał. Jeszcze rzadziej okazywał emocje, nie przytulał się do rodziców jak inne dzieci, nie mówił: „kocham cię”, nie całował w policzek na dobranoc. Czas wolny spędzał na samotnych spacerach, lub siedzeniu we własnym pokoju, wpatrując się w ciemność. Na początku jego rodzice robili co mogli. Starali się znaleźć mu przyjaciół, hobby, temat do wspólnych rozmów, jednak na nic zdadzą się najszczersze chęci, kiedy James nie chciał ich pomocy. W końcu jego matka – Luise, poddała się całkowicie. Nie potrafiła znaleźć wspólnego języka z synem, a fakt, że było to jej jedyne dziecko, nie uśmierzał bólu w sercu. Najbardziej jednak przerażające było to, że prawie w ogóle nie znała swojego dziecka. Nie wiedziała o nim nic oprócz jego daty urodzenia, imienia, nazwiska i adresu zamieszkania.

***

          W wieku siedmiu lat rodzice w ostatniej, desperackiej próbie zapisali Jima do teatru. Stanie na środku sceny, w świetle reflektorów, wcielając się w coraz to różnych bohaterów, bardzo spodobało się szatynowi. Na czas zajęć stawał się zawsze kimś innym, a to mądrym czarodziejem, a to dzielnym rycerzem, jednak zawsze najbardziej podobało mu się granie złego charakteru. Najlepiej czuł się właśnie w tej roli, czemu? Nie miał pojęcia, ale nigdy nie sprawiało mu jakiejś większej frajdy, wchodzenie w skórę kolejnego zabójcy smoka. To było po prostu nie w jego stylu.

***

          Z czasem nauczył się zmieniać maski niczym rękawiczki. W dowolnej sytuacji mógł stać się dokładnie tym kim chciał. Przed nauczycielką, na której przychylności mu zależało, grał dobrego ucznia, z wielkimi ambicjami i rządnego wiedzy. Zawsze udawało mu się nakłaniać pedagogów, do wystawienia lepszych, niż wychodziły ze średnich, ocen na semestr. Zawsze udało mu się przekonać niechętną do podzielenia się czekoladą koleżankę, do poczęstowania go jedną lub dwoma kostkami. W pewnym momencie zorientował się, że dzięki zajęciom w teatrze, może manipulować ludźmi. Wchodząc w różne role James nauczył się co nieco o ludzkiej psychice. Poznał jej granice, wady i zalety, a wszystko to odwracał na swoją korzyść. Jeśli czegoś zapragnął zawsze potrafił to zdobyć, w ten czy inny sposób. Doprowadzając do płaczu, zyskując zaufanie, zawsze znalazła się jakaś metoda. James Moriarty na reszcie odnalazł to w czym był naprawdę dobry. W dodatku sprawiało mu to nie małą przyjemność.

***

          Kiedy miał jedenaście lat do jego klasy dołączył Carl Powers. Już pierwszego dnia zyskał sobie sympatię i szacunek pośród kolegów i koleżanek z klasy. W przeciągu tygodnia nie było dziewczyny w szkole, która nie chciałaby się z nim umówić, ani chłopaka, który nie chciałby się z nim przyjaźnić. Oczywiście oprócz Jamesa Moriarty’ego, on nie potrzebował przyjaciół. Wystarczał mu jego własny intelekt i umiejętności, które rozwijał i pielęgnował od siódmego roku życia.

          Przez jakiś czas nie wchodzili sobie w drogę. Carl trzymał się ze swoją paczką, a James chodził niczym kot – zawsze swoją ścieżką. Jednak w końcu ich nici losu się splotły i doszło do konfrontacji. Mimo całego swojego intelektu, Jim nie był w stanie stawić czoła czwórce rosłych sportowców. Zaciągnęli go na środek korytarza i kiedy nauczyciele nie patrzyli, upokorzyli na oczach całej szkoły. Nikt nie stanął w obronie chłopca.

          Kiedy wszyscy się rozeszli, a Jim został sam, kuląc się z bólu na podłodze, jego ciało i umysł przepełniło dziwne uczucie. Chłopak po raz pierwszy poczuł jak to naprawdę jest być upokorzonym. Cóż za niegodne uczucie.

          Wtedy też leżący samotnie na podłodze, poobijany i bezbronny, wpatrując się w ciemność, podjął decyzję. Już nikt, nigdy go nie upokorzy, a ci, którym się to jakimś cudem uda – zapłacą za to. Najwyższą cenę.

***

          Myśl o zemście na młodym pływaku spędzała mu sen z powiek, odbierała apetyt i powodował jeszcze częstsze zamyślenie, u i tak małomównego i stojącego na uboczu chłopaka. W końcu czytając jedną z grubych książek w bibliotece, natknął się na termin: Clostridum botulinum. Jad kiełbasiany. W jego głowie zrodził się szatański plan.

***

          James Moriarty wracał do domu gwiżdżąc przy tym pod nosem i wywijając workiem od w-fu. Miał dzisiaj naprawdę dobry dzień, nikt go nie upokorzył, nie rzucił uszczypliwej uwagi. W dodatku Carl Powers jakimś dziwnym trafem utopił się podczas dzisiejszych zawodów pływackich.


          - Cóż za strata – mruknął cicho pod nosem i wywinął jeszcze jednego młyńca czerwonym workiem, w którym znajdowały się białe buty z dwoma paskami.

____________________________________
Dochodzę do wniosku, że nijak nie umiem dotrzymywać terminów. Mamy czwartek... Stwierdzam więc, że nie ma sensu umawiać się na jakiś konkretny dzień tygodnia, a jedynie obiecać, że rozdziały będą się ukazywać raz w tygodniu.

Rozdział dla sherliex Mam nadzieję, że mały James Moriarty przypadł Ci do gustu.

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał! Jeśli tak/nie daj znać o tym w komentarzu!

W razie zauważenia jakichś błędów, lub posiadania innych uwag, również zapraszam do komentowania!

Sherlock BBC - Historie, które trzeba dokończyćWhere stories live. Discover now