Rozdział 13

74 3 0
                                    

Huśtałam się na oponie, którą kiedyś powiesił wujek Charles w ogrodzie. Wiatr rozwiewał mi włosy, z każdym kolejnym podmuchem czułam się wolna, bez tych wszystkich zobowiązań, problemów. Bujałam się w przód i tył. Nagle usłyszałam za sobą szelest. Odwróciłam się i ujrzałam drobną brunetkę w zwiewnej sukience. Na szyi miała naszyjnik z pacyfką, jej włosy zdobił wianek ze świeżych polnych kwiatów. Zbliżała się ku mnie., ale nie wiedziałam, co mam zrobić. Wstać i uciekać? Zostać? Musiałam szybko podjąć decyzję. Zostałam. Brunetka miała niebieskie oczy jak niebo w słoneczny dzień. Gdzieś je już widziałam, czułam się. jakbym przeżywała deja vu. Uśmiechnęła się do mnie, była taka znajoma..

- Kochanie, ale ty wyrosłaś.. - powiedziała z lekkim smutkiem. - Tak bardzo chciałabym ci móc wszystko wyjaśnić..

Kim ona była? Czy moje podejrzenia są realne? Czy dziewczyna, z którą rozmawiam, jest moją matką? Usłyszałam w głowie "ogarnij się, kretynko - to jest niemożliwe". Jednak te oczy, uśmiech.. Ja je musiałam skądś znać!

- Mamo.. - bardziej wyszeptałam niż zapytałam.

- Kochanie.. - w moich oczach pojawiły się łzy. - Czy kiedykolwiek wybaczy mi, że musisz to wszystko znosić?

- Przecież to niemożliwe. - słowa więzły mi w gardle. - O czym mówisz?

- Czeka cię długa droga i wiem, że szukasz ojca. - widziałam w jej oczach wielki smutek. - Tak bardzo go kochałam, ale nie chciałam przeszkadzać mu w spełnianiu swoich marzeń. Nie mogłam mu pozwolić, żeby zostawił to wszystko.. - po jej policzkach słynęły łzy.

- Powiedz mi, kim on jest.. - wyszeptałam, wstając z huśtawki. - Pomóż mi.

- Nie.. nie mogę.. - przybliżyła się do mnie. Poczułam jej ciepło, które ostatni raz zasmakowałam, kiedy miałam 5 lat. Zanim zginęła.. Przytuliłam się do niej, wtulając się w jej długie włosy. - Tak bardzo cię kocham córeczko..

- Ja ciebie też, mamo.. - nie umiałam przestać płakać.

- Obiecaj mi coś. - wyplątała się z moich ramion. - Walcz o swoje uczucia, nigdy nie odstawiaj ich na boczny tor. Nigdy.

- Obiecuję.. - odpowiedziałam jej, nie wiedząc za bardzo, o czym mówi. Uśmiechnęła się łagodnie, jakby znała moje myśli.

- Wiesz doskonale. Walcz, po prostu walcz. - Zaczęła się powoli oddalać w stronę łąk za ogrodzeniem, które oddzielało działkę od dzikich zarośli.

Stałam wmurowana, kiedy odchodziła, unosząc lekko sukienkę. Wyglądała na szczęśliwą, jednak w jej oczach dostrzegałam smutek. Nie potrafiłam poruszyć się do przodu, jakby przede mną ktoś postawił szklaną ścianę. A ona spokojnie odchodziła lekkim tanecznym krokiem, aż zniknęła z widnokręgu.

 A ona spokojnie odchodziła lekkim tanecznym krokiem, aż zniknęła z widnokręgu

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.



Obudziłam się o świcie. Na policzkach czułam zaschnięte łzy. Cały czas miałam przed oczyma sen. Rozmawiałam z moją matką. Z jednej strony absurdalne, jednak.. Potrząsnęłam głową. Wstałam z łóżka, dalej nie wierząc, że nic się nie zmieniło w tym pokoju. Wygląda tak, jakbym wyszła z niego tylko na chwilę, a minęło 5 lat.. Przeprowadzka do Springfield i kolejny bagaż doświadczeń, wyjazd do Nowego Jorku, studia, nowe życie.. Usiadłam na łóżku, chowając twarz w dłoniach. Mam przecież tylko 25 lat.. Siedziałam tak dłuższą chwilę, po czym szybko zerwałam się z łóżka. Było minęło, czasu się nie cofnie. W pidżamie zeszłam do kuchnie, gdzie powitał mnie szalony uśmiech babci. Zawsze świrowała, kiedy zjeżdżała się cała rodzina i musiała gotować. Lepienie pierogów, pieczenie mięsa czy robienie sałatek - zawsze to babcię pozytywnie nakręcało i zazwyczaj było to zaraźliwe. Szybko pobiegłam na górę, by ogarnąć jakoś swój wygląd, przebrałam się w szorty oraz błękitną bokserkę i popędziłam na dół. Pomaganie babci w kuchni było na mojej liście rzeczy, które uwielbiam robić, zaraz po imprezach ze znajomymi i graniu na gitarze. Zawsze lepiłam pierogi, które babcia faszerowała wszystkimi możliwymi konfiturami. A jak błogie było podjadanie.. Uśmiechnęłam się na wspomnienie babcinych dżemików. Ciocia Ella wstała jakieś trzy godziny później, kręcąc z niedowierzaniem głową. W sumie.. nie dziwię się jej - znalazła nas, zakopane po uszy w pierogach, śmiejąc się jak szaleńcy. Babcia zawsze była przygotowana na takie uroczystości, dlatego w piwnicy posiadała wielki zamrażalnik, gdzie mogłyśmy odłożyć nasze dzieła. Zrobiłyśmy sobie przerwę na późne śniadanie i kawę. Babcia przygotowała mi kanapki, kiedy poszłam na górę sprawdzić maila i telefon. Dostałam propozycję, a raczej Slash, żeby wystąpił w radiu. Wywiad, zapowiedź płyty.. Nie wiedziałam co odpisać, więc do niego szybko zadzwoniłam.

Promise me, You won't let them put out your fireWhere stories live. Discover now