Rozdział 2

24 9 7
                                    

Elena

Eleno Lorens jaka ty jesteś głupia! Rany... Jak mogłam się tak ośmieszyć? Kelnerka, która nie daje sobie rady z przeniesieniem sztućców, tego nie było. Jeszcze gdyby to był jakiś zwyczajny mężczyzna jakoś to bym przeżyła, ale to był Justin Bieber! Który ewidentnie obczajał moją twarz po czym się do mnie uśmiechnął. Swoją drogą internet nie kłamie, on na prawdę ma piękne oczy i jejku te dołeczki podczas uśmiechu. Gdybym spotkała go w innych okolicznościach na pewno bym się z tego cieszyła, ale teraz tylko ubolewam nad tym jak wielkie pośmiewisko z siebie zrobiłam. Jego znajomi na pewno przyczepili mi łatkę niezdary, widziałam jak się śmieją. To oficjalne, moje życie to pasmo nieszczęść. Z rozpaczą w oczach wchodzę do kuchni i kieruję się na zmywak, gdzie oddaję Emmie sztućce, które przed chwilą zbierałam razem z Bieberem z marmurowej podłogi. Dziewczyna patrzy na mnie badawczo i pyta dlaczego taka ilość musi być znowu umyta. Mówię jej prawdę, pomijając epizod z piosenkarzem i przepraszam za dodatkową pracę. Rozmawiam jeszcze chwilę z koleżanką, a potem idę do przydzielonego mi pokoju dziennego dla vip-ów. Tam ważnie osobowość spędzają nawet całe dnie oglądając telewizję, załatwiając interesy czy spotykając się ze znajomymi przy bilardzie. Montage zdecydowanie słynie ze swojego prestiżu, dlatego stworzył coś takiego dla swoich gości. Wchodzę do jednego z nich i pytam, w tym przypadku modelkę, Gisele Bündchen, która jest tam z rodziną czy czegoś potrzebuje. Odmawia, ale jej mąż prosi o orzeszki solone i wodę z cytryną. Przyjmuję zamówienie i szybkim krokiem wracam do kuchni. Wykonuję wszystko w ekspresowym tempie i wracam do pokoju vip-ów. Tam spędzam następne godziny swojej pracy próbując zapomnieć o swojej kompromitacji. Wszystko idzie na marne, nie potrafię zapomnieć. W głowie ciągle odtwarzam całe wydarzenie w drodze do domu. Mam jego idealną twarz przed oczami, kiedy po trudnym dniu kładę się spać. 

Justin

Budzę się wypoczęty jak nigdy od kilku miesięcy. Patrzę na zegar wiszący naprzeciwko i już wiem, że jest przed 8 rano. Zwlekam się z łóżka i przeciągam jednocześnie ziewając. Wiem, że za kilka minut przyniosą mi śniadanie - zastrzegłem sobie to od razu przy meldowaniu w recepcji - więc wchodzę do łazienki i szybko się ogarniam, a potem ubieram. Kiedy kończę słyszę pukanie do drzwi, otwieram i widzę kelnerkę w wieku około 30 lat. Już po chwili w jadalni mam swoje śniadanie. Siadam przy stole i skanuję jedzenie. Kawa w filiżance, obok w szklance sok pomarańczowy, różne pieczywo w koszyczku, sery, wędliny, warzywa na talerzu do tego masło, widzę też talerz z owocami. Znajduje się też tutaj danie przykryte przykrywką, po jej podniesieniu odkrywam jajecznicę. Standardowe hotelowe śniadanie. Zabieram się do jedzenia i przy okazji przeglądam dzisiejszą gazetę, która została mi przyniesiona. Na jednej ze stron znajduję artykuł o moim koncercie charytatywnym. Zadowolony wstaję od stołu i przechodząc do salonu wychodzę na balkon. Powietrze jest suche i ciepłe, więc już wiem, że będzie upalnie. Zaczynam się zastanawiać co dzisiaj robić, ale jakoś żaden pomysł nie wpada mi do głowy. Chyba pójdę na basen... Siedzę na wiklinowym krześle aż do momentu, kiedy przez drzwi wchodzi ta sama kelnerka co wcześniej - nie ma obowiązku pukania do drzwi, po prostu ma zostawić i potem zabrać jedzenie. Kiedy kobieta kieruje się do wyjścia wręczam jej napiwek. Idę do garderoby i ubieram kąpielówki. Po chwili siedzę już nad basenem. Jestem ciekawy co robią chłopaki, których od wczorajszej kolacji nie widziałem. Wyciągam telefon i wybieram numer Ryana. 

-  No hejka! ~ Ryan od razu odbiera i krzyczy tak głośno, że automatycznie odsuwam telefon od ucha. 

- Cześć, gdzie ty i Maejor jesteście? 

- Siedzimy przed tv, a co? ~ No jasne..., a co by innego te lenie mieliby robić? 

- Nic. Myślałem, że może ruszylibyście swoje tyłki i przyszli nad basen? ~ Po zadaniu pytania słyszę po drugiej słuchawce naradę dwójki.

Dni Bez Ciebie / Wolno PisaneWhere stories live. Discover now