Rozdział 12

3K 184 25
                                    

Po długiej namowie Heimdall zgodził się nas przepuścić. Poprosił też, byśmy zapytali, jakim sposobem, przybyli do Asgardu niezauważeni. Stanęliśmy przed miejscem gdzie otwiera się portal. Poczułam chodny oddech na karku. Odwróciłam się lekko do tyłu. Loki stał za mną i posłał mi pocieszający uśmiech. Wtedy poczułam pociągnięcie w okolicy pępka. Znów w Bifroście. Tym razem podróż była przyjemniejsza, bo byli ze mną moi kochani przyjaciele. Co z Tego, że zapewne będzie niezła walka i pierwszy raz kogoś zabije? I tak jestem hepi (#perfektinglisz)  XD. Moje nogi nagle zetknęły się z ziemią. Uderzenie było bardzo gwałtowne, ale tym razem utrzymałam równowagę. Heimdall miał rację, kolejna wycieczka mostem, jest lepsza.

Zimno, jakie panowało na tej planecie było niezwykłe. Ani podmuchu wiatru, po prostu mróz. Wszyscy zaczęli trząść się z zimna. Tylko psotnik stał dziwnie niewzruszony. 

Wszystko dookoła było z lodu! Niezwykłe zamarznięte ściany, domy i dziwny pałac. Wyglądało to doprawdy niesamowicie, ale i na swój sposób przerażająco. Jednak budowle mnie zadziwiły. Wyobrażałam sobie ten świat jako lodową pustkę zamieszkaną przez dzikie Olbrzymy.

-„Loki czy tobie nie jest zimno?!" – Zapytałam Kłamcę w myślach.

-„Zawsze byłem dziwnie odporny na zimno. A ty zmarźluch?" –Powiedział z drwiną w głosie.

-„A wiedz, że tak! Szczególnie, gdy jest jakieś -40 stopni!" – Odparłam obrażona.

Ruszyliśmy w stronę jakiegoś niby zamku. Był zdobiony niesamowitymi kolumnami. Przed nami znajdował się pewnego rodzaju tron. Otoczyła nas podejrzana cisza. Rozejrzałam się niespokojnie. Wtedy na lodowym siedzisku pojawił się Olbrzym. Miał ze 2 metry wysokości lub więcej. Jego skóra posiadała niebieski kolor i była pełna najróżniejszych czarnych wzorów. To chyba naturalne. Oczy błyszczały złowrogą czerwienią. Lekko zadrżałam. Nie wyglądał przyjemnie.

Tutejszy król odezwał się grubym i chłodnym głosem

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Tutejszy król odezwał się grubym i chłodnym głosem.

-Naruszacie pakt. Pięciu Agardczyków i jedna Elfka. Czego tu szukacie? – Jego słowa roznosiły się echem przez jakiś czas.

-Wtargnęliście do naszego pałacu! Chcieliście nas okraść! To wy naruszacie pakt! Wstrętni złodzieje! – Wydarł się Thor.

-Złodzieje?! Szkatułka należała do nas. To wy ukradliście naszą własność!

-Jak się dostaliście do zamku?

-Odyn ma wielu wrogów, a w pałacu ukrywa się zdrajca. – Odparł zimno.

-Grozisz nam!? – Zapytał wściekły Thor.

-To wy przybyliście do mojego królestwa bez zgody. Radzę wam stąd odejść póki pozwalam. – W tym momencie gromowładny mocniej zacisną młot w swojej dłoni. Podszedł do niego Loki.

-Przyjmujemy tą propozycję. – Odparł Kłamca. Wszyscy odwróciliśmy się w stronę wyjścia.

-Zmykaj księżniczko. – Powiedział ciszej do Thora, lodowy władca. Głos był przesiąknięty pogardą i wstrętem.

-O nie. – Szepnęłam. Blondyn z całej siły trzepnął strażnika młotkiem. Tak rozpoczęła się bitwa. Wyciągnęłam miecz i stanęłam u boku przyjaciół. Olbrzymy padały trupem u naszych stóp. Jak na razie Loki starał się mnie wyręczać. „O nie mój drogi", pomyślałam i odcięłam głowę wrogowi. Teraz naprawdę dołączyłam do walki.

-Nie dajcie się dotknąć! – Krzyknął Volstagg. Jego ręka przybrała dziwnie czarny kolor. Dotyk Lodowych Olbrzymów bywa trujący dla innych ras, ale tylko, gdy się wnerwią. Czytałam o tym. Jak mogłam zapomnieć?

W oddali zobaczyłam Lokiego na kolanach, przykładającego rękę do rany na brzuchu. Strumieniami lała się z niej krew. Pobiegłam do Kłamcy. Niestety, za późno. Upadł na plecy, a jego oczy zrobiły się dziwnie puste.

-Nie, nie, nie, nie! – Mówiłam w kółko. On nie mógł zginąć! Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. – Proszę nie...

-Coś nie tak, Aniołku? – Odezwał się za mną rozbawiony głos. Gwałtownie odwróciłam głowę. Stał tam uśmiechnięty Kłamca! Popatrzyłam na martwe ciało. To była iluzja! Niby-Loki powoli zamienił się w kłębek dymu. Podeszłam do Lokiego i zaczęłam uderzać go pięściami w pierś.

-Ty głupi, głupi idioto! Myślałam, że nie żyjesz! – Po chwili złości jednak przytuliłam go.

- Nie mogę Ci przecież tego zrobić. Tęskniłabyś za mną. – Powiedział z bananem na twarzy.

-Baran. Okropny, baran. – Odparłam i oboje wróciliśmy do bitwy.

Walczyliśmy już strasznie długo, a wrogów przybywało. Hogun został ranny.

-Thor! Musimy wracać! – Krzyknęła Sif. Biegiem ruszyliśmy w stronę miejsca, otwarcia Bifrostu. Olbrzymy biegły za nami.

-Heimdallu! Otwórz most! – Powiedział Thor rozpierniczając latającym młotkiem kilku przeciwników. Niestety nic się nie wydarzyło. Sytuacja powtórzyła się kilka razy. Jednak wciąż nic. Wtedy Bifrost uderzył we wrogów niszcząc ich formację. Z mostu wyłonił się Odyn na swoim ośmionożnym koniu.

-Laufeyu! – Krzyknął. Z tłumu wyłonił się król Jotunów. – Proszę cię, zaprzestańmy bitwy. Mój syn nie chciał wojny.

-Wybacz mi Odynie, ale chyba chciał. Więc ją dostanie. To nieuniknione. – Odparł.

-Więc niech tak będzie. –Powiedział Odyn. Następnie otoczyło nas tysiące barw.

Coś nie tak Aniołku?Where stories live. Discover now