Rozdział 22

504 47 3
                                    

15:46.
Od jakiejś godziny siedziałem w sali, w której leżała Angel. Patrzyłem na nią. Skanowałem każdy milimetr jej ciała, który był widoczny. Dopiero wtedy zrozumiałem, co to znaczy stracić wszystko. Co prawda, wierzę w to, że ona się wybudzi, ale... Nie wytrzymuję psychicznie.

Trzymałem ją za rękę, kciukiem głaskając jej zabandażowany nadgarstek. W pewnym momencie, poczułem lekki uścisk. Przez chwilę, myślałem, że to znowu moja chora wyobraźnia, ale tak nie było. Powoli otwierała oczy. Akurat, jak na zawołanie, do sali wszedł lekarz.
⁃ Ona żyje...- powiedziałem szeptem.- ona żyje.- powtórzyłem, normalnym tonem.- żyje.- pojedyncza łza wydostała się spod moich powiek. Popatrzyła na mnie z żalem i bólem. Dlaczego?
Tak jakby żałowała, że to się nie udało...
Zbadano ją, trwało to z pół godziny. Wtedy była w pełni przytomna i można było z nią normalne rozmawiać, tylko musiała leżeć i odpoczywać. Miała na prawdę dużo szczęścia, doktor powiedział, że około 5 milimetry głębsza rana i nie byłoby jej tu z nami...
Wszyscy weszli do sali, wypytywali jak się czuje, dlaczego chciała to zrobić. Nie była zbyt rozmowna. Poprosiłem, czy mogliby wyjść, zrobili to.
⁃ Angel... Powiedz, chociaż mi.- przerwałem na chwilę.- dlaczego? Dlaczego chciałaś to zrobić?
⁃ Andy... Mówiłam ci, nienawidzę siebie przez to co zrobił. Nie udało mi się...
⁃ A ja ci mówiłem, że to tylko i wyłącznie jego wina. Zapłaci za to.- uroniła kilka łez.- Angel... Ja bym bez ciebie nie przeżył. Kocham cię.
⁃ Ja ciebie też.- patrzyłem na nią.
    - Wiesz co?
⁃ Hm?
⁃ Kilka godzin temu, zdałem sobie sprawę, że na prawdę mogłem stracić wszystko.- nie odpowiedziała. Spuściła wzrok. To chyba odpowiedni moment, aby jej to powiedzieć.- jak zobaczyłem cię wtedy koło wanny... Wspomnienia wróciły.
⁃ Co? O czym ty mówisz?
⁃ Angel... Pamiętasz, jak pytałaś mnie o te dwa lata przez które nie zdałem?
⁃ Tak.
⁃ Ja... Ja... Chciałem popełnić samobójstwo. Byłem w podobnej sytuacji jak ty, nie całe 2 milimetry głębsza rana i byłoby po mnie. Przez te 2 lata,  byłem w szpitalu psychiatrycznym. To było moje prawie udane samobójstwo. Było ich wcześniej jeszcze wiele. Do tego byłem uzależniony od robienia sobie krzywdy... I miałem jakieś urojenia. - patrzyła się na mnie, jakbym był duchem.
⁃ Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? I dlaczego chciałeś to zrobić?- była w szoku.
⁃ Nie powiedziałem ci, bo wątpię, że ktokolwiek chciałby być z kolesiem, który siedział w psychiatryku... A chciałem to zrobić, bo... muzyka od zawsze była moim życiem, ale miałem wtedy problemy ze wszystkim. Z wiarą w siebie, samooceną, z ludźmi, ze wszystkim. Nie widziałem swojego dalszego powodu, by żyć. Ja nie umiałbym żyć nie śpiewając, muzyka była dla mnie całym światem, a byłem pewny, że moje marzenie się nie spełni. Po wyjściu z psychiatryka, postanowiłem wziąć się za siebie. Poznałem chłopaków, którzy po części pomogli mi wyjść z tego gówna, wyprowadziłem się do Los Angeles, BVB podpisało kontrakt z wytwórnią... Wszystko było potem okej. Mogłoby mnie tu teraz nie być, rozumiesz? A patrz ile osiągnąłem. Gdybym się zabił nie spełniłbym marzenia, nie poznał chłopaków, a co najgorsze... Nie poznałbym ciebie.- wtedy całkowicie się rozpłakała.- zrób to dla mnie i obiecaj, że nigdy więcej tego nie zrobisz. Ja ci pomogę. Słyszysz? Nie będziesz całe życie winiła siebie za czyn tego skurwysyna.
⁃ Dziękuję, że odważyłeś mi się o tym powiedzieć, to musiało być trudne... I... Dziękuję, że chcesz mi pomóc. Kocham cię.- przytuliłem ją i pocałowałem w czoło.- nigdy cię nie opuszczę.- uśmiechnąłem się, gdy to powiedziała.

Na tą noc zostałem u Angel. Następnego dnia miała zostać wypisana.

**********

10:36.
Gdy się obudziłem, Angel jeszcze spała. Postanowiłem pójść się ogarnąć.
Wróciłem do sali, a An robiła coś w telefonie.
⁃ Dzień dobry, Aniołku.- powiedziałem z uśmiechem. Tak dawno to mówiłem...
⁃ Bardzo dobry.- zaśmiała się.
⁃ Przebierzesz się, idziemy po wypis i szybko do domu, co nie? Nie wiem jak ty, ale ja mam już dosyć szpitali.- znowu się zaśmiała.
⁃ Jasne. Ja też...

I'll never let you down. | Andy BiersackWhere stories live. Discover now