25

4.7K 490 115
                                    

We wtorek miałem zamiar zrobić sobie wolne, ale zrezygnowałem. W końcu chce zdać tą szkołę nie? Tak więc o siódmej rano siedziałem na kanapie i oglądałem telewizję. Tamtego dnia miałem na sobie białą bluzkę na długi rękaw i czarne spodnie z dziurami. Na głowę założyłem czapkę z daszkiem, który był skierowany do tyłu. Znowu chowam moje włosy, tak. Ale dzisiaj je ułożyłem, wiec nie będzie problemu ze zdjęciem czapki w klasie.

Dzisiaj mam jeszcze zajęcia dwie godziny dłużej, bo wczorajszy trening został przełożony z niewiadomych mi powodów. Ale cóż, trudno.

Tak swoją drogą okazało się, że Lisa mieszka nie tak daleko ode mnie i idzie w tą samą stronę do szkoły. Tak więc dzisiaj po mnie przyjdzie i pójdziemy razem do tej budy.

Pogoda dzisiaj również dopisuje, ale nie mam jakoś świetnego humoru. Chyba jednak to wydarzenie z pijanym Jacksonem bardziej na mnie wtedy wpłynęło. W dodatku nie spałem dzisiaj zbyt dobrze, bo męczył mnie ten konflikt z Min'em. Może i stałem się śmielszy, ale ten strachliwy Mark nadal jest gdzieś tam w środku i czasami wychodzi w mniejszym, lub większym stopniu.

Gdy usłyszałem dzwonek do drzwi, od razu udałem się w ich kierunku. Za drewnianą powłoką stała Lisa. Wpuściłem ją do środka i poprosiłem by chwile poczekała, żebym ubrał buty i wziął plecak.

Po dosłownie trzech minutach szliśmy już do szkoły nie spiesząc się zbytnio.

-Ale mi się nie chce tam iść- westchnąłem.

-Chodzi o Sugę czy o lekcje? - spojrzała na mnie tymi swoimi wielkimi oczami.

-O to i o to- jęknąłem.

-Dzisiaj wtorek, więc jeszcze cztery dni. I nie myśl o tym żeby w tym czasie chodzić na wagary, bo nie możesz opuszczać aż tylu lekcji!

-Ty i Jin jesteście tacy podobni...- mruknąłem.

-Co?

-Nic nic. - to może nawet lepiej ze nie słyszała.

W końcu dotarliśmy do szkoły. Pod bramą już czekał na nas Jin, z którym się przywitaliśmy,  a następnie w trójkę weszliśmy do szkoły. Zaczynamy muzyką, więc nie jest tak źle... Mam nadzieję, że przeżyje ten dzień...

    ****************************

W KOŃCU! W końcu koniec! Teraz tylko zajęcia z kosza i do domu!

Cała nasza klasa opuściła salę matematyczną i wszyscy zaczęli kierować się w stronę wyjścia ze szkoły. Tylko nasza trójka zatrzymała się pod oknem. 

-Średnio mi się chce iść na tego kosza- nadąłem policzki i zmarszczyłem brwi. Założyłem czapkę z powrotem na głowę daszkiem do tylu. Musiałem zdjąć ją w klasie oczywiście i dzisiaj postanowiłem to zrobić.

-Może zostane i popatrzę sobie jak gracie? - zaproponowała Lisa- a później będziemy mogli razem wrócić. I tak nie mam nic do roboty.

-Jeśli masz ochotę- wzruszyłem ramionami. Fajnie będzie mieć ją gdzieś koło siebie w pierwszy dzień. Trochę się stresuję...

-Wybaczcie, ja też bym został ale musze ogarnąć fizykę- oj ten nasz kochany kujonek. - na razie!

Blondyn odszedł od nas wcześniej nam machając. Razem z dziewczyną ruszyliśmy w stronę hali sportowej.

-Denerwujesz się? - zapytała.

-Trochę. No wiesz, nie chce zrobić z siebie idioty przed nimi wszystkimi. - westchnąłem przeciągle.

-Spokojnie, nie zrobisz- posłała mi uśmiech- widziałam jak grasz. Po prostu wyluzuj - wzruszyła drobnymi ramionami.

Doszliśmy do celu, ale była jeszcze przerwa, więc usiedliśmy pod ścianą. Mam tyle obaw... że albo zrobią coś z moimi rzeczami, albo mnie jeszcze w tej szatni zabiją. Z tego co wiem to będą tam Jimin, Yugyeom i Jackson. Ale taki skład widziałem... dwa miesiące temu? Może jeszcze któryś  z tych bałwanów dołączył. Wszyscy tylko nie Suga.

-Myślisz że trener w ogóle pozwoli mi być na sali?

-Myślę że tak, no bo czemu nie- wzruszyłem ramionami- mam nadzieje ze pozwoli. - przyznałem.

- Nie denerwuj się tak! Bo zaraz zjesz sobie usta! - moja rozmówcyni zaśmiała się uroczo.

Rzeczywiście z nerwów zagryzałem notorycznie dolną wargę, ale nic na to nie poradzę przecież.

Nie zdążyłem jej odpowiedzieć bo zadzwonił dzwonek. Niektórzy chłopacy z drużyny już byli ale Jacksona i reszty nadal brak. Wszedłem do szatni razem z resztą zawodników. Spoglądali na mnie dziwnie, no ale nie dziwie się. Nagle z nikąd się pojawiłem.

Zdjąłem bluzkę i zastąpiłem ją długą, luźną bluzka specjalnie do kosza. Później założyłem szybko koszykarskie spodenki i buty sportowe, zapałem butelkę z wodą i skierowałem się do wyjścia nie patrząc na nikogo.

Gdy byłem już prawie przy drzwiach, wszedł Jackson. O dziwo posłał mi uśmiech, który automatycznie  odwzajemniłem i wyszedłem z pomieszczenia w lepszym nastroju.



Postanowiłam jednak być polsatem i musicie poczekać na ciąg dalszy wydarzeń do jutra 😎😎😎

Także do następnego! ♡ Ily! 💕💕💕

  

✔Give Me Love / MarksonWhere stories live. Discover now