Obudziłem się przez hałas dobiegający zza moich pleców. Przewróciłem się na drugi bok, by zobaczyć co jest źródłem tego hałasu i jednocześnie powodem mojej pobudki. Jednak nie zobaczyłem nic w ciemności ogarniającej pokój. Podniosłem się do siadu i dopiero gdy znowu usłyszałem stukanie, ogarnąłem ze hałas dochodzi zza okna.
Wstałem z materaca i podszedłem cicho i ostrożnie. Moje serce waliło jak oszalałe, od razu przypomniały mi się absolutnie wszystkie horrory jakie obejrzałem w całym swoim życiu. Odsłoniłem powoli roletę i po chwili moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej, przez to co ujrzałem za oknem. A mianowicie zobaczyłem Jacksona, który stał na drabinie, a w dłoni trzymał wielki bukiet czerwonych róż. Uśmiechnąłem się lekko i ledwo oddychając otworzyłem okno. Chłopak wślizgnął się do mojego pokoju i zamknął za sobą okno.
-Obudziłem Cię prawda? - zapytał zmartwiony. W odpowiedzi skinąłem głową, na co dostałem całusa w czoło. - To dla ciebie Markie- podał mi kwiaty, zagryzając wargę- nie wiedziałem jakie lubisz, znałem tylko twój ulubiony kolor.- widziałem że się denerwował.
-Dziękuję, są piękne- czułem się naprawdę zabawnie, bo nigdy nie dostałem od nikogo kwiatów. Było to trochę śmieszne, bo kwiaty to raczej dla dziewczyny, ale nic nie powiedziałem na ten temat, bo widziałem że Jackson się starał.
-To teraz ubierz się i idziemy- powiedział z łobuzerskim uśmiechem zdobiącym jego twarz.
-Co? Widzisz która jest godzina?- spojrzałem na nie go jak na idiotę.
-Dopiero dwunasta, nie jest tak późno skarbie. A teraz pospiesz się.- usiadł na moim łóżku i wlepiał we mnie swój wzrok.
-Pójdziesz na dół po wazon? Stoi na komodzie w korytarzu- poprosiłem i odłożyłem kwiaty na biurko. Gdy Jackson wyszedł zacząłem się ubierać. Założyłem czarne spodnie i białą bluzkę, a na to czarną bluzę. Tak trochę mafioza.
Boże, późna godzina źle na mnie wpływa.
Gdy byłem w trakcie mycia zębów, wrócił Jackson z wazonem. Nadal był dziwnie nerwowy i próbował to ukryć, ale mnie nie oszuka.
Gdy już się ogarnąłem, wróciłem do pokoju. Chłopak siedział na materacu i znowu uparcie się we mnie wpatrywał.
-Dlaczego nie wszedłeś drzwiami? - zapytałem bo naprawdę mnie to ciekawiło.
-Ponieważ nie miałem pewności ze jesteś sam, a po drugie to gdybym zadzwonił w środku nocy do drzwi, to prędzej byś się osikał ze strachu niż zszedł na dol i mi otworzył- wzruszył ramionami. W odpowiedzi prychnąłem tylko, no bo halo, ja miałbym się bać? No błagam. - Nie rób juz takiej miny Markie. Obydwoje wiemy jaka jest prawda.
Machnąłem na niego ręką i wziąłem telefon z łóżka, następnie chowając go do kieszeni. Nie wiedziałem co on wymyślił i po co, ale przyznaje byłem podekscytowany. Nawet bardzo...
-To co, możemy iść?
Skinąłem głową i wyszedłem z pokoju, a Jack zaraz za mną. Czułem na sobie jego palące spojrzenie. Nie ze mi to przeszkadzało, nawet było to trochę satysfakcjonujące.
Ostatecznie wyszliśmy z domu, oczywiście zamknąłem drzwi na klucz. Jackson położył rękę w dole moich pleców i poprowadził do samochodu. Otworzył mi nawet drzwi, na co zaczerwieniłem się okropnie, ale na szczęście było ciemno wiec on nie mógł tego zobaczyć.
-Gdzie jedziemy? - zapytałem gdy brunet odpalił silnik.
-Zobaczysz- uśmiechnął się tajemniczo i ruszył.
Tamta nic była w miarę ciepła. Nie wiał zimny wiatr, tylko niekiedy nocną ciszę przeszywał szelest liści popychanych przez delikatne podmuchy. Juz dawno nie byłem o tej porze na zewnątrz.
Oczy pięknie nieco ze zmęczenia i co jakiś czas spomiędzy moich warg uciekało ziewnięcie. Starałem się jednak za wszelką cenę nie zasnąć. Udałoby mi się to gdyby nie ciepła ręka Jacksona na moim udzie.
Ostatnia rzeczą jaką widziałem zanim zamknąłem oczy, były usta chłopaka nerwowo zaciśnięte w wąską linię.
****
-Juz jesteśmy na miejscu- ze snu wyrwał mnie głos bruneta i towarzyszące mu głaskanie po twarzy. Otworzyłem leniwie oczy i przeciągnąłem się ziewając. Rozejrzałem się wokół i przez chwilę zaniepokoiłem widząc ze jesteśmy w lesie w środku nocy. Po chwili jednak, widząc Jacksona okół mnie, uspokoiłem dzikie myśli.
Wysiadłem z pojazdu z pomocą chłopaka. Bylem nieco zamroczony, przez to ze chwile wcześniej się obudziłem. Jednak gdy już wróciła mi jasność myślenia wiedziałem gdzie jesteśmy.
Staliśmy pod drzewem, na którym był nasz domek. Z okna wydobywało się nikłe światło, gdzieniegdzie na drzewach żarzyły się lampiony, przez co wokół nas panował półmrok. Moje serce na powrót zaczęło szaleć i zrobiło mi się gorąco. Poczułem ramiona oplatające mnie w talii i brodę Jacksona na moim ramieniu.
Stado motyli ożyło przez co odczułem miłe łaskotanie w podbrzuszu.
-Podoba Ci się?
-Bardzo- wyszeptałem i czułem, że na moich policzkach panowała żywa czerwień.
-To chodź na górę - złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę drzewa. Wszedł pierwszy i juz po chwili go nie widziałem tylko słyszałem ze chodzi w środku i coś przestawia.
Wskrobałem się na górę i zdyszany rozejrzalem po wnętrzu domku, a to co ujrzałem przyprawiło mnie o szybsze bicie serca...
PRZEPRASZAM
1. Za to ze nie było wczoraj rozdziału, ale nie było mnie cały dzień w domu
2. Za to ze ten rozdział jest do dupy :') nie chciałam go spieprzyć ale byście czekały jeszcze z dwa dni. Dlatego go skróciłam.
No więc ten..
Nie komentuje tego
Do następnego ♡
CZYTASZ
✔Give Me Love / Markson
FanfictionMark - uczeń Drugiej klasy liceum jest gnębiony i prześladowany za swoją orientację. Jackson- główny oprawca Marka. Miłego czytania :) #129 in fanfiction - 13.02.2017 #105 in fanfiction - 14.02.2017 #85 in fanfiction - 25.02.2017 #50 in fanfictio...
