12. Say Something

4K 321 12
                                    

- Myślałaś, że mi uciekniesz? - Lucas złapał mnie za rękę kiedy zaczęłam już wychodzić ze szkoły.

- Nie mam teraz ochoty na rozmowę... - wywróciłam oczami i otworzyłam drzwi.

- Żartujesz sobie? - zaczął iść za mną - Chociaż podwiozę cię do domu.
- Przejdę się.

- Lucy co się z tobą dzieje?! - nie zwracałam uwagi na słowa chłopaka i wciąż szłam przed siebie. - Zatrzymaj się! Pogadaj ze mną!

- Daj mi spokój Lucas! - odwróciłam się zdenerwowana, a twarze uczniów, którzy akurat stali na parkingu, zwróciły się w naszą stronę - Proszę...
Chłopak kopnął w kosz, który był w pobliżu, odwrócił się na pięcie, wsiadł do auta i odjechał z piskiem opon. Rozejrzałam się dookoła. Ludzie wciąż na mnie patrzyli. Wtuliłam się w bluzę Garretta, którą miałam na sobie tego dnia i wciągnęłam jej zapach. Ruszyłam przed siebie, ignorując oczy skupione na każdym moim ruchu.
Kiedy wróciłam do domu, nikogo w nim nie było. Ostatnio zdarzało się to coraz częściej. Rodzice zostawali dłużej w pracy, Jason spędzał czas z Amy, a ja wieczorami byłam sama ze sobą. Myśląc. Myśląc zbyt dużo.

Najgorsze było to, że kiedy siedziałam sama w domu, nachodziła mnie ochota na alkohol. Czułam się okropnie i tylko on sprawiał, że choć na chwilę zapominałam o przytłaczającej rzeczywistości. Tego wieczoru było tak samo. Siedząc przy biurku i próbując skupić się na nauce, poczułam to dziwne uczucie. Ten głód. Od razu wiedziałam o co chodzi.
Bez uczucia zwlekłam się z krzesła i zeszłam na dół do spiżarni, gdzie moi rodzice trzymali przeróżne alkohole. Byli smakoszami więc miałam w czym wybierać. Zgarnęłam Tequile z najwyższej półki i weszłam do kuchni. Wyciągnęłam z szafki szklankę i wypełniłam ją w połowie trunkiem. Postanowiłam od razu odłożyć butelkę na miejsce, żeby moi rodzice nie zorientowali się, że podpijam alkohol pod ich nieobecność. W drodze powrotnej zabrałam alkohol z kuchni i weszłam na górę. W ogóle nie mogłam się skupić na nauce. W mojej głowie wciąż krążyła tylko jedna myśl. O nocy spędzonej z Garrettem. Chciałam o tym zapomnieć. Wybić to sobie z głowy. Ale nie potrafiłam.
Szybko wypiłam drinka i rzuciłam się bezsilnie na łóżko.
Chciałam o tym z kimś porozmawiać. Z Lucasem. Ale bałam się jego reakcji. Bałam się, że mnie wyśmieje. Że zostawi mnie tak jak Garrett. A tego bym już po prostu nie przeżyła.
Te myśli znów za bardzo bolały. Znów zeszłam na dół, ale tym razem wypiłam kilka łyków prosto z butelki. Wytarłam usta wierzchem dłoni i poczułam, że kręci mi się w głowie. Nie myśląc, zabrałam klucze z wieszaka, zamknęłam dom i zaczęłam iść w stronę domu Lucasa. Lekko chwiejnym krokiem szłam po chodniku. Nawet nie zauważyłam kiedy po moich policzkach zaczęły cieknąć łzy. Z domu Lucasa dobiegała głośna muzyka. Bez zawahania zadzwoniłam dzwonkiem. Nie musiałam długo czekać, bo już po chwili przede mną pojawił się roześmiany Lucas. Kiedy mnie zobaczył spoważniał.
- Lucy? Co ty tu robisz? - wciągnął mnie do środka, a ja zachwiałam się prawie upadając - Jesteś pijana?

- Lucas, ja... Ja muszę ci coś powiedzieć. Ja już tak dłużej nie mogę. - łzy same ciekły z moich oczu - Nie daję sobie z tym rady, rozumiesz?!

- Ale z czym? - chłopak uciszył mnie lekko i wciągnął do kuchni - Przyjechała do mnie rodzina. Nie mam teraz za bardzo czasu.
- Jesteś zły o to co powiedziałam po szkole... - mruknęłam, próbując wyjść z pomieszczenia.

- Nie jestem. - zatrzymał mnie ręką - Dokąd się wybierasz?

- Nie wiem. - uderzyłam głową w jego ręką próbując przejść pod nią.

- No chyba nie myślisz, że puszczę cię gdzieś w takim stanie.

- Wolę nie myśleć. - stwierdziłam i z impetem usiadłam na krześle obok mnie.
Lucas podrapał się po szyi i kucnął przede mną, kładąc dłonie na moich kolanach.
- Mów co się stało...
- Ja zrobiłam największą głupotę w moim życiu... - zamknęłam oczy.
- Bez przesady. Na pewno nie jest tak źle...
- Przespałam się z Garrettem. - szepnęłam.

- Co zrobiłaś?! - zerwał się i wstał. - Powiedz mi, że żartujesz. Proszę. - spojrzał na mnie błagalnie.
Pokręciłam przecząco głową, a chłopak zaczął nerwowo chodzić po kuchni.

- Kiedy?

- Na imprezie. Wtedy. U mnie w domu... - powiedziałam szlochając.
- To znaczy...
- Uciekł przeze mnie. - spuściłam głowę - Widziałam, jak odjeżdżał taksówką z jakąś dziewczyną.
- Po imprezie? - Lucas znów kucnął przede mną.
- Wyszedł wcześniej. Zaraz po tym jak... - nie dokończyłam, a chłopak pogłaskał mnie po kolanie.

- Lucy... - chłopak uniósł mój podbródek i westchnął. - Chodź przejedziemy się gdzieś. Musisz zaczerpnąć świeżego powietrza. - złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia.

- Ale twoja rodzina. Masz gości...
- Kurde. - spojrzał na mnie - Przecież nie zostawię cię teraz samej Lucy.

Niecałą godzinę później Lucas zaparkował na parkingu niedaleko plaży. Wysiadł z auta i okrążył je dookoła, aby otworzyć mi drzwi. Ruszyłam przodem, bo mimo iż byłam wstawiona, wciąż ciężko mi było rozmawiać o tym co stało się tamtego wieczoru. Weszłam na plażę, ściągnęłam trampki i zbliżyłam się do wody. Usłyszałam, że chłopak się zbliża więc odwróciłam twarz w jego stronę. Brunet stanął obok mnie i wpatrywał się w horyzont.
- Chcesz o tym pogadać? - powiedział chwilę później i spojrzał na mnie.
- Wolałabym nie. - stwierdziłam pocierając się po ramionach. Robiło się zimno.
- Rozumiem. - znów odwrócił wzrok - Ale wiesz, że to nie twoja wina?
Popatrzyłam na chłopaka nie rozumiejąc jego pytania.

- To, że uciekł. To nie twoja wina. - powiedział poważnie.

- Oh. No tak. Jednak nie sądziłam, że to zrobi...
- Zawsze tak robi.
- Jednak myślałam...
- Wiem. - przerwał mi - Rozumiem.
I zapadła cisza. Wiatr lekko podwiewał moje włosy, więc założyłam je za ucho. Było już ciemno, a na plaży byliśmy sami. Nie wiedziałam, czy powinnam się odezwać czy lepiej było stać bez słowa i udawać, że nic mnie nie rusza.

- Myślisz, że wróci? - szepnęłam w końcu.
Lucas spojrzał na mnie w dół, oblizał usta i westchnął.

- Myślę, że tak. - objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie tak, że wtuliłam się w jego bok.
- I co wtedy?

- Nie wiem...

- Będzie tak jak wcześniej? - zapytałam z nadzieją, choć miałam jej coraz mniej.

- Na pewno nie. - mruknął.

- Tego się bałam...
- Damy radę Lucy. - uśmiechnął się lekko i pocałował mnie w czoło - Zobaczysz. Wszystko się ułoży.

Chciałam w to wierzyć. Tak bardzo chciałam w to wierzyć.

*******************************************

Kiedy byłaś dzieckiem, Lucy, wszystko było proste, CZARNE lub BIAŁE, a teraz okazuje się, że są jeszcze inne odcienie. Jak sobie z tym poradzisz?

Psychical gameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz