Rozdział X.

1.2K 108 30
                                    

Niechętnie zapukała do drzwi, czekając na zaproszenie, które uzyskała dopiero po dłuższej chwili. Weszła do środka i oniemiała w cichym zachwycie. Pingwin miał styl i klasę, każdy kto gościł w tym pomieszczeniu musiał to przyznać. Krzesła wyglądały jakby ktoś wyciągnął je z pałacu, a i reszta wystroju nie była gorsza. Widać było, że to jest małe królestwo, człowieka zasiadającego obecnie za biurkiem. 

- Nygma uprzedził mnie, że przyjdziesz. - uśmiechnął się szeroko - Usiądź, rozgość się, czuj się jak u siebie... bla, bla, bla. - wstał, po czym poczłapał do drugich drzwi - Nie zamierzam zanudzać cię jakimiś bzdurami - usłyszała stłumiony głos zza ściany - Dlatego po wczorajszym incydencie pomyślałem o kursie strzelania. - ponownie pojawił się obok Emily, aby popchnąć ją w stronę pokoju obok, w którym dopiero był.

Słychać było jej przyspieszony oddech, bo jeśli chodziło o strzelanie to była w tym do dupy, a zrobiła to tylko raz - po pijaku. Z oporem wzięła do ręki broń, którą podał jej Pingwin. Czuła jej ciężar, lecz nie zamierzała się tak łatwo poddać. Nie chciała wyjść na słabą dziewczynkę.

- Włóż naboje do magazynka.

Wykonanie owej czynności sprawiło jej drobne problemy - glock nie był lekki, a po szóstym naboju sprężyna znajdująca się w magazynku zaczęła wypychać naboje na zewnątrz. Oczywiście przed rozpoczęciem musiała dowiedzieć się czy dobrze w ogóle to robi.

Gdy udało się jej naładować broń; Pingwin wziął ją do ręki, po czym skinął na dziewczynę, aby poszła za nim. Nie wiedziała dokąd idą, ponieważ przed nimi znajdowała się jedynie ściana z głupim obrazkiem przedstawiającym stadko pingwinów. Mężczyzna przejechał palcem po jednym zwierzątku, a po chwili obraz się otworzył - o ile było to w ogóle możliwe.

- Musisz zacząć nam ufać. - wywrócił oczami, kiedy Emily przyglądała się ukrytym zawiasom i zamkowi.

Została popchnięta do przodu, przez co omal nie spadła z dość stromych schodów. Pokręciła zdenerwowana głową, i nie czekając na Oswald'a, poszła na dół.

Pomieszczenie w którym się znalazła przypominało jej lochy z jakiegoś horroru. Kawałki czegoś w rodzaju gąbki były poprzyczepianie do sufitu, ścian. Ruszyła w głąb tunelu, po drodze włączając latarkę w telefonie, który był oczywiście prezentem od Ed'a. Mężczyzna uznał, że człowiek pozbawiony technologii w dzisiejszych czasach może szybko stracić zmysły, a poza tym w urządzeniu były mikro nadajniki, dzięki którym namierzą ją w kilka sekund, a także numery każdego przestępcy, który mieszkał w Gotham - w razie jakiś problemów.

- Omal nie skręciłam sobie przez ciebie karku, Oswaldzie. - burknęła, udając powagę, która w jego towarzystwie była ciężka do zachowania.

Kiedy przekręca zabawnie głowę w bok, a czarna czupryna układa się w charakterystyczne ząbki, które tak bardzo przypominają te z czubka głowy pingwina, i w dodatku wykrzywi swoje usta w uśmiechu - wtedy musisz się zaśmiać razem z nim.

Jasnowłosa przez długi czas przyglądała się "strzelnicy" Pingwina. Znajdowało się tu wszystko - od apteczek po bronie różnego kalibru. Mężczyzna wyglądał jakby wszedł do swojego małego sanktuarium, zaś dziewczyna chciała jak najszybciej stamtąd wyjść, by nie zrobić nikomu krzywdy.

- To bardzo proste, Emily... - pociągnął ją za rękę w stronę barierki - Musisz unieść broń, wycelować tak, aby muszka znalazła się pomiędzy szczerbinką... - pokazał jej szybko palcem owe elementy pistoletu - Glock jest najmniej celną bronią, więc nie martw się jeśli nie trafisz nawet w tarczę. Chodzi tylko o to, abyś zapanowała nad bronią podczas wystrzału, umiała ją załadować, wycelować i oczywiście opanowała reakcję podczas huku...

- Poczekaj! - przerwała mu pospiesznie - A słuchawek nie dostanę? Przecież ja stracę słuch.

- Nie są ci potrzebne żadne słuchawki. - prychnął rozbawiony czarnowłosy.

Wiedział co mówi, bo przecież strzelał już od dobrego roku, jak nie dłużej... Mimo że nie był pamiętliwy w stosunku do dat, to jeśli chodziło o interesy, bądź ktoś mu podpadł - pamiętał tak długo, póki się nie zemścił.

Teraz zaś zaczął zastanawiać się, czy ta drobna dziewczynka poradzi sobie z takim sprzętem. Przecież wczoraj strzelała z zupełnie innej broni, która zdecydowanie miała mniejszy odrzut i ważyła mniej, a celność była perfekcyjna.

Obydwoje pogrążeni w swych rozmyśleniach nie zauważyli, że telefon Em zaczął dzwonić. Dopiero po kilku sekundach dotarł do nich dźwięk piosenki, która przerwała ciszę panującą w podziemiach.

Roberts wyjęła urządzenie z kieszeni, a następnie przyjrzała się nieznanemu numerowi. To z pewnością nie był nikt, kogo znała - miała by ten numer chociaż w kontaktach. Nawet Nygma nie wprowadził jej go do komórki, więc albo to pomyłka, albo ktoś z ekipy zmienił numer i chce ją sprawdzić.

Przejechała palcem po ekranie, po czym przyłożyła urządzenie do ucha. Z początku słyszała tylko ciche rozmowy po drugiej stronie, lecz szybko umilkły, gdy najwidoczniej zorientowali się, że odebrała.

- Emily, skarbie! - usłyszała szczęśliwy głos jakiegoś chłopaka.

Wymieniła z Pingwinem porozumiewawcze spojrzenia, lecz tamten tylko wzruszył ramionami. Kompletnie nie wiedział kto to dzwoni. Gdyby wiedział pewnie nigdy nie dałby jej tego odebrać...

- Znamy się? - spytała z lekko uniesionymi brwiami, czego nie mógł zobaczyć jej rozmówca.

Zapadła długa cisza przez co kobieta myślała, że ten który do niej zadzwonił się po prostu rozłączył. Niestety było to bardzo mylne spostrzeżenie, gdy do jej uszu dobiegł przeraźliwy śmiech.

- Kochanie ty moje... - dziewczyna westchnęła lekko zdenerwowana swoją  niewiedzą - Koledzy ci o mnie nie wspomnieli?

Jasnowłosa parsknęła śmiechem. Gdyby Joker mówił jej o wszystkim pewnie nie chciałaby z nim współpracować...

- Nie ładnie, nie łaaadnieee... - przeciągał słowa, by zaciekawić i zdenerwować ją jeszcze bardziej - Zastanów się czy chcesz pracować z prawdziwymi przestępcami, a nie ze zwykłymi pokrakami. Im więcej pięknych kobiet jako współpracowników, tym lepiej się pracuje.

- O co ci chodzi? I kim ty w ogóle jesteś, hę? - Emily straciła już cierpliwość, a spojrzenie towarzysza jej nie pocieszało.

- Ach, no tak! Gdzie się podziały moje maniery, prawda? - ten radosny głos sprawiał, że chciało jej się śmiać, lecz do kogo on należał? - Joker i jego świta mnie znają, więc nie rozumiem czemu nie powiedzieli ci o mnie... Czuję się urażony.

- Em skończ rozmowę, natychmiast. - spojrzała się na zdenerwowanego przyjaciela.

- Przestań pieprzyć tylko gadaj kim jesteś, bo się rozłącze. - zagroziła, co skończyło się wybuchem śmiechu po drugiej stronie telefonu.

- Jerome Valeska... Niedługo się spotkamy panienko Roberts.

-----------------------------------------------------

Jest! Wreszcie udało mi się dokończyć ten rozdział. Już myślałam, że to nigdy nie będzie miało miejsca. Oby kolejne pojawiały się szybciej niż ten 😂

Doctor JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz