Nic nie jest takie, jakie się wydaje

889 86 15
                                    

Wszyscy zamarli. Czy Zeref właśnie powiedział, że on STWORZYŁ Natsu?! Nikt nie odważył się wziąć głębszego wdechu, jedynie wpatrywali się w Czarnego Maga szeroko otwartymi oczyma. Jak to w ogóle możliwe?

Lucy stojąca najbliżej wpatrywała się w mężczyznę z plątaniną uczuć. Jej serce było rozdarte. Słowa, które wypowiedział odbijały się echem w jej głowie, jednak nie to zdawało się ją przytłaczać. Wyczuwała czystą, białą magię wokół Zerefa. Była ona bardzo dobrze zakamuflowana, delikatnie pulsowała, jakby nie chciała zostać odkryta. Dziewczyna zmrużyła oczy podejrzewając co to może oznaczać. Bez namysłu zrobiła krok w jego stronę i złapała za nadgarstek.

Usłyszała zduszone okrzyki przyjaciół dookoła siebie.

- Lucy!

Ona jednak dalej wpatrywała się w smutnego człowieka stojącego przed nią. Zeref ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy odwzajemnił spojrzenie. Nagle jego oczy przymknęły się ufnie.

- Jesteś drugą osobą, która kiedykolwiek dotknęła tego mnie, który jest otoczony klątwą. - wyszeptał. - Nie boisz się śmierci?

- Teraz Twoja klątwa mnie nie skrzywdzi. - wypowiedziała dziewczyna z mocą, a przy jej boku zmaterializował się Natsu, napięty jak struna.

Zeref otworzył szeroko oczy.

- Też ją czujesz? Barierę? - zapytał, a Lucy kiwnęła głową. - Nie mam pojęcia skąd się pojawiła. Otacza mnie od wczorajszego wieczora...

Lucy wsłuchiwala się w słowa chłopaka, nadal zaciskając dłoń na jego nadgarstku. Nie mogła się mylić, jej dusza zawsze wiedziała z jakiego typu człowiekiem miała do czynienia. Zrozumiała co miał na myśli Natsu, mówiąc, że czuje sentyment do tego człowieka. Ona takich odczuć nie miała, jednakże wiedziała ponad wszelką wątpliwość, że osoba stojąca przed nią nie jest do szpiku zła.

Nikt nie odważył się do nich zbliżyć, jedynie ich najbliżsi przyjaciele okrążyli ich powoli dookoła, zupełnie jakby polowali na dzikie zwierzę. Była spokojna, wiedząc że gdyby któreś z nich wykonało gwałtowny ruch, oni ruszą do boju bez większego namysłu. Spojrzała głębiej w smutne oczy.

- Stworzyłeś Natsu? - zapytała cicho.

Zeref nie wyszarpnął ręki z uścisku blondynki. Czuł ciepło drugiej osoby, które było mu tak bardzo drogie i jednocześnie niedostępne. Jednak nie mógł pozbyć się wspomnień pierwszej osoby, która odważyła się to zrobić. Przełknął ślinę na wspomnienie tych gorzkich chwil.

- Tak. - odpowiedział równie cicho wpatrując się w Smoczego Zabójcę. - Tak naprawdę nie pochodzisz z tych czasów Natsu. Oboje urodziliśmy się wiele, wiele lat temu. - zaczął, a różowowłosy chłopak, po raz pierwszy w życiu naprawdę słuchał, nie próbując mu przerywać. - Nazywam się Zeref Dragneel.

Gdy wypowiedział te słowa, zupełnie jakby zrzucił bombę na całą okolicę. Magowie i tak już byli w szoku obserwując zachowanie przybysza, ale jego słowa...

- Jesteś moim bratem. - kontynuował nie zwracając uwagi na ludzi dookoła. - Zmarłeś... - przerwał zaciskając oczy na te bolesne wspomnienia, a Natsu poczuł ucisk w żołądku.

Teraz rozumiał dlaczego czuł się związany z Zerefem, mimo iż ta wiadomość była tak bardzo niewiarygodna.

- Nie mogłem pogodzić się z Twoją śmiercią, tak bardzo Cię kochałem. - jego szept przenikał Lucy na wskroś a w jej oczach zabłysły łzy. Łzy dla chłopca, który musiał poradzić sobie z utratą tak bliskiej osoby. - Dlatego też popełniłem przestępstwo, szukałem wszystkich sposobów, aby przywrócić Cię do życia. Dlatego też zostałem obarczony tą klątwą. Im bardziej kocham życie, tym większą śmierć rozsiewam wokół. To kara, kara za miłość do brata, z którego śmiercią nie mogłem się pogodzić.

Gdy skończył mówić, został mocno pociągnięty do przodu. To Lucy szarpnęła ręką za jego nadgarstek i... oplotła swoje ramiona wokół chłopaka mocno je zaciskając.

- Dziękuję. - wyszlochała. - Dziękuję Ci, za Natsu. Dziękuję.

Zeref zszokowany takim przyjęciem napotkał wzrok swego młodszego brata, który wyszczerzył się w uśmiechu. Jego Lucy jest naprawdę nieprzewidywalna.

Po kilku chwilach wypuściła Zerefa z objęć.

- Dlaczego mam Cię zabić? - zapytał Natsu szeptem.

- Nie chcę już dłużej takiej egzystencji. - odpowiedział mag szczerze. - Nigdy nie chciałem nikogo skrzywdzić. Zdarzało się, iż z powodu rozżalenia nad moim losem, atakowałem... Ale naprawdę tego nie chcę. Chcę umrzeć i już nigdy nikogo nie krzywdzić.

Jeszcze godzinę temu, gdyby ktokolwiek zapytał Natsu, czy jest w stanie posłać Zerefa na tamten świat, bez wahania odpowiedziałby, że oczywiście. Sytuacja jednak uległa diametralnej zmianie. Uczucie bliskości i tęsknoty, które mu towarzyszyło nasilało się z każdą chwilą.

Rozejrzał się dookoła, i napotkał skonsternowane twarze swoich przjaciół. Nie byli wojownikami, którzy zabiliby osobę bez wyjaśnień. Wszyscy cenili życie. Po słowach, które wypowiedział Zeref, nikt nie był w stanie unieść rąk lub miecza przeciwko niemu.

- Proszę. - powiedział chłopak podnosząc swój wzrok na Natsu. W jego oczach błyszczał ból. - Nie chcę już tak żyć. W obawie, że ktoś może stracić życie przez przebywanie w moim pobliżu.

- Czy... nie można nic zrobić? - usłyszeli jak Juvia szepta w stronę Gray'a.

Przyjaciele. Nie byli zabójcami, wszyscy mieli serca na właściwym miejscu. Natsu uśmiechnął się lekko i postąpił krok do przodu.

- Cześć, starszy bracie. - powiedział biorąc po raz kolejny zszokowanego Zerefa w ramiona.

W oczach maga załysły łzy. Tak bardzo chciał kiedyś znów usłyszeć te słowa. Oplótł swe ręce wokół Natsu i mocno uścisnął, gdy z jego oczu zacżeły cieknąć niekontrolowanie łzy.

- Tęskniłem. - zaszlochał.

Lucy stała obok i wptraywała się w scenę łkając. Była ona jednocześnie szczęśliwa jak i przeraźliwie smutna. Po tak wielu latach bracia się odnaleźli, okazało się, że osoba, której najbardziej bał się świat magów, nigdy nie miała zamiaru nikogo skrzywdzić. Jednak co zrobić z tą klątwą? Przecież bariera nie będzie ochraniać go wiecznie. Co robić?

Nagle zerwał się potężny wiatr. Chmury na niebie rozproszyły się, jakby uciekając przed nieznanym. Pośrodku zbiorowiska zaczął formować się słup światła.

- No nie, co znowu? - jęknął Gray.


_____________________

To ja. Halo. Cześć Miśki.

Nie będę przepraszać za tak długą nieobecność, mimo że może powinnam. Wszak tego nie zrobię, ponieważ miałam swojego powody.

Wróciłam z silnym postanowiemienim zakończenia tej opowieści, ponieważ od jakiegoś czasu coraz bardziej męczyło mnie, że zostawiłam je bez bardzo ważnego zakończenia. Za kilka rozdziałów, zamknę spokojnie tę książkę.

Mimo wszystko - zawsze Wasza,

Nullaish.

Bo miłość to najpotężniejsza magia.Where stories live. Discover now