1.

319 18 0
                                    


1.

Kolejny bezowocny dzień poszukiwań. Jeśli tak dalej pójdzie, po osiemnastce zostanę bez dachu nad głową i bez pracy. A jedno wiąże się z drugim, jeśli nie znajdę szybko pracy, będę nocować pod mostem, albo na jakimś dworcu. Wiadomo, człowiek nie mający gdzie spokojnie się wyspać i ogarnąć nie wygląda korzystnie, co z kolei źle wpływa na progres w poszukiwaniu pracy.

Takimi wesołymi rozważaniami umilałam sobie czas podczas powrotu do sierocińca w ten piękny, niemal bezwietrzny i bezdeszczowy dzień... Nie no, nawet pogoda się na mnie uwzięła. Byłam zła, nieszczęśliwa, przemoczona, przemarznięta i na dodatek totalnie przerażona. Bardziej niż zwykle.

Ogólnie, jestem osobą strachliwą, wychowując się w sierocińcu nie zdołałam wyrobić sobie charakteru, którym najczęściej szczycą się osoby z tego środowiska. Nie potrafię walczyć o swoje, patrzeć w oczy komukolwiek. Wiem za to doskonale kiedy uciekać, kiedy wycofać się z dyskusji. Nie czuję się słabą bezbronną dziewczynką tylko wtedy, gdy bronię młodszych dzieci z naszego ośrodka. Ci najmłodsi to moi jedyni przyjaciele.

Dzisiejsze popołudnie było naprawdę dziwne. Przy każdym dźwięku miałam ciarki na plecach i gdyby nie zakostaniałe kończyny, którymi ledwie mogłam poruszać, pewnie biegła bym na złamanie karku, byle by szybciej schronić się w ponurych murach mojego niemal dawnego domu.

Tydzień. Został mi marny tydzień na ogarnięcie sobie jakiejkolwiek przyszłości. Z tego, co obiło mi się o uszy albo wyczytałam, wiem, że ośrodek powinien pomagać przy czymś takim, zapewnić mieszkanie czy coś takiego. Ale nie jestem pewna czy ten mój jest nawet legalny. A pani Otochinata, otyła, ponura Japonka prowadząca sierociniec, na sto procent mam jakieś układy z władzami miasta...

Nagle dwa metry przede mną z przydrożnych zarośli wyskoczył ogromniasty wilk. Właściwie to było bydle o budowie wilka. Czy wilki mogą być takie wielkie?!

Jednak mój strach dotyczący jego ogromniastości zaraz zniknął, gdy ze zwierzęcia zrobił się facet, wlepiający we mnie swoje przekrwione oczy. Serio... Mój umysł stwierdził, że to bzdura, że oczy płatają mu figla i nagle doznałam takiego wstrząsu, że zatoczyłam się z wąskiego chodniczka na ulicę.

Ta droga jest naprawdę rzadko uczęszczana, samochody pojawiają się sporadycznie, raz do pięciu na dzień. Ale specjalnie dla mnie jeden z tych ewenementów wyjechał z prędkością światła zza zakrętu i już po kilku sekundach poczułam w całym ciele miliony iskierek.

Czyżby to był koniec mojego marnego życia?


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cześć i czołem!

Lecę z troszkę inną tematyką, aczkolwiek wciąż jestem w strefie "fantasy" :D

Enjoy!

Elfik

Wilczy uśmiechDove le storie prendono vita. Scoprilo ora