Rozdział 17

222 17 0
                                    

Właśnie skończył zawijać bandaż. (Drugie też było rozwalone, ale wystarczył plaster)
Popatrzył na mnie. Pogłaskał moje kolano, a następnie udo. Drgnąłem na ten gest.
Jego lewa ręka błądziła po moim udzie, gdy druga głaskała po policzku.
Nie widziałem w tym nic złego. Przecież wiele osób tak robi... Prawda?

Jego dłoń z policzka, zawędrowała na włosy, a ta druga była najpierw na pośladkach, ale teraz już na moim brzuchu. Już nie czuję tej odrazy, gdy ktoś mnie dotyka. Myślałem, że to zajmie dłużej, a tu patrzę i nawet tydzień nie minął.

Jednym ruchem położył mnie na kocu. Rozsiadł się na moich biodrach. Swoje ręce położył po bokach mojej głowy. Pochylił się trochę, a ja wzrok przeniosłem z jego twarzy, na jeszcze nie schowaną apteczkę, co szybko zauważył.

Pocałował mnie w czoło i zszedł ze mnie.

-smakują ci te moje kanapki, więc może powinienem cię nauczyć je robić.

Z rumieńcami na twarzy, podniosłem się do siadu.
Przysunąłem się bliżej niego. Przyglądałem się na zmianę jemu i kanapce.
Levi coś tam paplał o proporcjach, lecz go nie słuchałem. Potakiwałem mu. Nawet nie wiem, czy przypadkiem się na coś nie zgodziłem, bo od kilku minut się szczerzy.

-... I gotowe.

-a nie dodasz jeszcze tego zielonego?

-wasabi? Po co, chce żeby to było jadalne. Ty to dodajesz do swoich kanapek?

-tak, zawsze. Wtedy wygląda bardziej tęczowo... Albo raczej kolorowo... - Zaczął się śmiać, znowu. - co tym razem cię tak rozbawiło?

-już wiem dlaczego ci tak nie smakują twoje kanapki. Dla ciebie wasabi jest za ostre.

-ale i tak, twoje są najlepsze. Nikt nie robi lepszych. - na moje słowa lekko się zarumienił.

-dziękuje za komplement. A i wiem, że mnie nie słuchałeś. Bo na wieść o prezencie od Patricii i pytanie czy chcemy go użyć, powiedziałeś "tak". Może ci powiem co to za prezent.

Wyciągnął z koszyka...

-no ja pierdole... Po chuj nam prezerwatywa.

-chyba "na chuj", kochanie. - posłałem mu jedno z moich spojrzeń z serii "zaraz zginiesz". - już nic nie mówię - podniósł ręce w akcie obronnym.

-eh, dlaczego mimo tych wszystkich przykrych rzeczy, nadal cię lubię...

-przykrych?! Ale to tylko skojarzenia...

-nie chodzi o to... Nie chce wymieniać tych wszystkich rzeczy... (Dop. Aut. Z serii "autor nie lubi pisać streszczeniem...", za to bardzo lubię spojlerować...) mimo to, co mi zrobiłeś, masz na koncie dużo dobrych rzeczy. Zawsze mnie ratujesz, gdy... No dobra, to był jeden raz... Ale jestem ci wdzięczny... Poza tym jest tego więcej, ale nie chce mi się przypominać tego wszystkiego. (W sensie, że nie ma siły/ochoty, a nie że chce o tym zapomnieć)

-przepraszam za wtedy, kiedyś ci to wytłumaczę. Powiem dlaczego taka reakcja, a nie inna. I dlaczego mówiłem resztę tych rzeczy... To kiedyś.

Uśmiechnąłem się do niego.

Popatrzył na moje wargi. Podniósł dłoń i chwycił mój podbródek.

-L-Levi... Co ty?

-powinniśmy pójść do Hanji. Masz rozciętą wargę i łuk brwiowy.

-zaraz się zagoi...

-ale, zwykle po trzech minutach już się zagoiło, a to masz już prawie dwadzieścia minut. I żadnej różnicy nie widzę.

Odrzucasz mnie?!  || Ereri/Riren *W Trakcie Poprawy*Where stories live. Discover now