《Epilog》

1.3K 279 38
                                    

8 miesięcy później.

- Pamiętasz, jak pierwszy raz złapałem cię za rękę? Patrzyłeś na mnie, jakbym zrobił coś złego, coś zakazanego, a twoje policzki stały się ciepłe i różowe. Trzymałem cię tak mocno i czułem, jakby serce miało wyskoczyć mi z piersi. Pachniałeś miętą i wodą kolońską, a twoje włosy były przyciśnięte do mojej twarzy. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek zapomniał moment, w którym wreszcie mogłem trzymać cię za rękę - powiedział Mingyu. Leżał na plecach, wbijając wzrok w sufit.

- Czemu poruszasz ten temat? - Wonwoo przekręcił się na drugi bok, aby być na wprost twarzy chłopaka. Sposób w jaki na niego patrzył, wywoływał w Mingyu niewyjaśnione uczucie ekscytacji i wrażenie, że nigdy nie będzie mógł się go pozbyć.

- Nie wiem. Może dlatego, że wciąż o tym myślę - wzruszył ramionami. - Pamiętasz czy nie?

- Oczywiście - Wonwoo uśmiechnął się. - Odprowadziłeś mnie do mieszkania po naszej pierwszej randce. Potem złapałeś moje ramię i... mhm, no, przytuliłeś mnie.

Mingyu uśmiechnął się, zadowolony z siebie, za co Wonwoo dźgnął go w ramię, a ten w odwecie uderzył go poduszką. A Wonwoo mu oddał i vice versa. Dwóch chłopaków śmiało się z siebie, bo pewnie wyglądali jak wyrośnięte dzieci na piżama party.

Po ich małej bitwie na poduszki, obaj z powrotem usiedli na łóżku Mingyu, nieco zmęczeni od bicia i przekomarzania się.

Mingyu znowu zaczął wpatrywać się w Wonwoo (co prawdopodobnie było jego ulubionym zajęciem). Wyglądał na zmęczonego, ale delikatnie się uśmiechał. Miał na sobie ulubioną bluzę należącą do Mingyu, którą ostatnio od niego pożyczył. Ten, za każdym razem, gdy mu się przyglądał, zastanawiał się, jak bardzo musiał dojrzeć, aby potrafić kochać każdy jego szczegół. Wpatrywanie się w niego wciąż wydawało się takie nierealne.

- D-dlaczego tak na mnie patrzysz? - Wonwoo speszył się i zaczął naciągać rękawy bluzy.

- Bez powodu. Po prostu jestem takim szczęściarzem - westchnął Mingyu.

- Szczęściarzem? Co masz na myśli? - Wonwoo przechylił głowę i zapytał.

- Cóż, jestem największym szczęściarzem, bo mam ciebie.

- Boże, ale tandeta - Wonwoo zaczął się śmiać i zakrył twarz poduszką. Czerwienił się, a Mingyu to zauważył.

- Wiem.

- Wracajmy do łóżka, Mingyu. Robi się późno! - Wonwoo wykrzyknął i zwinnie się położył.

Mingyu położył się obok niego, naciągnął kołdrę do klatki piersiowej i westchnął. Zanim Wonwoo dostał szansę zgasić lampkę, Mingyu powiedział coś jeszcze:

- Mogłem utknąć w tej windzie z kimkolwiek innym, ale trafiłem akurat na ciebie i wydaje mi się, że to coś znaczy, wiesz? Bo teraz nie potrafię wyobrazić sobie życia bez ciebie. To był tylko pojedynczy wypadek, ale jakimś cudem stał się wielką sprawą. Bo teraz myślę tylko o tobie. Czasami mówię samemu sobie, jakie szczęście mnie spotkało i jak wdzięczny jestem za to, że skończyłem w tej cholernej windzie właśnie z tobą. Teraz mogę patrzeć ci się w oczy tak długo, jak tylko zechcę i nie muszę się bać, że to zauważysz. Po prostu- Nie wiem. Przepraszam, Wonwoo, za dużo gadam.

- W porządku, nie przeszkadza mi to - Wonwoo cicho odpowiedział.

- Po prostu jestem wdzięczny, że mogę budzić się obok ciebie, widzieć jak się uśmiechasz. Tak, za to jestem najbardziej wdzięczny. Że mogę po prostu być obok ciebie.

Wonwoo wziął głęboki oddech, a po chwili westchnął i powiedział:

- Wiem, że nie mówię zbyt wiele, ale też jestem wdzięczny, okej? Naprawdę. Jestem wdzięczny, bo, mimo że dużo ludzi zakochuje się nieszczęśliwie, bez wzajemności, to z jakiegoś powodu ja mam to szczęście i wiem, że osoba, którą kocham, również mnie kocha.

I po tym, Wonwoo wyłączył lampkę, a dwóch chłopaków zamknęło oczy, szczelnie otaczając się ramionami, oddychając zsynchronizowanie, ze splecionymi nogami w idealnej pozycji. To wyglądało, jakby byli wprost dla siebie stworzeni.

Żaden z nich nie zorientował się, że obaj jednocześnie zaczęli po cichu dziękować wszystkim znanym bogom za ten jeden dzień, kiedy utknęli razem w windzie.

elevator ↬ meanieWhere stories live. Discover now