13. I know places we won't be found

60 10 5
                                    

Rozglądałam się po pokoju w poszukiwaniu rzeczy, które mogłyby się przydać w ucieczce.

Coś do obrony? Od czego jest moc?

Rzeczy na przebranie? Wezmę z domu.

Ugh.

Usłyszałam pukanie i od razu pomyślałam, że to Harry. Nie pomyliłam się.

— Gotowa? — spytał, kiedy otworzyłam mu drzwi.

— Miejmy to już za sobą — powiedziałam.

Choć bardzo się denerwowałam, czułam, że robię słusznie. Lepsze to niż ukrywanie się przez całe życie. Ktoś tu musi być odważny.

Szatyn chwycił mnie za rękę i szliśmy w ciszy, aż trafiliśmy do odpowiedniej toalety i odpowiedniej kabiny. Zamknęliśmy się w niej. Dookoła było prawie całkiem ciemno.

— Co teraz? — spytał Harry.

— Daj mi chwilę, muszę się zebrać w sobie — powiedziałam, pocierając drżącymi palcami czoło.

— Taylor. — Chwycił moje nadgarstki, patrząc mi w oczy. — Musisz się uspokoić. Wszystko będzie dobrze.

— Skąd ta pewno...? — spytałam, ale wtedy położył dwa palce na moich wargach.

Wstrzymałam oddech przez chwilę, a wtedy szepnął, muskając moje ucho:

— Chodź tu.

Objął mnie ramionami, przytuliłam się do niego. Ściskając powieki, skupiłam się na własnej mocy i na tym, żeby jak najszybciej znaleźć się w pomieszczeniu portiera. Czułam ból, rozdzierający moją głowę od środka, ale nie myślałam o nim.

— Już — szepnął mi Harry do ucha po chwili.

Otworzywszy oczy, odsunęłam się od niego.

Udało się. Cholera, UDAŁO SIĘ.

Nagle poczułam znajome łaskotanie pod nosem, więc odruchowo przyłożyłam tam rękę, drugą dłonią szukając chusteczki w kieszeni. Kiedy ją znalazłam, wytarłam zabrudzoną dłoń i przyłożyłam ją sobie do nosa.

— Wszystko okay? — spytał Harry szeptem.

— Tak, tak — odpowiedziałam. — Do roboty.

Tak, jak się spodziewałam — portier spał. Zaczęliśmy się rozglądać w poszukiwaniu kluczy i okazało się, że znajdują się tuż przy jego boku. Chciałam je przenieść bezszelestnie, ale byłam zbyt zdenerwowana, dlatego zabrzęczały, kiedy je chwyciłam. Obudził się. Szlag.

— Złap mnie za rękę, szybko — szepnęłam do Harrego, a on wykonał polecenie. Prędko teleportowałam się z nim pod bramę, otworzyłam ją i wyszliśmy na zewnątrz.

— Na pewno nas zobaczył w kamerze musimy się spieszyć — powiedziałam zdenerwowana. Skup się na adresie domu, w którym mieszkasz, a przeniesiemy się tam. Trzeba się spieszyć, bo na pewno tam będą nas w pierwszej kolejności szukać. Spakuj rzeczy na kilka dni i dokumenty.

Chwycił moją rękę i po chwili znaleźliśmy się w jego mieszkaniu.

— Wrócę za kilka minut — szepnęłam, po czym ekspresowo przeniosłam się do swojego domu. Zakręciłam palcem okrąg w powietrzu, tak żeby moje rzeczy zaczęły pakować się same do plecaka biwakowego, a sama podbiegłam do komody, po czym wyjęłam z niego czarny notes, a następnie do garażu po książkę, którą mama tak skrzętnie przede mną ukrywała przez kilkanaście lat. Gdy wróciłam do domu, plecak stał w salonie i czekał. Zarzuciłam go na dwa ramiona i przeniosłam się do sypialni w domu Seleny. Meredith i Olivia leżały z nią na łóżku i spały. Wzruszył mnie ten widok. Pogłaskałam koty i wtedy dziewczyna się obudziła.

— Taylor! O mój Boże! — Podniosła się, rzucając mi się na szyję. Teraz obie płakałyśmy. — Zgłosiłam porwanie na policję, ale niczego nie mogli znaleźć, tak się bałam!

— Selena, posłuchaj mnie. Ja muszę teraz iść, bo nie mam czasu, ale będę się z tobą kontaktować raz na kilka dni. Nawet nie wiesz, jaka jestem ci wdzięczna, że wzięłaś do siebie Meredith i Olivię.

Brunetka odsunęła się ode mnie.

— Co zamierzasz zrobić? — zapytała.

— Skontaktuję się z babcią, może ona mi to jakoś wszystko rozjaśni. A potem... trzeba będzie zrobić z tym wszystkim porządek.

Selena uśmiechnęła się.

— Daj im popalić.

— Dam, obiecuję.

Przeniosłam się do mieszkania Harrego.

— Dzięki Bogu, już myślałem, że nie wrócisz. To gdzie teraz?

Uśmiechnęłam się.

— Mam nadzieję, że spakowałeś coś lżejszego.

— Dlaczego?

Objęłam go w pasie, po czym przeniosłam nas w znajome dla mnie miejsce. Pod stopami poczuliśmy piasek. Ogrzewało nas wczesne poranne słońce.

— Gdzie my jesteśmy? — spytał Harry.

— W Walencji — odparłam, klepiąc go po ramieniu.

_________________________

Ktoś pamięta/kojarzy ten moodboard? To wybrzeże to nie przez przypadek, haha

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ktoś pamięta/kojarzy ten moodboard? To wybrzeże to nie przez przypadek, haha.
Trudno się pisało ten rozdział, dlatego też jest taki krótki.
Kochani, to ostatni rozdział przed końcem moich ferii, ale mam kilka w zapasie, tak więc 🍩 worry, że zrobiłam wam przez ferie spam, a teraz zniknę, haha. Dzisiaj dopiszę jeszcze jeden, mam nadzieję, że ostatni.

inka

I Know PlacesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz