ten

327 59 2
                                    

Od historii Michaela ich rozmowa przeszła do zwierzań Luke'a.

Chłopak nigdy nie był otwarty na ten temat i nienawidził o nim mówić, lecz przy Michaelu czuł coś zupełnie innego. Aż targnęło go, aby tylko opowiedzieć mu cząstkę swojego życia, tą dramatyczniejszą i mroczniejszą.

Moment w którym jego życie nagle zaczęło się kruszyć, a to wszystko za sprawą jednego dnia, jednego tajemniczego klienta w sklepie jego rodziców i niestety dwóch kuli które wystarczyły, aby zabić człowieka.

W tym dniu, Luke był zajęty szkolnymi obowiązkami, lecz jak zawsze znalazł czas, aby odwiedzić swoich rodziców w pracy.

Pierwszy raz nie zastał ich uśmiechniętych za ladą, nawet już wolał ujrzeć swoją matkę zirytowaną przez pewnego klienta, niż martwą pod czarnym worem.

Po tej tragedii, świat Luke'a doszczętnie się zawalił. Został sierotą, nie mając przy sobie kompletnie nikogo, a przynajmniej nikogo komu mógłby w pełni zaufać.

Sprawca który zabił jego rodziców do dziś nie został odnaleziony. Luke czuł wściekłość iż nie przyszedł wcześnie, być może kula trafiła by także i jego, dzięki czemu nie musiałby teraz tak cierpieć.

Samobójcze myśli nie raz przewijały się przez jego umysł, lecz pozostawały jedynie myślami, nie chcąc przekształcić się w realne plany. Chłopak czuł iż nie miał na tyle odwagi, aby w jakikolwiek sposób zakończyć swoje życie.
Każdy dzień był dla Luke'a udręką, żyjąc w samotności. Jeśli ktoś nowy pojawiał się na horyzoncie, chłopak prędko go odpychał, nie potrafiąc obdarzyć go zaufaniem. Każda osoba która chciała znajomości z nim, wydawała mu się nieszczera, jakby tylko chcieli go wykorzystać. Dlatego też skromny i strachliwy charakter Michaela, tak bardzo go przyciągnął, dlaczego zrobił wyjątek.

Życie dało Luke'owi mocno w kość odbierając mu dwójkę najwspanialszych ludzi.

Zielonowłosy słuchając tej całej historii czuł się okrutnie. Nawet nie mieściło mu się w głowie iż coś takiego mogło spotkać tak dobrego człowieka jakim jest Luke. Był kimś kto zasługiwał na wszystko co najlepsze, dlatego czuł okropne kłucie w sercu kiedy pomyślał iż chłopak może mieć przez niego ogromne kłopoty.

Michael i Luke. Oboje byli osobami zranionymi przez los. Dłużej czy krócej, cierpienie to samo.















***

Po parogodzinnej i ciężkiej rozmowie, chłopcy postanowili w końcu się położyć, aby następnego dnia być w pełni sił.

Michael tradycyjnie leżał na kanapie w salonie, nadal nie chcąc zgodzić się na błagania Luke'a, aby się zamienić i spać w jego łóżku. Nie potrzebował wygodnego legowiska, kiedy i tak nie spał, a jedynie śledził wzrokiem cały pokój i zawzięcie rozmyślał o wszelkich zadręczających go rzeczach. Nie zawsze jednak jego oczy pragnęły pozostać otwarte. Często sen nadchodził nagle, przez co chłopak nie potrafił tego powstrzymać, po prostu zasypiał, przez chwilę zapominając o obawach związanych z koszmarami, lecz one były zawsze. Nie ustąpiły ani razu.

Tej nocy nie mogło być inaczej. Cisza zapanowała w całym mieszkaniu, wypełniając się jedynie cichutkim tykaniem zegara w salonie, znów w sypialni Luke'a słyszalne było pochrapywanie blondyna, jak i Minta który spał zwinięty w kłębek, na samym końcu łóżka.

Psiak chwilowo się zbudził, kiedy usłyszał dziwne dźwięki. Lekko chwiejąc się na swoich łapkach, zeskoczył z łóżka powolutku drepcząc, przed siebie.

Podduszany ojciec, martwy pies, wszyscy okropni pacjenci którzy się nad nim znęcali, dobierali się do niego, krzywdzili. Wszystko to znów zawładnęło jego snami, czyniąc je okrutnymi koszmarami.

Michael zaczął delikatnie szamotać się pod kocem, a jego usta opuszczały coraz to głośniejsze krzyki. Każdy obraz posilał jego panikę, aż niepokojące dźwięki także zbudziły Luke'a. Chłopak przetarł swoje zaspane oczy, zawieszając wzrok na końcu łóżka, gdzie zawsze znajdował się Mint, lecz nie teraz.

Hemmings od razu zwlekł się z łóżka, kierując się w stronę salonu. Kiedy kolejny dźwięk obił się o jego uszy, Luke wiedział co aktualnie ma miejsce. Przyśpieszając swojego chodu, wbiegł do pomieszczenia, klękając przy kanapie. Delikatnie ułożył swoją dłoń na policzku Michaela.

-Spokojnie, jestem tu -szepnął, starając się go zbudzić i wyrwać z okrutnego koszmaru. Zielonowłosy jeszcze przez chwilę tkwił w niespokojnym śnie, aż nie uchylił swoich powiek, czym ukazał przerażone spojrzenie zielonych tęczówek. Jego oddech był niespokojny, kiedy starał się dojść do siebie a po rozgrzanym ciele spływały drobne krople potu.

-Już dobrze -Luke zamknął go w swoich objęciach, pozwalając mu wtulić się w jego tors. Delikatnie gładził dłonią jego włosy, a następnie plecy. Ciągle czuł jak silnie bije serce zielonowłosego.

-Dlatego nie śpię -wyszeptał, w jego koszulkę, nadal drżąc w jego objęciach. -Zawsze kiedy uda mi się zasnąć, te wszystkie okrutne obrazy opanowują mój umysł i budzę się z krzykiem -był bliski płaczu, kiedy słowa powoli wypływały z jego ust. W tej chwili czuł się taki drobny i bezbronny, niczym średniowieczny skazaniec który zostaje niesiony na swoją karę przez rozwścieczony tłum, który tylko pragnie jego śmierci. -Boję się -dodał łamiącym głosem, powoli wyswobadzając się z jego objęć. Niepewnie spojrzał w błękitne oczy blondyna, odszukując w nich pewne ukojenie. Jakby wołały że wszystko będzie dobrze.

-Śpij ze mną -powiedział, delikatnie pocierając jego ramię. -Moje łóżko jest duże, ty będziesz mieć swoją połowę, ja moją, jednak nie będziesz czuć się samotnie. W razie kolejnej fali koszmarów, będę obok Ciebie. Zwalczymy je razem -dodał kojąco, podnosząc się automatycznie z miejsca. Michael miał obawy, lecz chciał uwierzyć iż to na prawdę był dobry pomysł. -Tu jesteś -mruknął Luke, podnosząc Minta, który zasnął pod stołem. Clifford uśmiechnął się na ten widok, po czym poszedł za chłopakiem.

Pierwszy raz czuł się bezpiecznie, chodź nie leżeli zbyt blisko siebie, zachowując bezpieczną odległość.

Koszmary nadal nie postanowiły odpuścić, tak samo jak Michael im. Nie pozwolił siebie pokonać, przeżył to bez płaczu, krzyku i kolejnego zbudzenia.

Przespał całą noc.

Fugitive | MukeWhere stories live. Discover now