EPILOG

565 34 8
                                    




Siedząc tu, znów czułam, jakbym miała osiemnaście lat. Piękne czasy.

No, może nie do końca, lecz, mimo wszystko, przeżyłam. Tym razem nie byłam pewna zakończenia, choć mogło do niego dojść szybciej, niż podejrzewałam. Z drugiej strony, i tak wytrwałam dłużej, niźli ktokolwiek podejrzewał, włączając w to mnie. To już drugi rok, a ja wciąż wspinam się w uczelnianej hierarchii. Ba! Doczekałam się nawet prywatnej wizyty u rektora. Cóż, o ile ignorowałam żmiję, siedzącą obok mnie na drugim krześle.

- Zdaje sobie pani sprawę z tego, że rzadko odbywam rozmowy tego typu osobiście? - zaczęło się. Znów byłam jedyną winną, kiedy działałam tylko i wyłącznie w obronie własnej, narażona na uszczerbek zarówno fizyczny, jak i psychiczny. Nie ma co rozdrabniać czegoś, co i tak ledwo się trzyma, sami przyznacie.

- Z całym szacunkiem - odchrząknęłam, spoglądając na twarz mężczyzny, zajmującego miejsce za biurkiem, jednym z tych, które zawsze stoją w tym samym miejscu, bo nikt nie jest w stanie ich ruszyć. Zakładam, że to pewna oszczędność, by nie musieć nieustannie kupować nowych w razie, gdyby kogoś poniosło. - Ale czemu zwraca się pan tylko do mnie? To nie tak, że zrobiłam to wszystko sama. Mam na myśli... jak? Niech pan logicznie pomyśli, a jestem pewna, że to pana specjalność, skoro zajmuje pan tak wysokie stanowisko... sir.

Nie wiem, dlaczego to dodałam, ale na tą chwilę byłam w stanie tytułować go nawet ekscelencją. Nie oceniajcie, zdarzają się sytuacje awaryjna, w których człowiek jest gotowy na wszystko. Nie bez powodu serial od niemal identyczną nazwą był tak popularny. Mam na myśli, zaczyna się niewinnie,  a pod koniec sezonu znajdujemy w spiżarni sąsiadki martwe ciało gościa czyszczącego baseny.

No dobra, macie mnie, nie oglądałam tego, lecz pewnie mniej więcej tak to wygląda.

W międzyczasie, gdy zagłębiałam dramaty koła gospodyń domowych, Jace flirtował z lektorem. Wilderowie kierowali się dziwnymi priorytetami, kiedy zdradzali. Mam na myśli, Nick odrzucił mnie i poślubił broń, Emma przyrządziła Jace'owi lasagne, zamiast moich błagań o krwisty stek, a ten ostatni... cóż, nie wiem, co dostanie ponadto, co już ma, ale za przyjemności cielesne będzie mógł, co najwyżej, słono zapłacić. I to nie mi. Chociaż, oczywiście, życzliwie mu to odradzam. Wszystko zależy od niego, niczego nie stracę, a kolejka osób chcących dostać się do mojego serca wydaje się nie mieć końca. Just sayin'. Just do it.

- Panno Finley...

- Cóż, jeszcze panno. Tylko od mojego dobrej woli zależy to, czy w najbliższym czasie nie zmieni się to na Wilder, sir. Oczywiście, nie musi pan gratulować Jace'owi, to wątpliwa sprawa w obecnych okolicznościach, ale jego brat ostatnio zarobił kilka dodatkowych punktów, w dodatku jest większa szansa, że nie urodzi mi się wtedy ideał Hitlera. – Wciąż jest bardzo na minusie, od chwili, w której zdałam sobie sprawę, że  przez niego i jego plan, który wyszedł mu równie dobrze, co kurze latanie, byłam więziona w jaskini psychopatycznych morderców. I to nawet nie to, że jako królowa dramatów, wyolbrzymiałam historię... chociaż czasami, kiedy o tym opowiadałam, dodawałam wątki demonicznych nałożnic i koła tortur. Co by nie było wątpliwości, jak wielce zostałam pokrzywdzona. Bo widzicie, podczas gdy zastanawiałam się, czy to naturalne, że dzielę się życiowymi problemami ze szczurem rozmiaru kartonu z prezerwatywami w rezydencji Hugh Hefnera, Nicholas, pewny perfekcji planu, który stworzył, by uwolnić rodzinę od problemów, stał z boku, rozkładając karty. Przynajmniej tak mu się wydawało, bo, cytuję, 'coś poszło nie tak'. No co ty nie powiesz?

*

- Jace zaproponował mi bezkresną tułaczkę u swojego boku. - rzuciłam od niechcenia, mrużąc oczy przed promieniami popołudniowego słońca. Nick tylko skinął głową. Nie był nawet zaskoczony! - Wiedziałeś o tym? Czekaj - poprawiłam się na leżaku i spojrzałam na jego twarz, odrywając oczy od umięśnionych pleców, które eksponował opierając się o brzeg basenu. Damn it! - rozmawialiście o tym?

Blind faithWhere stories live. Discover now