12. O. Mój. Boże

2.5K 141 28
                                    

Hogwart bez Weasley'ów i Potterów to było zupełnie inne miejsce. Oczywiście ruda rodzinka nie opuszczała nas na zawsze, jedynie do czasu, gdy wyjaśni się sprawa zdrowia ich dziadka, całe szczęście. Wiem, to naprawdę dziwne, że brakuje mi tych dwóch rodzin, ale Hogwart bez nich jest po prostu pusty. Tak naprawdę w tym zamku każdy jest jakąś jego częścią. Co prawda, na większość nigdy nie zwracałam uwagi, raczej wszystkim dokuczałam, ale może właśnie na tym polegała rola tej części ludzi. Rzecz w tym, że Weasley'owie i Potterowie byli bardzo widoczną częścią. Hogwart to nie był Hogwart bez wygłupiających się Jamesa Pottera i Freda Weasley'a. Nigdzie nie było słychać szóstoklasistek piszczących na widok Louisa, ani energicznej Rose, która biegała po zamku usiłując pogodzić bycie prefektem, ścigającą i idealną uczennicą oraz koleżanką. Co oczywiście nie zmienia faktu, że jej nie znoszę, ale nie o tym teraz mówię. W Pokoju Wspólnym Ślizgonów nie było Albusa, a w bibliotece Lucy Weasley, która na codzień udzielała innym korepetycji. Lily Potter nie szlajała się ze swoją bandą, a Hugo nie podjadał. No przynajmniej nie tutaj, choć pewnie robił to u swojej babci. Nikt nie rozkoszował się też nad uroczą Roxanne, bo przecież oni wszyscy wyjechali.
Kolejną sprawą było to, że w przyszłym tygodniu zaczynał się sezon Quiditcha, a w drużynie Gryffindoru był James Potter oraz Fred i Rose Weasley. Co prawda napewno było jakieś zastępstwo (pomińmy fakt, że w zastępstwie była między innymi Lily Potter), ale przecież nikt nie nauczy się w tydzień tyle co przez trzy miesiące. Było więc oczywiste, że mecz Hufflepuff - Gryfindor będzie odwołany. Prawie się oplułam, gdy okazało się, że jednak nie.
- Myślałam, że odwołają - powiedziałam do przyjaciół.
- Dobrze im tak - stwierdził obojętnie Carter.
- Pewnie maczałeś w tym palce, co nie? - zapytała Victora Lilith, a on tylko uśmiechnął się przebiegle.
Uważałam, że cały ten mecz jest niesprawiedliwy, ale oczywiście nie zamierzałam nikomu o tym powiedzieć.
Oczywiście Gryfindor przegrał, a moi przyjaciele przez cały - dosyć krótki - mecz głośno krzyczeli, śmiali się i śpiewali piosenki o tym jacy gryfoni są beznadziejni. Śpiewałam razem z nimi, ale tak naprawdę wcale nie chciałam oglądać tego meczu. Tak, to prawda, nie znoszę Weasley'ów, Potterów, Gryfonów, Gryfońskiej drużyny i wszystkich tych mugolaków z Gryfindoru, ale nie znoszę też niesprawiedliwości. Co nie zmienia faktu, że nieźle się uśmiałam widząc Beryl Fawley, która wpadła w kałużę błota.
Zaraz po meczu poszłam do łazienki i nagle usłyszałam rozmawiających Beryl, Nigela Wellingtona i Elizabeth McClary:
- Myślicie, że on wogóle z tego wyjdzie? - zapytała Elizabeth.
- Oby - odparła Beryl.
- Freda i Jamesa trzeba teraz wspierać - powiedział Nigel.
- Taaa, i jeszcze ten mecz.
Czy ja dobrze zrozumiałam, że słynny Artur Weasley może umrzeć? Oczywiście powinnam się cieszyć, ale wiedziałam, że to by zmieniło wszystkich Weasley'ów i Potterów, a tym samym cały Hogwart. Cholera jasna! Czy ja właśnie chcę jakoś pomóc tej rodzinie? Nie, Cassie, nie możesz popełniać błędu, bo twoi przyjaciele nie wybaczą ci po raz drugi. Ale w sumie czy oni muszą wiedzieć... Przecież nie muszę mówić im o wszystkim. Jasne, to są moi przyjaciele, ale i tak nie zrozumieją. Ja sama nie do końca rozumiem, dlaczego tak strasznie chcę pomóc. Ale co właściwie mogę zrobić? Przecież Artura Weasley'a nie uleczę. No tak, przecież jest jeszcze mecz. Gdyby tylko dało się coś zrobić... Najlepiej, żeby zrobili powtórkę wtedy, kiedy drużyna Gryfonów znowu będzie w komplecie.
- Kiedy zaczynamy zbiórkę? - zapytała Beryl swoich przyjaciół.
O jaką zbiórkę im chodziło?
- Dzisiaj, odrazu, nie ma na co czekać -  zadecydował Nigel.
- Myślicie, że uda zebrać te podpisy? - zapytała Elizabeth.
- Oby, to poprawi chłopakom nastroje.
- Pewnie żaden Puchon się pod tym nie podpisze.
A więc musiało chodzić o mecz. Zrozumiałam, że ta trójka zbierała podpisy pod petycją do dyrektorki o powtórkę meczu. A więc ja już nic więcej nie mogę zrobić. Najchętniej dałabym swój podpis, ale przecież to byłoby z mojej strony głupie. Wtedy przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Trochę jak misja samobójcza na wszystko co osiągnęłam przez siedem lat, ale trudno. Postanowiłam poczekać, aż przy liście nikogo nie będzie i podrobić kilka dodatkowych podpisów. Zawsze to coś, a ja, nie wiem czemu, bardzo chciałam pomóc.
Po kilku dniach lista była już sławna, jednak głosów wciąż było za mało. W naszym Pokoju Wspólnym jacyś piątoklasiści dyskutowali nad tym czy dać podpis i w końcu zdecydowali, że ich nie dadzą, więc to ich głosy postanowiłam podrobić.
Beryl, Nigela i Elizabeth zobaczyłam we w miarę pustej bibliotece, ale nie odstępowali listy na krok. W końcu zniecierpliwona szybko rzuciłam na całą trójkę Drętwotę i podrobiłam siedem podpisów. Swojego, rzecz jasna, nie dałam. Nikt się nie skapnie, że doszło do oszustwa, bo przecież nie mówi się na głos o tym, kto złożył podpis. Wrazie czego postanowiłam usunąć trójce Gryfonów pamięć. To trudne zaklęcie, ale ja nie miałam z nim problemów.
Zadowolona wyszłam z biblioteki. Wiem, że to tylko siedem głupich podpisów, ale z tego co wiem zostało tylko 25 - teraz 18. Od kiedy wszystko knuję sama, bez przyjaciół? Nasze relacje bardzo się zmieniły od początku roku szkolnego. Ja się zmieniłam. Dlaczego? Przez Jamesa. Od kiedy polubiłam tego idiotę wszystko się zmieniło. Zaraz, co?! Czy ja właśnie stwierdziłam, że lubię Jamesa Pottera? Przecież jeszcze nie dawno owrzeszczałam go, że go nienawidzę, ma się do mnie nie zbliżać, a to, że tańczyliśmy razem na imprezie i nazwałam go przyjacielem to wina alkoholu. Nagle wszystko zaczęło do mnie docierać. Prawda jest taka, że od początku wiedziałam, że to nie tylko przez alkohol. Owrzeszczałam Jamesa przez to, że znalazłam się w złej sytuacji, a nie dlatego, że go nie znoszę. Pomogłam Gryfindorowi z meczem, bo chciałam, z własnej woli. Chciałam pomóc Jamesowi, bo go lubię.
O. Mój. Boże. Ja lubię Jamesa Pottera!

Oj, wiem, że Cassie jest ostatnio zmienna, ale może James po prostu tak wpływa na dziewczyny😏. Mam nadzieję, że rozdział jako taki xD. Standartowo proszę o zgłaszanie wszelkich błędów. I odrazu mówię, że nie wiem, kiedy będzie następny rozdział xD.

Edit: Sorki, że na początku nie dałam nazwy rozdziału xD

Mimo Wszystko | James Syriusz PotterDonde viven las historias. Descúbrelo ahora