Rozdział 16 - DNA

7K 250 3
                                    

Po koncercie skierowałyśmy się za kulisy gdzie nie obeszło się bez sprawdzania przepustek. Po chwili czekałyśmy w garderobie na zespół. Ja oczywiście rozłożyłam się na całej kanapie. Jednak nie poleżałam długo gdyż usłyszałam początek "Kill Me" The Pretty Reckless które ustawiłam jako dzwonek. Wyciągnęłam telefon z tylnej kieszeni. Zobaczyłam numer nieznany, dlatego wyszłam z garderoby aby poszukać łazienki, przy okazji odbierając telefon.
-Halo?- w końcu znalazłam upragnione miejsce, gdzie weszłam i zamknęłam się na klucz aby nikt mi nie przeszkadzał.
-Weronika? Z tej strony mama- stanęłam jak wryta. Wszystkie wspomnienia przeleciały mi przed oczami. Po co dzwoni? Nie robiła tego od kiedy powiedziałam jej że wyjeżdżam do Londynu.
-Cześć mamo- przywitałam się cichym głosem, bojąc się że emocje wezmą górę.
-Co tam słychać w Londynie? Radzisz sobie jakoś?- usłyszałam... troskę? To dość dziwne jak na nią, bo tak naprawdę nigdy się mną nie interesowała.
-Ymm... Dobrze. Pracuję, mam mieszkanie. Radzę sobie nawet dobrze- stwierdziłam.
-A kontaktowałaś się z ojcem lub z kimkolwiek z rodziny?
-Nie kontaktuję się z ojcem od roku.- poczułam jak oczy mnie pieką. Cholerne łzy. Nie płakałam od ponad trzech lat i nie chcę tego robić.-Ostatnio rozmawiałam z Gabrysią.
-Och. Przesłałam ci pieniądze na konto. Co miesiąc będę starała się to robić- oznajmiła. Jestem w szoku. Nigdy bym się nie spodziewała że się w ogóle odezwie po moim wyjeździe z kraju.
-Dziękuję. Mamo, muszę kończyć. Zadzwonię do ciebie jak będę miała czas.- pożegnałam się i wyszłam z toalety. Minutę później siedziałam z całym zespołem i ich dziewczynami. Przez cały czas siedziałam cicho, myśląc o rozmowie z mamą. Z zamyślenia wyrwała mnie Ruda.
-Co?
-Zbieramy się. Ja jadę do Hazzy, więc nie wiem jak wrócisz- oznajmiła na co wymamrotałam że spoko. Ubrałam na siebie ramoneskę i cicho szłam za wszystkimi w stronę parkingu. Pożegnałam się z każdym, po czym skierowałam się do mojego mieszkania. Musiałam wszystko przemyśleć, a spacer dobrze mi zrobi. Szłam tak z pięć minut, dopóki koło mnie nie zatrzymał się czarny Range Rover. Szyba opuściła się, a ja zobaczyłam charakterystyczny czarny nieład na głowie i orzechowe tęczówki Zayna.
-Wsiadaj- powiedział, wysiadając z auta.
-Nie, przejdę się- powiedziałam i poszłam w swoją stronę. Właśnie jedną z tych spraw był Malik. Nie wiem co do niego czuję. Wiem jedynie że to jest cholernie silne. Nigdy czegoś takiego nie czułam i to mnie właśnie najbardziej przeraża.
-Nie żartuj tylko wsiadaj, albo wsadzę cię do samochodu siłą- krzyknął za mną. Nic sobie z tego nie robiłam. I tak nic nie zrobi.
Wszystko działo się bardzo szybko. Nie miałam gruntu pod nogami, po chwili poczułam znajomy zapach. Piękne męskie perfumy z nutą dymu papierosowego i charakterystyczną woń jednego człowieka. Cholerny Malik. Zaczęłam go kopać i bić po plecach, jednak nic sobie z tego nie robił. Ba, on niósł mnie jak piórko.
-Kurwa! Zayn puść mnie jestem ciężka!- krzyknęłam na co pare ludzi na nas spojrzało.
-Wręcz przeciwnie. Jesteś lekka. Ty w ogóle coś jesz?- zapytał, na co mentalnie przybiłam sobie face palm. Jego pytanie było bardzo głupie zważywszy na to że jestem przy koście jeśli wiecie o co chodzi. Nie mam idealnej figury. Nie rozumiem dlaczego każdy mi mówi że jestem "w sam raz". To strasznie wkurzające.
Poczułam że siedzę na miękkim siedzeniu w aucie Zayna który po kilku sekundach siedział koło mnie. Przez całą drogę byłam zamyślona w tak wysokim stopniu, że nie zauważyłam że jedziemy w przeciwną stronę od mojego mieszkania.
-Gdzie jedziemy?- zapytałam w końcu.
-Do domu- odpowiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-Ale moje mieszkanie jest tam- wskazałam kciukiem do tyłu.
-Powiedziałem że do domu. Nie mówiłem że do TWOJEGO, miałem na myśli swój- oznajmił, na co spojrzałam na niego zirytowana. Nie dość że muszę wszystko przylemyśleć, to jadę do jego mieszkania.
Po około 20 minutach siedziałam w kuchni mulata, który robił dla nas gorącą czekoladę.
-Bita śmietana czy pianki?- zapytał patrząc na mnie zza ramienia.
-Bita śmietana- odpowiedziałam, po czym wróciłam do swoich myśli. Cholera. Według Smith jestem zakochana, a ja nie wiem co czuję. To jest dla mnie nieznane uczucie, które mnie przeraża, głównie przez to że jedna osoba tak na mnie działa.
-O czym myślisz?- zapytał, stawiając przede mną kubek z ciepłym napojem, ukrytym pod białą dużą chmurą bitej śmietany i dwoma waflowymi rurkami wbitymi w chmurę.
-O wszystkim. O rodzinie. O przyjaciołach. O...- niedokończyłam. Nie chcę zwierzać się Malikowi z moich uczuć. Choć może nie potrafię o tym mówić? Nieważne.
-Okej, nie chcesz nie mów. Po prostu martwię się o ciebie- po tych słowach moje serce zrobiło kozła.-Dziwnie się zachowywałaś gdy przyszłaś do garderoby.
Cholera. Nigdy nie mówiłam mu o mojej rodzinie, bo nie widziałam takiej potrzeby. A teraz? Nie mam pojęcia co robić.
-Mama do mnie dzwoniła- powiedziałam, po czym wzięłam łyka. Mogę z czystym sercem przyznać że ta czekolada jest jedną z najlepszych jaką piłam.
-I tym się tak przejęłaś?- podniósł pytająco brew, na co wypuściłam z świstem powietrze.
-Więc... Moja mama wzięła rozwód z moim ojcem i wyjechała z moją siostrą do Niemiec. Gdy jej powiedziałam że wyjeżdżam do Londynu pokłóciłyśmy się i od tamtego czasu nie odzywała się do aż do dzisiaj- powiedziałam, na co mulat zadał pytanie którego obawiałam się najbardziej.
-A co z twoim ojcem?
-Wolę o tym nie mówić- oznajmiłam spuszczając wzrok na kubek wypełniony do połowy.
-Rozumiem- wymamrotał Zayn, za co mentalnie mu dziękuję za to że nie ciągnie tematu. -Chodź.
Zrobiłam jak powiedział i poszłam za nim. Otworzył mi drzwi do jak się okazało jego sypialni. Ściany były koloru pastelowo niebieskiego, za to meble ciemnego brązu dzięki czemu się komponowały. Zayn otworzył jedne z dwóch par drzwi w pomieszczeniu po czym wrócił z koszulką, bokserkami i ręcznikiem.
-Trzymaj- podał mi rzeczy i wskazał na drzwi. Weszłam do wielkiej łazienki, gdzie znajdowała się wanna, wielki prysznic i inne potrzebne rzeczy. Rozebrałam się po czym weszłam pod prysznic. Czułam jak moje mięśnie się rozluźniają pod wpływem gorącej wody. Wylałam na dłoń męski żel pod prysznic po czym wmasowałam go w ciało. Później to samo zrobiłam z szamponem jabłkowym. Po chwili wycierałam się ręcznikiem i ubierałam rzeczy Malika. Spojrzałam na moje odbicie w lustrze. Wyglądałam strasznie. Bokserki były na tyle na mnie długie że zakrywały połowę ud. Przeczesałam włosy palcami i wyszłam z zaparowanego pomieszczenia. Zayn siedział na łóżku bawiąc się telefonem. Nagle podniósł głowę studiując mój wygląd przez co poczułam ciepło w policzkach oznaczające rumieńce.
-Łazienka jest wolna- wymamrotałam, na co mulat otrząsnął się i poszedł w stronę łazienki.-Zayn?
Odwrócił się w moją stronę i popatrzył na mnie pytająco.
-Dasz mi jakiś koc i poduszkę?- zapytałam, na co zmarszczył brwi.
-Po co?
-No żeby iść spać?- oznajmiłam, na co dalej nie rozumiał.-No na kanapie.
-Przecież będziesz spała tutaj na łóżku- oznajmił, na co miałam już zaprzeczyć ale powiedział krótko że "nie ma żadnego ale". Nie chcąc się kłócić położyłam się na wielkim łóżku które pachniało Malikiem. Mogę to nazwać zaynowatą wonią, która jest naprawdę piękna. Zamknęłam oczy i zasnęłam.

___________

1. Przepraszam za to że nie dodałam wczoraj rozdziału. Wypadło mi to z głowy.
2. Przepraszam również za błędy ale pisałam na telefonie.
3. Nie podoba mi się za bardzo ten rozdział. Tak jakby czegoś brakowało.

DNA/RNA (seria DNA, Zayn Malik fanfiction) ✔️Where stories live. Discover now