Rozdział 42 - DNA

4.9K 236 39
                                    

Minął miesiąc odkąd Zayn wrócił z mini trasy i jestem pogodzona z Doniyą. Było trudno się z nią dogadać, jednak później okazała się miłą i ciepłą osobą.
A teraz... jest wszystko w porządku. No dobra, niezupełnie. Nieważne.
W rozczochranych włosach i za dużej koszule byłam już w połowie schodów, gdy poczułam zapach naleśników, który pochodził z kuchni. Szybko pobiegłam do najbliższej łazienki, czując jak mój żołądek wywraca fikołki. Przez kolejne pięć minut zwracałam zawartość żołądka, który i tak był pusty. Usłyszałam jak otwierają się drzwi, a do pomieszczenia wchodzi mulat.
-Zayn, idź stąd.- wymamrotałam, trzymając głowę między kolanami. Niczego nie usłyszałam, zamiast tego poczułam jak siada obok i obejmuje mnie ramieniem. Wtuliłam się w jego postać, łapiąc szybko oddech.
-Już w porządku, Kruszynko. Wszystko jest ok...- szeptał do ucha, po czym podniósł mnie i położył na łóżku w naszej sypialni. Po chwili leżał koło mnie, głaszcząc po plecach.

-Wychodzę!- krzyknęłam aby Zayn mnie usłyszał. Kilka sekund później chłopak był już koło mnie.
-Gdzie idziesz?- zmarszczył brwi, patrząc na mnie troskliwym wzrokiem
Cholera. I co ja mam zrobić? Nie chcę go okłamywać ale też nie chcę się z nim kłócić.
-Idę się spotkać z Ashtonem.- przygryzłam nerwowo wargę, czekając na jego reakcję.
-Dobrze.- westchnął cicho, na co podniosłam w zdziwieniu brwi.
-Serio?- zapytałam w szoku.
-Tak. To że jestem o ciebie zazdrosny nie znaczy że mam zabronić ci się z nim spotykać.- wzruszył ramionami, jakby to była najoczywistrza rzecz na świecie.
-Wiesz że cię kocham?- na te słowa uśmiechnął się do mnie nieśmiało.
-Wiem ale możesz powtórzyć.
-Kocham cię.- cmoknęłam go w usta, po czym szybko wyszłam z domu, kierując się w stronę parku. Po 15 minutach byłam na miejscu. Nie musiałam długo czekać, bo po kilku chwilach witałam się z Ashtonem.
-Boże , jak ja cię długo nie widziałam.- wymamrotałam w jego ramienię, na co usłyszałam chichot. Odsunęłam się od niego, aby mu się przyjrzeć. Jego włosy były jak zawsze rozczochrane, a w oczach mogłam zobaczyć wesołe iskierki. Miał na sobie podartą bluzkę z logo Nirvany, czarne jeansy i schodzone trampki.
-Aż tak się stęskniłaś?- poruszał brwiami w górę i w dół, na co się zaśmiałam.
-Ale z ciebie idiota.- skwitowałam, mając na ustach lekki uśmiech.
-Tylko nie idiota.- pogroził palcem, na co pokazałam mu język. -To co? Kawiarnia? Bar?
Na ostatnie słowa poczułam jak lekkie mdłości, ale na szczęście szybko to opanowałam.
-To nie jest najlepszy pomysł.- wymamrotałam, rozglądając się dookoła.
-Ok, więc usiądźmy.- zrobiliśmy jak powiedział.
Na początku rozmowa się nie kleiła, jednak po kilku minutach gadaliśmy jak dawniej. Cały czas się śmiałam z jego żartów albo słuchałam co działo się u chłopaków z zespołu.
-Cały czas gadam co się u mnie działo, więc teraz ty.- powiedział blondyn, patrząc przed siebie.
-U mnie nie działo się nic ciekawego.- wzruszyłam ramionami, uśmiechając się lekko.
-No błagam. Takie kity wciskaj swojej ukochanej mamusi. A teraz spowiadaj się wujkowi Ashtonowi.- przy ostatnim zdaniu zmienił głos jakby mówił do małego dziecka.
-No na prawdę nic ciekawego.
-A co u Zayna i...- przerwał mu mój dzwonek.
-Halo?
-Hej. Chciałem się tylko dowiedzieć czy dobrze się czujesz.- usłyszałam głos mojego troskliwego narzeczonego.
-Wszystko jest ok. Jak będzie coś nie tak to dam ci znać.- oznajmiłam, uśmiechając się lekko. Kochany Malik.
-Jasne. Nie będę przeszkadzać. Kocham cię.
-Ja ciebie też.- gdy miałam już chować telefon, koło nas przechodziła kobieta, na oko w siódmym miesiącu ciąży. Urządzenie wypadło mi z dłoni, gdy myśli atakowały mój umysł. Cholera, to nie może być prawda.
-Nie za dobrze się czuję. Pójdę już.- zanim zdąrzył zareagować, ja już szłam w stronę wyjścia z parku.
Szybko wybrałam numer Soph, mamrocząc jak mantrę żeby odebrała.
-Tak?
-Jesteś w domu?
-Tak.
-Ok. Będę za 20 minut.- rozłączyłam się, po czym zaczęłam się rozglądać za apteką. Gdy tylko ją zauważyłam, weszłam do niej biorąc z półki kilka testów ciążowych. Zapłaciłam za nie i szybko schowałam do torby.
Po 15 minutach siedziałam w salonie Rudej, opowiadając jej wszystko.
-Boję się.- wyszeptałam, spuszczając głowę w dół.
-Dlatego trzeba się pozbyć strachu. Idź i zrób te testy. Potem będziemy myśleć dalej. Skierowałam się do łazienki, gdzie według instrukcji zrobiłam testy. Gdy tylko nasiusiałam na patyczki, zawołałam Rudą. Siedziała obok przez najdłuższe trzy minuty mojego życia. Kiedy takowe minęły, dziewczyna wstała i podeszła do umywalki na której były testy. Spojrzała na każdy po kolei, po czym zaczęła czytać instrukcję.
-Gratuluję. Nie jesteś w ciąży.- gdy tylko usłyszałam jej słowa, z oczu spadły mi łzy szczęścia. Cały czas sobie szeptałam ''nie jestem''.
Uśmiechnęłam się do Soph, na co odpowiedziała tym samym.
-Proszę, nikomu o tym nie mów. Zayn nie może się o tym dowiedzieć.- skinęła głową, na co ją przytuliłam.

Pomimo tego że wczoraj dowiedziałam się że nie jestem w ciąży, nie znaczy że nie pójdę do lekarza - przecież dalej nie wiem co mi jest. Wymioty mnie dzisiaj o dziwo nie męczyły, jednak apetyt nie powrócił tak jak tego chciałam. Ubrana byłam w powycierane jeansy, biały luźny t-shirt i glany. Nie miałam siły się malować czy układać włosów, dlatego są związane w niedbałego koka.
Aktualnie siedzę w poczekalni i przeglądam stare magazyny plotkarskie, z których dowiedziałam się że Niall planował celibat do małżeństwa czy że Harry swego czasu sypiał z czterdziestolatkami. Na samą myśl przeszły mnie nieprzyjemne ciarki.
-Veronika Lisowsky!- zawołała pielęgniarka, na co odłożyłam gazetę na stolik i skierowałam się do gabinetu.

Cholera! Przecież to nie może być prawda! Nie, nie, proszę, nie!
Wrzucałam do walizki tyle ubrań ile mogłam. Musiałam się spieszyć abym nie spotkała Zayna. Boże, jak ja go kocham. Może to głupie, ale przez to że go kocham - uciekam.
Gdy tylko bagaż był zapakowany, zadzwoniłam po taksówkę. Nie musiałam na nią długo czekać, gdyż była pod domem po 10 minutach. Żegnaj Londynie. Żegnaj Zaynie Maliku.

ZAYN
Wchodząc do domu, miałem dziwne uczucie. Nie wiem jak je opisać... Ból? Nie. Smutek? Trochę. Pustka? Tak, na pewno to.
-Ronnie?!- krzyknąłem, jednak nie usłyszałem odpowiedzi. Powtórzyłem czynność jeszcze dwa razy, z tym samym skutkiem. Wbiegłem po schodach do naszej sypialni, jednak widząc pustki na półkach w garderobie wróciłem do salonu. Wybrałem numer Ronnie ale odpowiedziała mi automatuczna sekretarka. Próbowałem się do niej dodzwonić kilka razy, jednak na marne. Moją uwagę przykuła świecąca się dioda w automatycznej sekretarce przy telefonie domowym, a koło... pierścionek zaręczynowy który jej dałem w Paryżu. Włączyłem odtwarzanie wiadomości głosowej. Po chwili usłyszałem głos mojej narzeczonej.
-Zayn...- zająknęła się, szlochając. -Tak bardzo cię przepraszam. W głównej mierze za to że uciekłam...- słysząc jej słowa, do uczu napłynęły mi łzy. -Nie zrozumiałbyś tego, jednak to dla dobra twojego i twojej przyszłości. Zawsze będę cię kochać niezależnie od tego co się stanie. Nie zapomnij o mnie.- nastąpił sygnał zakończenia nagrania, a ja oparłem się o szafkę. Po mojej twarzy spływały słone krople.
Ona odeszła. Odeszła i nie wróci. Już nigdy jej nie zobaczę. Ta mała blondynka już nigdy nie obudzi mnie z uśmiechem na ustach, nie będzie marudzić że jej się nudzi i nie będzie dla mnie wredna. Nie zobaczę jak się rumieni czy płacze.

Ronnie odeszła.
__________
Więc nastąpiła taka mała zmiana, a dokładniej to ostatni rozdział miałam dodać za tydzień, jednak stwierdziłam że to bez z sensu i z dwóch zrobiłam jeden. Niestety wyszło jak wyszło i rozdział jest do dupy a szczególnie perspektywa Zayna.
W każdym razie ogłaszam wszech i wobec że: TO WY DECYDUJECIE CZY BĘDZIE DRUGA CZĘŚĆ DNA.

Dlatego piszcie w komentarzach czy chcecie drugą część.

Pozdrawiam, Olka ;**

DNA/RNA (seria DNA, Zayn Malik fanfiction) ✔️Where stories live. Discover now