Prolog: Cierpliwość

287 35 7
                                    

Zmarszczyła brwi, kiedy człowiek się podniósł. Przecież to była ta mała dziewczynka, która krzyknęła na widok jej i Asriela! Tylko... co ją tu przywklokło?

Dziecko wstało z cichym jęknięciem i zaczęła pocierać obolały łokieć. Zaraz potem podniosła z ziemi swój plastikowy nożyk i wygładziła błękitną sukieneczkę.

- Wow... - szepnęła cicho, rozglądając się po jaskini. Kilka razy spojrzała w kierunku Chary, ale nie zwróciła na nią jakoś większej uwagi.

Księżniczka Podziemi zmarszczyła gniewnie brwi i zaraz krzyknęła:

- Spójrz na mnie!

Dziewczynka gwałtownie odwróciła głowę w jej stronę; Chara zauważyła w tych niebieskich oczach przerażenie. Przełknęła głośno ślinę i dzierżąc w drobnej dłoni plastikową zabawkę, ruszyła dalej.

Charze tym bardziej dało to do myślenia. Musiała ją jakoś usłyszeć, ale czemu jej nie widziała? Dlaczego dopiero teraz się obudziła? I gdzie była?

Nie chciała znów być sama. Ruszyła za dziewczynką, intensywnie nad tym wszystkim myśląc. Kiedy rozglądała się dookoła, z miłym zaskoczeniem zauważyła, że nic się nie zmieniło. Uśmiechnęła się sama do siebie. W tej dziwnej pustce już zdążyła zapomnieć, że Podziemie ma swój urok, którego nie ma na powierzchni.

- Ojej! - pisk dziewięciolatki wyrwał ją z zamyśleń. Z pogardą spojrzała w jej stronę i z rozbawieniem zauważyła, że przestraszyła się białej żaby.

- To Froggit - wywróciła oczami. Żałosne.

- Froggit... - powtórzyło szeptem dziecko. - Proszę, żabciu, odsuń się. Nie chcę cię skrzywdzić.

- On cię nie rozumie - Chara wybuchnęła śmiechem. Ludzie... zapamiętała ich znacznie silniejszych. I brutalniejszych. Albo coś się pozmieniało podczas jej nieobecności, albo ta mała dziewczynka musi być wyjątkiem na milion.

- NIE!

W jednej chwili wydarzyło się kilka rzeczy. Żaba skoczyła na dzieciaka, dotkliwie go raniąc, przez co ten krzyknął z bólu i wywrócił się na ziemię. Otoczenie wokół nich przybrało ciemniejsze barwy. Dziewczynka weszła w tryb walki. Dopiero teraz Chara zauważyła, że przed blondynką zmaterializowała się dusza; lśniąca, jasnoniebieska.

- Cierpliwość, co? Wątpię, czy to cię uratuje - nastolatka uniosła wargi w nieprzyjemnym uśmiechu.

Blondynka zaczęła szybko oddychać. Była przerażona, a Chara się jej nie dziwiła; z dwudziestu punktów życia zostało jej jedynie piętnaście.

Wstała, i nie przejmując się krwawiącą raną wynikającą albo z upadku, albo z ataku żaby, zaczęła mówić kojącym tonem:

- Już, spokojnie... - głosik delikatnie jej drżał. - Jesteś... naprawdę... śliczną żabcią.

Froggit spojrzał na nią zaciekawiony. Chara doskonale wiedziała, że nic nie rozumiał; przynajmniej nie w tym języku. Zauważyła jednak, że "żabci" spodobały się te słowa. Stworzenie zakumkało w odpowiedzi.

- Tak, mały. Jesteś naprawdę śliczny! - zaśmiała się cichutko. Potworek, w wyjątkowo dobrym humorze, oddalił się od niej. Dziewczynka westchnęła ciężko. - Ja... słyszę cię. Powiedziałaś, jak się on nazywa... i czy mnie rozumie. Kim jesteś? Dlaczego się ukrywasz.

Chara zmarszczyła brwi. Dopiero teraz powoli wszystko stawało się jasne. To nie był kolejny, dziwny koszmar i nie obudzi się za chwilę w swoim łóżku w zamku, a Asriel nie będzie jej pocieszał. To wszystko... wyjście na powierzchnię, wioska, śmierć i nicość, w której spędziła tyle lat... Zacisnęła dłonie w pięści, powstrzymując łzy wściekłości. Skoro nie żyje, to czemu nadal istnieje? Powinna zostać wymazana z tego świata...

- Moje dziecię... - poznała ten głos. Odwróciła się w stronę wielkiego, humanoidalnego kozła, na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Wreszcie ktoś, kogo znała! Chciała krzyknąć, podbiec do niego i po prostu się przytulić... ale to nie było możliwe. Przecież ona nie żyje, a jedyną osobą, która może ją usłyszeć, było to mała dziewczynka.

Dziecko odwróciło się w stronę króla. Chara zauważyła, że mocniej ścisnęła w dłoni zabawkowy nożyk. Księżniczka chciała się roześmiać. Naprawdę to żałosne stworzenie bało się Asgore'a? Może i wyglądał na górnego, ale to najbardziej łagodny potwór, jakiego kiedykolwiek poznała. Chara zastanawiała się tylko, czemu kozi tata był ubrany w złotą zbroję, a w łapie trzymał czerwony trójząb.

- Dzień dobry - powiedziała grzecznie dziewczynka. Asgore westchnął ciężko, a na jego pyszczku pojawił się wyraz smutku. Chara pomyślała, że pewnie był załamany po śmierci jej i Asriela. Na tą myśl poczuła ukłucie w sercu.

- Jak się nazywasz, dziewczynko? - spytałem król, a jego głos był przepełniony smutkiem. Charze bardzo się to nie spodobało.

- B-Bethany - wyjąkała.

- A więc, Bethany... miło było Cię poznać - kolory znów pociemniały, tak, jak w przypadku ataku Froggita. - Żegnaj.

Sześcioro Upadłych || Undertale FF Where stories live. Discover now