Rozdział 3: „Reprezentant odwagi."

152 21 3
                                    

— Powtarzasz ataki, Undyne. Postaraj się o różnorodność.

Minęły dokładnie dwa tygodnie, odkąd się ocknęła. Coraz częściej przyglądała się potworom; a to Gasterowi i jego pracownikom, innym razem dinozaurzycy Alphys i jej przyjaciółkom. Wysłuchiwała plotek w Snowdin na temat jej i Asriela oraz lamentu ducha żalącego się kuzynowi, że chce zostać gwiazdą. To wszystko ją nudziło; zero akcji, same dialogi. Czemu teraz stała się na to wszystko taka obojętna?

Przynajmniej treningi były inne. Za życia ojciec wielokrotnie opowiadał jej o Undyne i o tym, jak kilka razy chciała wyzywać go na pojedynek. Osobiście, nigdy jej nie poznała. Nie skupiała się bardzo na relacjach między  potworami; znała  Asriela, Sansa, niekiedy widywała Gastera czy jakichś żołnierzy. Wielokrotnie również wdawała się w bójki... ale nigdy nie poznała właśnie Undyne, o dziwo.

Kiedy odeszła Toriel, Asgore początkowo stracił nadzieję. Wpłynęło to również na królestwo; przez jakiś czas i reszta mieszkańców chodziła przygnębiona. Władca to zauważył i chciał jak najszybciej to zmienić, znaleźć jakieś zajęcie, ożyć. Trenowanie Undyne bardzo poniosło go na duchu. Kiedy nie ćwiczyli, małolata paplała wesoło o Gersonie, żółwiu, który zajął się nią po śmierci rodziców, oraz prosiła króla, by opowiedział jej o ludziach i wojnie. To ona i jej gadulstwo sprawiło, że Asgore się nie poddał.

Undyne była czymś w rodzaju humanoidalnej ryby. Posiadała turkusowe łuski oraz, co zdziwiło Charę, czerwone włosy spięte w kucyk. Była młoda, ale pomimo tego była całkiem dobrze zbudowana. Pewnie musiała bardzo dużo ćwiczyć, by osiągnąć taki efekt, przemknęło Charze przez myśl.

Ryba zmrużyła swoje żółte ślepia, kiedy usłyszała uwagę króla. Zaczęła atakować z coraz większą zawziętością, wyraźnie się przy tym męcząc. Król zdecydował, że już czas na przerwę. 

  — Idzie ci coraz lepiej  — pochwalił ją Asgore, kiedy oboje upadli na trawę. Undyne, jakby z wyrzutem,  spojrzała na niego spod czerwonej grzywki.

— Mówisz tak, żeby mnie pocieszyć — mruknęła bardziej do siebie niż do króla, zaczynając bawić się swoją błękitną włócznią. Chary nie zdziwiło to, że Undyne nie zwróciła się uroczyście do króla. Z tego co wiedziała, nigdy nie zwróciła się do niego z należytym szacunkiem – nie licząc tych kilku chwil, kiedy świadkami były inne potwory.

— Musisz wiedzieć, że nie lubię kłamać — władca posłał jej przyjazny uśmiech. — I śmiało mogę powiedzieć, że jeżeli dalej będziesz czyniła takie postępy, zostaniesz kimś wielkim.

— Naprawdę? — ślepia zalśniły jej z ekscytacji. — Będę bohaterką? Jak Gerson?

— A nawet większym.

Ryba wyraźnie się ożywiła. Chara poczuła, jak bije od niej determinacja. Księżniczka musiała przyznać, że król miał rację. Jeżeli Undyne przejdzie szkolenie i trochę podrośnie, na pewno będzie jednym z najsilniejszych potworów.

Chara zajęła miejsce tuż przed nimi. Za życia rzadko rozmawiała z królem; zajmował się sprawami królestwa. A kiedy on miał chwilę wolnego czasu, to Chara znikała z Asrielem w Ruinach, na długie godziny. Teraz zaczęła żałować, że spędzała z nim tak mało czasu i nie zdążyła go tak dobrze poznać.

Czasem żałowała wielu rzeczy. Chociażby upadku tutaj i jej głupiego poddania się. Powinna walczyć o ojca – doskonale znała go z tej lepszej strony i wiedziała, że to przez żałobę i alkohol. Ale zamiast walczyć, chciała się zabić. Jak zwykły tchórz. Wielokrotnie powracała w myślach, do swojego domu. Ojciec widział jej śmierć, płakał za nią. Czy to ona sprawiła, że i on się poddał? Zacisnęła powieki. Młoda i głupia.

— Uwolnię potwory! — krzyknęła Undyne, a Chara mimowolnie się uśmiechnęła. Też miała w sobie tyle energii, i nadziei. Nawet ten sam cel. Gdyby tylko żyła, na pewno mogłaby się jakoś z nią dogadać.

— Niewątpliwie.

Chara poczuła się dziwnie. Ogarnęło ją dziwne przeczucie, poczuła ukłucie w okolicach, gdzie powinna być jej dusza. Nie wiedziała, o co chodzi. Po raz pierwszy poczuła coś takiego. Coś kazało jej iść do Ruin... i to też uczyniła. Z wielką niechęcią. Do tej pory te treningi były jej jedyną rozrywką.

Opanowała moc teleportacji... prawie. Chciała się znaleźć tuż przy wejściu do góry, a zamiast tego otoczyły ją fioletowe ściany Ruin. Ponaglana owym dziwnym przeczuciem, czym prędzej ruszyła w stronę wejścia do potworzego królestwa.

Już z daleka go zauważyła.

Chłopak podniósł się z kwiecistego łoża z cichym jękiem. Może i nie wywołał duszy, ale i tak mogła zauważyć pomarańczowe serce – oto przed nią stał reprezentant odwagi. Człowiek odgarnął z wysokiego czoła brązowe kosmyki oraz chwycił za leżące obok niego bokserskie rękawice. Był zdecydowanie starszy od Chary i widać było, że był typem sportowca – chociażby po jego budowie ciała.

Ruszyła za nim. Czuła, że posiadał determinację, ale znacznie mniejszą od Undyne. Bethany również ją posiadała... każdy człowiek, bez wyjątku, posiadał determinację? W mniejszym stopniu, ale jednak...? Prawdopodobnie.

Na razie postanowiła się nie ujawniać. Może później... kiedy nadejdzie dogodna okazja.

Sześcioro Upadłych || Undertale FF Where stories live. Discover now