26. Okruchy szaleństwa

4.1K 513 127
                                    

Nora stanęła na przeciwko Niemego. Jej ogon ruszał nerwowo w lewo i prawo. Napięła wszystkie mięśnie i postawiła pierwszy krok w jego kierunku, gdy poczuła na swoich barkach silny uścisk.

- Zostaw mnie! - krzyknęła, próbując wyrwać się z uścisku Diany. - On nas zostawił!

- Nora! Uspokój się!

- Dlaczego go bronisz?! - Lwica nie dawała za wygraną, wierzgając we wszystkie strony. - On nas opuś...

Kobiety zaczęły się szarpać, lecz nim ich kłótnia rozpoczęła się na dobre, została przerwana przez szczęk broni. Oczy wszystkich skierowały się w stronę Aira, który pewnie mierzył w sam środek głowy Niemego.

- Gdzieś ty był? - spytał, kładąc palec na spuście. - Szczerze? Nie obchodzi mnie jak to zrobisz, lecz lepiej byś cudem odzyskał głos.

- Ludzie! Już całkowicie wam odbiło?! - krzyknęła oburzona Diana. Opuściła Norę i stanęła pomiędzy Niemym, a resztą grupy. - Nie widzicie, że on nie uciekł, a otworzył nam drzwi?

Przez chwilę panowała cisza, podczas której Air opuścił broń. Wydawać by się mogło, iż sytuacja została opanowana, gdy nagle głos zabrała Nora:

-A może ty jesteś z nim w zmowie? - Nora wyciągnęła ostatni nóż jaki jej pozostał. - Dlaczego nie zaatakowałaś tego mutanta wcześniej? Czemu czekałaś aż do momentu w którym niemal nas nie zabił?

- Widziałaś jaki był silny! Sama to widziałaś! Co według Ciebie miałam zrobić - powiedziała z wyrzutem. - Rzucić się na niego i dać zabić jak robaka? Musiałam czekać, aż go osłabicie.

- I dlatego czekałaś, aż prawie zginiemy? Nie wierzę ci, ty nędzna... - Nora zrobiła dwa kroki w przód, kiedy za rękę chwycił ją Air.

Przez chwilę ich spojrzenia się spotkały. W złotych oczach kobiety dało się dostrzec odrobinę obłędu.

- Nora... teraz to panikujesz. Musimy stąd wyjść. Chodź...

- A więc ty też jesteś po ich stronie! - Gwałtownie wyrwała swoją dłoń z uścisku mężczyzny. - Zdrajcy! Wszyscy jesteście przeciwko mnie! Wszyscy!

Kundel wyszedł zza Aira, popychając go lekko na bok i podszedł do przyjaciółki.

- Idziemy do domu - odparł, z trudem, wstając na dwie nogi i wyciągając w stronę kobiety zakrwawioną łapę. - Zabiorę cię do domu. W bezpieczne miejsce.

Kobieta bacznie obserwowała wszystkich zebranych, aż jej wzrok skupił się na postaci Kundla. Mężczyzna chwiał się na bolących nogach więc co chwilę musiał łapać na nowo równowagę.

- Chodźmy - powtórzył, zmęczonym głosem.

~~.~~

Wyjący alarm i huk strzałów przyprawiał o ból głowy, a odór krwi z każdą chwilą stawał się coraz bardziej wyrazisty. Mała, pokryta futrem dziewczynka stała w cieniu budynku. Jej złote oczy były świadkami strasznych scen. Kolejne mutanty bezsilnie próbowały przedostać się do ogrodzenia. Rzadko któremu udawało dostać się chociaż w jego pobliże, padając od strzałów karabinów. A jeśli cudem dotarł do ogrodzenia, to padał niczym rażony niewidzialną siłą. Sterta trupów z każdą chwilą stawała się większa.

- Air, dasz radę - powiedział Niski, kładąc jedną ze swych gryzonich łap na ramieniu chłopca.

- Nie dam... - odparł, powstrzymując napływające łzy. - Jestem za słaby, zginę...

- Nie, nie zginiesz i nie jesteś za słaby. Jesteś silny jak mało kto. - Niski wyciągnął, do Aira drugą rękę na której leżał nieprzytomny szkielet. - Weźmiesz Fnetsa i przelecisz z nim nad ogrodzeniem, on ciężki nie jest. Następnie poszukasz jakiegoś bezpiecznego miejsca, dobrze?

Co wiesz o potworach?Where stories live. Discover now