Część 1 - 3

6.9K 323 314
                                    


Soundtrack do rozdziału:
Pearl Jam - Jeremy

Kiedy wróciłam ze szkoły dom był pusty. Karen pracowała do późna w szpitalu, a Katherine oznajmiła mi wcześniej w szkole, że od razu po zajęciach wychodzi z Perrie na zakupy (nie ma to jak kilkugodzinne przyjaźnie).

Pierwsze co to rzuciłam plecak na kanapę w salonie, a potem włączyłam MTV na tyle głośno, by słyszeć głos Shane'a z Faking it w kuchni, podczas robienia sobie herbaty. Tak właśnie wyglądał każdy mój dzień w wakacje - telewizja/laptop. No, nie żeby miało się coś zmienić.

Na lodówce Karen zostawiła mi kartkę z prośbą o zrobienie zakupów. Na jej widok przewróciłam oczami bo miałam szczerą nadzieję, że nie będę musiała ruszać tyłka z domu. Najlepszym rozwiązaniem było załatwienie tego od razu, by potem mieć spokój. Z ciężkim westchnięciem włożyłam pozostawione pieniądze do kieszeni, następnie na stopy wsunęłam vansy, na ramiona zarzuciłam parkę i z krzywym wyrazem twarzy wyszłam z domu.

Odnalezienie najbliższego sklepu trochę mi zajęło, nie znałam kompletnie tej cholernej okolicy. Na ulicy było pusto, nie widziałam choćby jednego samochodu. W sklepie też prawie nie było ludzi. Czułam się tutaj naprawdę jak w jakimś opuszczonym, wymarłym mieście i to jest całkiem niepokojące.

Minęło około piętnaście minut, gdy skreśliłam ostatnią rzecz z listy. Brakowało mi jedynie w koszyku moich ulubionych płatków Lucky Charms. Stanęłam przed wysokim regałem, a uśmiech satysfakcji rozświetlił moją twarz, gdy wreszcie odszukałam je wzrokiem. No, do czasu, aż uświadomiłam sobie, że są one na najwyższej półce...

Nie było szans, abym mogła po nie ściągnąć. Zirytowana starałam się do nich doskoczyć, co wcale nie dawało rezultatu. Dopóki jakaś znajoma, magicznie wysunięta z boku ręka nie pojawiła mi się przed oczami i nie ściągnęła jednego pudełka. Z pretensjonalnym westchnięciem odwróciłam się w stronę tej osoby chcąc zobaczyć kim jest i momentalnie pożałowałam, że to zrobiłam.

Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że mam naprawdę cholernego pecha.

- Tego potrzebujesz, maleńka? - Niall stał przede mną z satysfakcjonującym uśmiechem kpiąc ze mnie. W ręce trzymał pudełko płatków i prowokująco nim potrząsnął. - Strasznie żałośnie wyglądasz, gdy próbujesz do nich doskoczyć.

Skrzyżowałam ramiona na piersi.

- Możesz mi to dać? - skinęłam po pudełko, a on podniósł rękę wyżej.

- Nie.

Czy to są do kurwy jakieś żarty?

- Proszę cię, przestań mi dokuczać - jęknęłam zrezygnowana.

- Nie.

- Dlaczego? - zacisnęłam ze wściekłości pięści.

- Nudzę się.

Nie byłam pewna, czy przypadkiem się nie przesłyszałam.

- To, kurwa, świetnie, ale rób sobie żarty z kogoś innego, a nie ze mnie! Mam cię dość.

Naprawdę nie spodziewałam się, że w odpowiedzi wybuchnie nagłym, niepohamowanym śmiechem, że prawie będzie się zginał w pół. Ja stałam jak ostatnia kretynka przed nim, cała czerwona - ze złości i poniżenia.

- Nie spodziewałem się, że masz taki niewyparzony język. Przekleństwa zabawnie brzmią z twoich ust - dalej się śmiał. - Mogłabyś mówić coś sprośnego dla mnie, maleńka - oblizał wargi.

Sorry Baby, You're An Asshole  || n.hWhere stories live. Discover now