9

7.2K 561 48
                                    

Brunet późnym popołudniem szykował sobie coś na ząb, kiedy znów spotkal kapitana w kuchni. Usiadł niedaleko niego. Zjadł bardzo mało, prawie nic. Nie wiedział czy to przez stres, czy przez to, że wciąż żyje przeszłością. Badźgał widelcem w jedzeniu, chcąc zmusić się do skończenia posiłku. Westchnął cicho i zwrócił wzrok na kaprala. Uśmiechnął się na wspomnienie o dzisiejszej sytuacji. Nagle do kuchni weszła Mikasa. Usiadła obok Erena ze zmartwionym wzrokiem.
- Wszystko dobrze, Eren? Wydajesz się być zmęczony... Do czego ten kapral znowu cię zagonił? - wyszeptała ostatnie zdanie, jak najciszej potrafiła.
- Tak, tak, wszystko w porządku, tylko... Zacząłem znow myśleć o Isabel i nie mogę się od tego uwolnić -zaśmiał się nerwowo.
- Przestań o niej myśleć... Nie warto się nią tak przejmować.
- Wiem, że powinienem przestać... -objął twarz w dłonie. - A u ciebie wszystko okej? - spytał, patrząc na nią. Zauważył, jak odprowadza wzrokiem kaprala, który wychodził właśnie z kuchni. - Zaszło coś między tobą a kapitanem? - spytał.
- Nie przepadam za nim... - Eren zaśmiał się.
- Trudno jest go polubić...
- Szczególnie po tym, co się wydarzyło na sali sądowej...
- Aaa, o to ci chodzi? - podrapał się niezręcznie po karku.
- Nie ma co rozpamiętywać... -westchnął i wstał z krzesła, kierując się do swojego pokoju. - Smacznego, Mikasa - rzucił krótko, widząc, że dziewczyna szykuje dla siebie posiłek. Wrócił do swojego pokoju i spojrzał za okno. Było naprawdę ciepło i słonecznie. Dostrzegł Levi'a przed budynkiem, który wraz ze swoim oddziałem, wybranym spośród najlepszych zwiadowców, szykował się do swojego treningu. Wyszedł z budynku, by usiąść niedaleko nich. Chciał przyglądać się ich ćwiczeniom. Może poprawi tym swoje umiejętności? Jednak ich trening był na zupełnie innym poziomie, niż nowych rekrutów. Zaskoczony intensywnością ćwiczeń, obserwował wszystkich dokładnie. Jego wzrok stanął na kapralu. Nie mógł oderwać od niego wzroku. Był zachwycony pokazem jego umiejętności. Uśmiechnął się szeroko, widząc skupienie kapitana. Dobrze wiedział, że jego podziw do Levi'a nigdy nie zniknie. Gdy tylko trening się zakończył, szatyn wykończony opadł na ziemię. To był zdecydowanie jeden z najcięższych treningów. Wziął kilka głębszych oddechów i podniósł się do pozycji siedzącej. Dopiero po chwili zauważył, że ktoś go obserwuje. Brunet chciał do niego podejść, ale się obawiał. Pomachał mu z daleka, pokazując kciuk w górę, który miał oznaczać, że naprawdę dał z siebie wszystko. Podbiegł do kapitana, dopiero gdy wracał do budynku.
- Dobra robota, heichou. Naprawdę jest Pan niesamowity - uśmiechnął się, zachowując swoją grzeczność. Levi spojrzał na niego. Pochwała jakiegoś dzieciaka nie robiła na nim wrażenia. Stwierdził jednak, że się odezwie.
- Byłeś tu przez cały trening? - rzucił od niechcenia. Eren przytaknął głową. Nie wiedział czemu, ale rozpierała go duma. Jakby to on osiągnął ten poziom, co kapitan.
- Jak nie okażesz się taką ciotą, to będziesz trenował tu z nami.
- N-naprawdę? - otworzył szerzej oczy w zdziwieniu.
- Tylko nie podniecaj się za bardzo, ale ty masz największe szansę, dzięki swojej mocy - brunet uśmiechnął się szeroko prawie ze łzami wzruszenia. Był przeszczęśliwy. Ćwiczenie u boku kapitana było naprawdę ważną dla niego rzeczą.
- Tak, heichou! - zasalutował niedbale. Nawet jeśli to treningi, na których może się wykończyć, były dla niego jak najlepsza nagroda. Chciał w końcu pokonać wszystkich tytanów! Jego oczy zabłysnęły determinacją. Kapral widząc to, poklepał go po głowie i odszedł do swojego pokoju. Eren zaskoczony spojrzał w jego stronę. Uśmiechnął się delikatnie i wrócił do siebie. Znowu nie miał ochoty na jedzenie, więc od razu zasnął.

Jego uśmiech... | EreriWhere stories live. Discover now