XVII

109 24 0
                                    


Szli szpitalnym korytarzem, do wskazanej przez recepcjonistkę sali. Milczenie, które nad nimi ciążyło nie było naturalne, wydawało się wręcz natrętne. Szybko przedzierali się przez kolejne labirynty ostatecznie stając pod odpowiednią salą. Po drodze omówili wszystkie warunki ugody. Gruby miał dać Królowi propozycję nie do odrzucenia tak, by młody nie dowiedział się, że maczała w tym palce Nina. Sztuka szantażu.

Dziewczyna zapukała do drzwi lekko i je uchyliła.

W środku stało sześć łóżek, po trzy z obydwu stron. Na ostatnim pod oknem z lewej strony leżał Król. Nie wyglądał na kogoś, kto przed chwilą miał wypłukany żołądek, raczej jak niesforne dziecko, które pcha się bez pozwolenia na świeżo pościelone łóżko. Leżał na boku i pisał coś na smartfonie. Najpierw zauważył Ninę i uśmiechnął się, lecz gdy za Presleyem pojawił się też Gruby, wyraz twarzy zmienił się natychmiast.

– Co on tu robi – wycedził z wściekłością. Pacjenci na innych łóżkach (w większości emeryci) posłali mu zdziwione spojrzenie.

– Chce z tobą pogadać – wyjaśniła szybko dziewczyna.

– O czym niby? – mruknął chłopak. – Wydaje mi się, że nie mamy wspólnych tematów.

Gruby wyprosił z sali Ninę i Elvisa, natomiast sam stanął nad łóżkiem swojego pracownika. Król usiadł po turecku i posyłał szefowi wkurzone spojrzenia.

– Twoi przyjaciele mówili, że masz problemy – zauważył.

– Naprawdę? – spytał ironicznie chłopak. – Nie zauważyłem, byłem zbyt zajęty pracą.

Gruby odchrząknął.

– Nie będę owijał w bawełnę. Nie interesuje mnie stan twojego zdrowia, ani twoje prywatne problemy, ale nie mogę stracić pracownika, więc proponuję ci układ – kłamał. Tak naprawdę w każdej chwili mógł zatrudnić kogoś na miejsce Rudolfa.

– Cóż, przynajmniej obyło się bez ściemniania, że panu na mnie zależy.

– Moja propozycja. Załatwiam ci płatny urlop, który spędzisz w najlepszym ośrodku odwykowym w okolicy. Zatuszujemy fakt, że w ogóle posiadałeś amfetaminę, za nic nie będziesz musiał odpowiadać, otrzymujesz pełny immunitet.

– Domyślam się, że jest jakiś warunek – mruknął ze zniecierpliwieniem.

– Po odwyku wrócisz grzecznie do Mrowiska.

Król wybuchnął śmiechem, zwracając na siebie uwagę innych pacjentów w sali. Ostentacyjnie złapał się za brzuch i upadł na poduszki leżące za nim. Gruby starał się uciszyć go piorunującym spojrzeniem.

– Śmieszny pan – wydusił wśród ataków śmiechu. – Co jeszcze, może mam panu wylizywać buty z tego gówna, po którym pan łazi?

– Daje ci możliwość nie wylądowania na ulicy jako skończony narkoman, więc lepiej to przemyśl.

– Ok, o co tu chodzi? O każdego pracownika pan tak walczy? Czy po prostu liczy pan na romans? – Rudolf uśmiechnął się pod nosem.

– Król, skończ, zanim zaczniesz.

– Przykro mi, ale właśnie składam oficjalnie wymówienie. Mam w dupie pana Mrowisko i cały ten odwyk. Nie jestem uzależniony. I nie jestem gejem.

Gruby uniósł brwi.

– Zakładam, że po tych lekach, które ci podali masz omamy słuchowo-wzrokowe i jeszcze przemyślisz moją propozycję na trzeźwo. Radziłbym nie podejmować takich decyzji zbyt pochopnie.

Król pokazał szefowi środkowy palec i w ramach manifestu odwrócił się do niego plecami. Mężczyzna westchnął głęboko i chłopak słyszał jeszcze, jak mruknął pod nosem „przeklęty bachor", po czym opuścił salę. W drzwiach wyminęła go Nina, która jak najszybciej chciała porozmawiać z Rudolfem.

– Wszystko ok? – spytała siadając na jego łóżku. – O czym z nim rozmawiałeś? – Odwrócił się przodem do niej, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. – Istnieje jakiś sensowny powód twojej nagłej euforii, czy szczerzysz się do mnie czysto hobbystycznie?

– Tak jakoś – mruknął. – Widzę, że wzięłaś z biura mój garnitur.

Podała mu marynarkę, on chwycił ją mocno i niemal przytulił do siebie. Nina miała całą masę pytań i nie wiedziała od czego powinna zacząć. Ostatecznie jednak, wybrała temat, który na chwilę obecną najbardziej krążył jej po głowie.

– Czego chciał Gruby? – doskonale wiedziała, sama wymyśliła scenariusz, ale jedynym czego nie mogła przewidzieć była reakcja Rudolfa.

– Proponował mi odwyk, immunitet, bla, bla, bla...

– Zgodziłeś się mam nadzieje? – spytała.

– Oczywiście, że nie. Za Chiny nie wrócę do Mrowiska. Grzecznie mu odmówiłem.

– Czyś ty do reszty zwariował!? – wykrzyknęła. – Uzależniłeś się od tego gówna, nie stać cię na leczenie, musisz utrzymać siebie i matkę, poza tym w każdej chwili możesz trafić do pierdla za samo posiadanie amfetaminy i ty jeszcze mówisz, że tak po prostu rzuciłeś robotę!?

Uśmiech nie zniknął z jego twarzy.

– Co ma być to będzie.

– Popier... – w porę się opanowała, kiedy zobaczyła miny innych pacjentów na sali. – Pojeb... – tak też źle. – Porąbało cię? I czego się tak szczerzysz!?

– Tą pasjonującą dyskusję dokończymy później. Idę do toalety.

– Teraz? Chyba wytrzymasz te kilka minut?

Z początku nie wydawało jej się to podejrzane. Chciał skorzystać z toalety, a że akurat w takim momencie, co zrobić. Wstał i wyminął ją, lecz ona nie dała tak łatwo za wygraną. Chwyciła za rękaw marynarki, którą wciąż kurczowo ściskał, a wtedy z jej wewnętrznej kieszonki wypadł foliowy woreczek. Głucho uderzył w kafelki na podłodze. Król zatrzymał się i gapił się to na swoją zgubę, to na Ninę.

– Zostaw to... – ostrzegła. – Nie pójdziesz się znowu naćpać, nie ma mowy.

Nie posłuchał. Chwycił woreczek i pobiegł w stronę drzwi. Oczywiście. W marynarce miał resztki towaru, więc szybko wykombinował jak uśpić czujność wszystkich i dać upust uzależnieniu. Była głupia, jeśli myślała, że to płukanie uwolni go od uzależnienia.

Emeryci na bieżąco śledzili sytuację. Rudolf był już przy drzwiach, kiedy stanął przed nim Elvis i zagrodził mu drogę.

– Dokąd lecisz? – spytał, krzyżując ręce na piersi.

Król poczuł się otoczony. Jego stan psychiczny obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni. Przed chwilą był wesoły, ale jedynym tego powodem była nadzieja, że zaraz wciągnie kolejną porcję prochów. Miał w głębokim poważaniu, że prawie zginął, za nic nie chciał rezygnować z przyjemności, jaką była amfetamina. Nie przyznałby się do tego głośno, ale uzależnił się od niej. Cholernie.

Presley wyrwał mu woreczek z dłoni. Nina stanęła za Rudolfem i położyła dłoń na jego ramieniu.

– Dla twojego dobra, przekażemy Grubemu, że przyjmujesz jego propozycję.

Król [THE END]Where stories live. Discover now