dwudziesty piąty

5.6K 292 21
                                    

CLARA

Nie mogłam w to uwierzyć! Od tamtej chwili byłam dziewczyną Morgana. Ten chłopak doprowadził mnie do szaleństwa, ten głupek co nie potrafił się pohamować na historii, a jednocześnie mój bohater. Byłam pewna, że długo w to nie będę mogła uwierzyć.

James mocno mnie do siebie przyciągnął, trwaliśmy tak dobre kilka minut. Żadne z nas nie chciało się odzywać; nie trwaliśmy w niezręcznej ciszy, a raczej napawaliśmy się szczęściem. Marzyłam, aby ta chwila trwała wiecznie, dobrze się przy nim czułam, a co najważniejsze, miałam pewność, że byłam bezpieczna w jego ramionach. Sam wiele razy mi powtarzał, że nie pozwoli, aby cokolwiek mi się stało. Wierzyłam mu.

― Oglądasz coś ciekawego? ― zapytał, odsuwając się.

― To jest jakieś popaprane! ― zaśmiałam się.

― Chłopaki z sąsiedztwa? ― uniósł brew. ― Gorszego filmu nie mogłaś włączyć.

― Ta babcia mnie rozśmiesza. ― powiedziałam, siadając na łóżku.

James poszedł pod prysznic. Położyłam się i w dalszym ciągu oglądałam ten film. Najbardziej śmieszył mnie " Wściekły pies" oraz jego babka, która nieźle kręciła bioderkiem w kościele i paliła zioło. Nie byłam pewna, czy chciałabym mieć taką babcię, ale na pewno byłoby wesoło.

Szatyn wrócił po dwudziestu minutach. Położył się obok mnie i od razu zabrał mi laptopa. Tak bez zapytania. Patrzyłam uważnie, co robi. Byłam zła, że nie pozwolił mi skończyć oglądać filmu, tylko włączył jakiś bezsensowny horror. Wiedziałam, że po nim będę miała koszmary, więc przytuliłam się do chłopaka i zamknęłam oczy.

― Śpij dobrze królewno. ― cmoknął mnie w czoło.

*Następny dzień*

Czułam, jak ktoś głaskał mnie po włosach Otworzyłam leniwie oczy i pierwsze co zobaczyłam, to była uśmiechnięta twarz Jamesa. Uśmiechnęłam się, chłopak lekko mnie pocałował i kazał wstać, tym samym, przypominając mi, że miałam iść do Valerii.

― Chłopaki jeszcze śpią?

― Nie, pojechali coś załatwić. Nie mówili co. ― kiwnęłam głową, na znak, że rozumiem.

― Zrobisz mi śniadanie?

― A co sobie życzysz?

― Zdaje się na Ciebie.

Kiedy mój chłopak wyszedł, wstałam i powędrowałam do swojego pokoju. Ubrałam czarne legginsy i białą koszulę ze złotymi guziczkami. Następnie, udałam się do łazienki, gdzie ogarnęłam włosy-rozczesałam i związałam w dwa, dobierane warkocze-oraz zrobiłam lekki makijaż. Po kilkunastu minutach byłam na dole. Usiadłam przy wyspie kuchennej i patrzyłam na bruneta. Był bez koszulki, więc miałam na co patrzeć.

― Może zrobisz zdjęcie? Na dłużej będziesz miała. ― zaśmiał się.

― Będę miała jeszcze ich pełno. ― uśmiechnęłam się. ― Co robisz?

― Kanapeczki. ― podał mi. ― Dla mojej malej brunetki. ― przysunął się do mnie.

Dałam mu krótkiego buziaka, po czym wzięłam się za posiłek. W pewnej chwili naszła mnie jedna myśl. Mianowicie, kiedy wrócę do San Francisco. Bałam się o swojego brata, nie mogłam go teraz stracić, zaczęło nam się, jako rodzeństwu, układać. A nie licząc moich krewnych z LA, to nie miałam nikogo. Drugą sprawą, także bardzo ważną, było to, że nie chciałam rozstawać się Jamesem. Nie mówię tu o zerwaniu, a o tym, że on prędzej czy później będzie musiał tam wrócić. W końcu nie zostawi swojego ojca, na pastwę jakiegoś innego gangstera.

Inna RzeczywistośćWhere stories live. Discover now