Ramię w ramię - III

641 76 14
                                    

    Strzała minęła zakapturzoną głowę Dawida o kilka centymetrów i wbiła się w drzewo stojące kilka metrów przed nim. Chłopakowi przez chwilę serce stanęło w gardle.

    -Nie ruszaj się, ani go. Jest mój - powiedział głos za plecami.

    -Nie mam najmniejszej ochoty na żarcie czegokolwiek co dotknęły te ścierwojady - powiedział wymuszonym, niewzruszonym głosem Dawid nie zmieniając pozycji. 

    -Rzuć broń i wstań.

    -Boo?

    W odpowiedzi usłyszał tylko mocniejsze napięcie cięciwy. 

    -Szlag by cię - powiedział bezdusznie chłopak odrzucając toporek, jednak duch walki go nie opuścił. W opuszczony rękaw czarnej bluzy w ułamku sekundy schował nóż. Wstał i założył dłonie na głowę.

    Usłyszał kroki, które powoli zbliżały się do niego. Kiedy szacowana odległość zmniejszyła się do metra facet zabrzęczał czymś. 

    -Prawa ręka za plecy - parsknął na siłę niskim i chrypiącym głosem.

    Dawid posłusznie włożył ją za plecy, napastnik poluzował cięciwę. Chłopak poczuł, że coś się zaciska na jego nadgarstku. Teraz.

    Z całej siły naparł do przodu, spadając obrócił się przodem do napastnika, którego udało się chwycić za rękaw ubrania, dzięki czemu pociągnął go za sobą. W lewej ręce niczym as z rękawa hazardzisty, pojawiło się błyszczące ostrze noża. Lądując na plecy Dawid położył prawą rękę na karku łucznika i zrzucił go z toru lotu, napastnik wylądował obok chłopaka, który szybko oparł na nim prawe kolano i uniósł nóż nad głowę. Przeciwnik zasłonił się rękami w poziomie, blokując łatwy dostęp do szyi i twarzy, jednak między szparami były prześwity, w które właśnie chłopak wycelował

    Dawid się zawahał. Drgnął.

    -Ordyń...? - zapytał przymrużając i przechylając głowę, aby przyjrzeć się dokładnie twarzy, spod rąk, którymi się zasłaniał..

    To zawahanie mogło go kosztować życie, ale nie wyobrażał sobie życia ze świadomością, że zabił swojego człowieka. Ciemno-kasztanowe gwałtownie patrzące to na twarz Dawida, to na nóż wyciągnięty nad głowę oczy, gęste, prawie absolutnie czarne brwi i ciemno szatynowe włosy sprawiały, że bez ściągania szalo-kominiarki, założonej przez łucznika do samego nosa, mógł prawie pewnie stwierdzić, że ma przed sobą swojego przyjaciela.

    Gwałtownym ruchem wolnej ręki sięgnął pod ręce blokujące przewidziany atak i chwycił za kamuflaż khaki. Był już pewien.

    -Ordyń! - powiedział wzdychając z ulgą.

    I tak o to zupełnie przypadkowo znalazł kompana.

   -Sokołowski? Sokół to ty? Dawid? - powiedział z trudem, nie dowierzając w to co powoli ukazuje mu się po rozchyleniu drżących z przerażenia rąk.

    -No a kto jak nie ja? - odparł Dawid chowając nóż do pokrowca i ściągając kaptur, który przez przypadkowe naciągnięcie w trakcie walki był przyczyną całego nieporozumienia.

    -Nie schudłeś - zaśmiał się i po chwili sugestywnie odkaszlując, czy też faktycznie z braku tlenu, podpowiedział Dawidowi, że kolano jest naprawdę skuteczne w duszeniu.

    -Masa bojowa swoje waży - odważnie stwierdził Dawid.

    Dawid zawsze był kilkanaście kilogramów przed Kubą, mimo faktu, że sam Jakub przerastał go o dobre trzy czwarte głowy. Od momentu kiedy Dawid zaczął uczęszczać na baseny, poprawiające wydolność organizmu, zaczął też trenować w domu, a same treningi stały się systematyczne i wyjątkowo skuteczne. Barki i rozbudowana klatka piersiowa wyjątkowo szybko się rozwinęły. Po kilku tygodniach na brzuchu zaczynał się pojawiła się stalowa kratka. Pół roku później żadnym problemem nie było dla niego robienie pompek na jednej ręce czy też przy użyciu kciuków. Biło od niego wrodzoną siłą, energią i zdrowiem. 

DNI KOŃCA Tom I - Ziarno RozpaczyKde žijí příběhy. Začni objevovat