Rozdział 1

89 10 14
                                    


Zastanawiał się jak mógł mieć, aż takie szczęście.

O nie, nie, żeby całe życie było tak proste. Co to, to nie – znał jego trudy, aż nadto. Ale teraz... Czuł się, jakby świat zesłał mu żywe szczęście, najwspanialsze piękno. Anioła.

Tak. Znalazł idealne określenie na tą kobietę.

Anioł.

Anioł Resembool.

Uśmiechnął się do siebie, na samą myśl o tym idealnym nazewnictwie.

Czuł się dosyć... Dziwnie. Właśnie, dziwnie.

Setki lat trwał już jego byt na tym świecie, ale to uczucie poznał dopiero teraz.

No proszę, więc jednak powiedzenie „Człowiek uczy się przez całe życie" jest naprawdę trafne.

Westchnął pod nosem. Domyślał się co to za uczucie, w końcu widział innych ludzi w takim stanie, jednak u niego... Poza tym były pewne obawy.

Nie wiedział, czy postępuje dobrze.

Za to wiedział, z jakimi konsekwencjami może wiązać się to co właśnie wyrabia. Ale nie mógł się powstrzymać przed kolejnym spotkaniem. Szokowała go swoim optymizmem. Była otwarta i tak pozytywnie nastawiona na świat. To było aż niepojęte. Może to przez jej młody wiek. Sam nie był pewny, ale... To go do niej przyciągało.

Odsunął od siebie złączone dłonie i zdał sobie sprawę, że trochę się spocił. Z nerwów? Reaguje jak zawstydzony nastolatek. Jak... Zakochany nastolatek. Kolejne westchnięcie wydostało się z jego ust. Wiek nastoletni miał już dawno za sobą, o wiele dawniej niż ktokolwiek inny, a jednak, nawet on mógł się poczuć, jakby ponownie miał te naście lat! Tyle, że tym razem wydawało mu się to pozytywniejsze.

Uśmiechnął się pod nosem. Tak, teraz było milej.

–Van!

Momentalnie spoważniał i wstał jak na baczność. Spojrzał w stronę, z której dobiegł głos i zauważył dziewczynę. Jednocześnie ucieszył się na jej widok i nieco zdenerwował.

– Cześć, Trisha.

Uśmiechnął się do brązowowłosej, na której twarzy gościł już owy grymas szczęścia, odkąd tylko się przy nim znalazła. Przez moment patrzyli sobie w oczy.

One też były piękne. Jakby wypełnione czystym dobrym.

–Idziemy? – wyrwała go z zamyślenia, a wtedy blondyn kiwnął głową.

Ruszyli obok siebie, a gdy tylko to się stało, Trisha chwyciła mężczyznę pod ramię. Zerknął na nią, ale nic nie powiedział. Pasowało mu to. Była bardziej śmiała od niego w tej kwestii. Doprawdy, mógłby się bardziej postarać. Aż na usta cisnęło mu się kolejne westchnięcie, ale powstrzymał je przez jej obecność.

Resembool było jak zwykle spokojne. Typowy stan dla małych wsi. Ciągnące się łąki oraz pola uprawne, piaskowe drogi wydeptane przez mieszkańców, a gdzie niegdzie bardziej zalesione obszary. Istna sielanka. Pogoda była wyjątkowo ładna. Na niebie znajdowały się chmury, jednak były to lekkie, białe obłoczki niczym z waty, dodające tylko uroku całości. Szli jedną z pustych dróg. Z początku otoczona była ona polami uprawnymi, jednak potem owe pola zmieniły się na łąki. Zielone łąki przyozdobione kwiatami, do których chętnie przylatywały mniejsze stworzenia.

Poza tą dwójką nie było tam nikogo. Oddalili się od bardziej zamieszkanej części wsi i mieli spokój.

Mieli tylko siebie.

Vous avez atteint le dernier des chapitres publiés.

⏰ Dernière mise à jour : Apr 16, 2017 ⏰

Ajoutez cette histoire à votre Bibliothèque pour être informé des nouveaux chapitres !

Anioł Resembool || Fullmetal AlchemistOù les histoires vivent. Découvrez maintenant