3. Moja HeyHey

5.9K 223 91
                                    

Proszę o komentarze, miśki, to bardzo motywuje!  

    Chciałabym powiedzieć, że mój poranek wyglądał cudownie, ptaszki ćwierkały, a ja przeciągając się, radosna otworzyłam oczy. Ale tak niestety nie było. Zostałam obudzona bowiem przez skoki mojego materaca. Ludzie, ratujcie! Kto tym razem?

-Dzień dobryyy! - wrzasnął Ash, na co ja tylko zakryłam sobie głowę poduszką. Zadomowił się chłopak. I nie wiem, czy to bardziej dobrze, czy źle.

-To, że jest początek wakacji, nie znaczy, że mamy spać do dziesiątej!

-Ashton - mruknęłam nie mając ani trochę siły, by wstać, albo nawet podnieść powieki.

-Tak, Hayle? - radość w jego głosie totalnie mnie dobiła. Skrzywiłam się, ziewając.

-To właśnie to znaczy.

-Och, marudzisz... - nawet nie widząc go mogłam się założyć, że machnął lekceważąco ręką na moje słowa.

-Która jest godzina? - przewróciłam się w jego stronę, a moja próba otworzenia oczu zakończyła się porażką.

-Eee... dziewiąta?

-To pytanie?

-Okej, dobra, siódma trzydzieści, ale... - te słowa mnie przeraziły. Im już coś naprawdę padło na mózg? Budzić mnie o siódmej?!

-Słodki Jezu! Wychodź z mojego pokoju, Irwin! Ja chcę spać! - jęknęłam głośno.

-Ale my jesteśmy głodni!

Podniosłam się piorunując go wzrokiem. To są właśnie minusy gotowania bandzie facetów. Dla jedzenia zrobią wszystko i nie zaznasz spokoju, jeśli im czegoś nie przyrządzisz. Przeklęłam pod nosem, wolno schodząc z łóżka. Wygląda na to, że więcej sobie nie pośpię.

-Jesteś najlepsza. Najlepsza! - cmoknął mnie w policzek i poleciał na dół.

-Wiem - szepnęłam, by następnie podejść do szafy. Niby szłam tylko zrobić śniadanie, ale rano z wyglądu przypominałam mitologiczne monstrum i wystarczyło, że Ash widział mnie w takim stanie. Nie zastanawiając się długo, ubrałam się w zwykłe, czarne rurki i w tym samym kolorze, o rozmiar za duży T-shirt ze zdjęciem chłopaków z "Arctic Monkeys", który wpuściłam lekko w spodnie. Później przyszła pora na poranną toaletę. Z prędkością światła przeniosłam się z mojego pokoju do łazienki, by choć trochę ogarnąć burzę blond włosów na mojej głowie. Gdy jakimś cudem udało mi się ją rozczesać, by mi nie przeszkadzała "uwięziłam" ją w luźnym koku, wypuszczając z przodu kilka pasemek. Twarz szybko nasmarowałam kremem BB, po czym potraktowałam tuszem rzęsy. Niby takie małe pociągnięcie, a jednak podkreśla moje oczy, których tęczówki mają kolor głębokiego błękitu. Tak, jeśli chodzi o typ urody, moje podobieństwo do Luke'a jest uderzające. Charakterem za to różnimy się diametralnie. I niech tak pozostanie. Stwierdzając, że jestem gotowa, zmuszona byłam teraz zejść na dół. Spojrzałam na chłopaków zawzięcie dyskutujących o czymś przy stole. Coś mi nie pasowało. Rozejrzałam się wokoło. Brakowało Caluma. Żeby jednak nie wyszło, że się nim przejmuję, postanowiłam nie pytać.

-Zamorduję was kiedyś głupie pizdokleszcze. Obiecuję to sobie, wam i całemu światu - warknęłam, zaglądając do lodówki.

-Wszyscy z was lubią awokado? - powiedziałam na tyle głośno, by usłyszeli mnie w jadalni.

-Tak! - odpowiedzieli zgodnie, więc to właśnie z nim, na ciemnym chlebie, przygotowałam im kanapki. Do tego dla każdego z nich było jajko sadzone i gotowe.

-Chodźcie sobie wziąć! - krzyknęłam, idąc do pokoju tylko z własnym talerzem.

-Mniam! - usadowił się przy mnie Irwin od razu zaczynając zajadać swoją porcję. Z uśmiechem mogę stwierdzić, że aż mu się uszy trzęsły.

Hi Roommate | c.h.Where stories live. Discover now