{ quinzième }

374 76 35
                                    

double update

هههه

pielęgniarka obudziła luke'a, żeby wziął swoją dawkę leków. zupełnie tak, jakby nie mogła podać mu ich przez kroplówkę. blondyn podniósł się z łóżka i wziął tabletki, popijając je wodą.

– otwórz buzię – rzuciła rudowłosa kobieta.

– chyba śnisz.

– luke.

– ellen – zakpił.

kobieta wywróciła oczami i odpuściła, widząc, że mężczyzna i tak wziął swoje leki. na polecenie freemana, miała to sprawdzać od dzisiaj do wyjścia luke'a, a nie zapowiadało się na to, by blondyn opuścił ten szpital szybko. w przeciągu dwóch dni miał zostać przeniesiony do budynku ośrodka psychiatrycznego, gdzie mieli wznowić badania i dobrać mu nowe, mocniejsze leki.

hemmings położył się z powrotem do łóżka, prosząc pielęgniarkę, żeby wyszła, chciał wrócić do krainy snu. jednakże jego myśli ponownie nie chciały dać mu spokoju. michael wciąż się nie pokazał, a luke czekał na to. czekał przez ten cały czas. podświadomie wiedział, że tylko czeka, aż zobaczy mike'a w progu i od razu rzuci się na niego i już nigdy nie wypuści. może i miał wątpliwości, ale wiedział, że bez michaela jest niewidzialny.

blondyn odetchnął cicho, postanawiając sobie, że jak tylko wyjdzie ze szpitala, spotka się z nim. w tym celu nawet sięgnął po telefon i napisał do margo, prosząc ją o adres mike'a. dopiero z myślą o tym spotkaniu, pozwolił sobie zasnąć.

هههه

– mama zawsze mi powtarzała, że jeśli kocha, to wróci – rzekł ashton, posyłając delikatny uśmiech michaelowi, który skrzywił się na te słowa. – dlatego warto poczekać.

– naprawdę? no spójrz, a moja zawsze mówiła mi, że jeśli się kogoś kocha, trzeba pozwolić tej osobie odejść.

irwin wywrócił oczami, a calum powtórzył za nim ten gest i westchnął głośno, kręcąc głową. oni obaj uważali, że michael powinien dać więcej czasu luke'owi, natomiast sam mike uważał, że czterdzieści osiem godzin, to wystarczający czas, by wykonać chociażby telefon, a zwłaszcza, biorąc pod uwagę treść listu, który zostawił luke'owi na szafce.

niebieskowłosy zacisnął usta i potrząsnął głową. może tak naprawdę liczył na to, że luke napisze do niego chociażby wiadomość? może czekał na to, trzymając telefon cały czas w ręce i obok swojej głowy, gdy próbował spać? robił to. i tylko sobie wszystko utrudnił. oczywiście nie obwiniał za nic blondyna, on miał prawo podrzeć i wyrzucić list, pozwalając michaelowi odejść. może to bolało, ale właśnie o to chodziło. mike chciał, żeby luke zadzwonił do niego lub o nim zapomniał i choć bardziej przychylał się do pierwszej opcji... cokolwiek uczyni luke'a szczęśliwym, jest dobre – właśnie tak to sobie tłumaczył, nie chcąc czuć tego ukłucia w sercu. ciche westchnienie opuściło jego usta, gdy podniósł się z kanapy, żeby podejść do walizki i wypakować się. wciąż nie mógł pomieścić wszystkich rzeczy, nie miał pojęcia, jak karen to robiła, że zawsze potrafiła spakować do walizki wszystko, czego potrzebowała.

– gdzie polecisz? – spytał calum, unosząc brew. mike wzruszył ramionami.

– wybiorę miejsce, które będzie wystarczająco daleko stąd. muszę wziąć też pod uwagę koszty, nie mam zbyt wielu oszczędności, a z kawiarni wywalili mnie po pierwszym dniu – mruknął.

– oh, okej – szepnął brunet, spuszczając wzrok. ashton objął go ramieniem. – powinieneś zostać, mike.

– calum, już to przerabialiśmy. ja też chcę poczuć trochę szczęścia, chcę znaleźć nowy dom.

michael obrócił głowę i spojrzał na swoich przyjaciół, uśmiechając się delikatnie. byli dla niego parą, którą każdy powinien naśladować. zawsze ze sobą rozmawiali, niczego nie ukrywali i nie bali się swoich uczuć. mike naprawdę im zazdrościł. to uczucie nie pozwalało mu cieszyć się ich związkiem. też czegoś takiego pragnął. chciał tego z lukiem, którego całkowicie wypuścił z ramion. wbił zęby w dolną wargę, praktycznie ją przegryzając i wrócił do wypakowywania rzeczy. gdy to skończył, zaczął składać inaczej ubrania, żeby wszystko się pomieściło. ostatecznie zrezygnował z jednej bluzy i dwóch książek, nie potrzebował ich. wcisnął za to swój ulubiony koc na wierzch i zamknął torbę, szeroko się uśmiechając.

– mogę liczyć na to, że zajmiecie się tą kawalerką do końca miesiąca? – zapytał, podchodząc do gitary i zaraz spakował ją do futerału. – to naprawdę ważne.

– tak właściwie – zaczął ash. – chcielibyśmy tutaj zostać. moglibyśmy płacić rachunki i w ogóle, no wiesz... do czasu, aż nie znajdziemy pracy i czegoś większego.

mike uniósł brew, zerkając na swoich przyjaciół i zaraz szeroko się uśmiechnął, kiwając głową. cieszył się z powodu tego, że jego przyjaciele zrezygnowali z domu w omaha. był zbyt duży i w cholerę drogi. mała kawalerka nie była lepszą alternatywą, ale tymczasowo sprawdzi się świetnie.

– wynająłem ją na trzy miesiące, po tym czasie będziecie musieli się wynieść lub przedłużyć umowę na siebie.

– stary, nie przesadzajmy, to miejsce jest cholernie małe – zaśmiał się calum. – znajdziemy coś i damy ci znać, okej?

– okej – zielonooki kiwnął głową i założył futerał z gitarą na plecy. – okej, sprawdzałem loty do miami, jeden jest za cztery godziny, więc muszę już wyjść. jeśli okaże się, że bilet na lotnisku jest droższy, poszukam czegoś innego.

– będziesz nas o wszystkim informował?

piwnooki wstał, ciągnąc za sobą swojego chłopaka i zaraz przytulił clifforda. calum dołączył do tego uścisku, a mike zacisnął mocno oczy, żeby nie zacząć płakać. uciekał, by znaleźć sobie nowe miejsce i bolało go to, że opuszcza przyjaciół.

– oczywiście, ash – szepnął.

– i wysyłaj nam pocztówki ze wszystkich miejsc, w których będziesz! – calum dźgnął go lekko w bok. – inaczej się obrażę.

– jasne – mike zaśmiał się i odsunął od przyjaciół, pociągając nosem. – będę za wami tęsknił.

– my też będziemy, mikey. byliśmy praktycznie nierozłączni od pierwszej klasy liceum.

ashton zaśmiał się, kręcąc głową. nie mógł uwierzyć w to, jak ten czas szybko zleciał i jak bardzo oni wszyscy się zmienili. żaden z nich nie mógł w to uwierzyć. michael wziął walizkę i podszedł do drzwi.

– trzymaj się, mikey!

– wy też. cóż, do zobaczenia?

– pamiętaj, że za dwa miesiące mam urodziny – cal puścił mu oczko, a clifford zaśmiał się i skinął głową, po czym wyszedł z mieszkania.

zostawiał za sobą przyjaciół, przeszłość, wszystkie przewinienia i miłość, która najwyraźniej nie była w stanie mu wybaczyć. wpakował się do wcześniej zamówionej taksówki, prosząc o zawiezienie na lotnisko.

هههه

jako, że jutro mam kartkówkę z hisu, stworzyłam playlistę na spotify z wszystkimi piosenkami, przy których pisałam tę książkę.  niektóre piosenki są powiązane z poszczególnymi rozdziałami.
gdybyście chcieli przesłuchać, serdecznie zapraszam. playlista "the cry of despair", moje konto: mike-clifford

cóż mogę jeszcze dodać... wyczekujcie epilogu, dobranoc skarby ✨💕

the cry of despair ✔️Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang