207.

3.4K 107 0
                                    

– Wstawaj. - Usłyszałam wesoły głos męża, nad uchem. – No Alyson. - szturchał mnie lekko.

Budził mnie już tak od kilku minut. W sumie z marnym skutkiem. Zdziwiła mnie ta pobudka, bo od dwóch dni się mijaliśmy. On wstawał przede mną, wychodził do pracy, bawił się z Daisy i zasypiał przede mną. Oczywiście rozumiałam, że nadal był na mnie zły, ale było mi z tym ciężko, bo nie wiedziałam, co miałam zrobić. Brakowało mi jego bliskości. Całował mnie tylko w czoło, rano przed wyjściem i to tylko wtedy, gdy myślał, że nadal spałam. Nie unikaliśmy się. Spędzaliśmy czas z Daisy, nawet na chwilę zapominając o wszystkim i się uśmiechając, ale gdy zostawaliśmy sami, znowu czułam pustkę. Nie wiedziałam, ile jeszcze tak wytrzymam. Może powinnam wyjechać na jakiś czas. Jednak nie chciałam zabrać mu Daisy. Już raz to zrobiłam i to był błąd, ale sama nie wyjadę.

– Co się dzieje? - Odwróciłam się na bok, nadal nie otwierając oczu.

Wczoraj długo nie mogłam zasnąć. Udało mi się może dwie godziny temu, więc ciężko mi teraz wstać, ale przecież Michael o tym nie wiedział. Gdy kładłam się do łóżka, mój mąż już spał.

– Chcę cię gdzieś zabrać. - Podciągnął mi bluzkę i objął mój duży już brzuch. – W sumie to was i nawet Daisy się załapie – dodał zadowolony.

Nie wiedziałam, skąd u niego taki dobry humor.

– Gdzie? - Spojrzałam na niego podejrzliwie.

– Niespodzianka? - Uśmiechnął się i złapał mnie za ręce.

– Znowu będziemy udawać szczęśliwą rodzinkę, dopóki nie wrócimy do domu. - Niechętnie usiadłam naprzeciwko niego.

– Teraz to ty wszystko utrudniasz. - Wstał. – Przypominam ci, że ty nie masz powodu, żeby się na mnie złościć. Wstawaj. - Wyszedł.

Nie wyczułam złości w jego głosie i znowu zrobiło mi się przykro. To prawda, nie miałam powodu być zła tylko dlatego, że był miły i chciał mnie gdzieś zabrać. W końcu to miła odmiana po kilku cichych dniach.

Niechętnie wstałam i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Nie wiedziałam, w co się ubrać, więc założyłam czarne ogrodniczki i szary, gruby sweter z golfem. Twarz nie wyglądała najgorzej, więc pozostawiłam ją bez makijażu, a włosy spięłam w wysoki kucyk.

Gdy zeszłam do salonu, Daisy siedziała już ubrana. Uśmiechnięta spojrzała na mnie, machając nóżkami, na których miała już ubrane buciki.

– Już się miałem zakładać z Daisy, że nigdzie z nami nie pojedziesz. - Puścił do niej oczko.

Nie sądziłam, że szykowanie zajmie mi tak dużo czasu. Poza tym byłam przekonana, że dostanę jakieś śniadanie przed wyjściem.

– I co wygrała moja córa? - Zerknęłam na nią z uśmiechem.

Byłam pewna, że mała wygrała.

– Tata wygrał. - Wzruszyła ramionami.

– Co? - Spojrzałam na niego zdziwiona.

– Powiedziała, że nie zejdziesz, bo jesteś zmęczona. - Podszedł do mnie i pocałował w policzek. – I że nie będzie ci się chciało.

– Nie plawda! – wtrąciła oburzona.

– Oj, przecież wiem, że chciałaś mieć mnie tylko dla siebie. - Zaśmiał się.

– Telaz będę trzymać z mamą. - Podbiegła do mnie i się przytuliła. – Nas jest cech, a ty jeden. - Wytknęła mu język.

– Więc musicie się mną opiekować, prawda? - Patrzył na mnie z uśmiechem.

Nie umiałam być na niego zła i nie chciałam, ale bałam się, że ten dobry humor był tylko na pokaz przy córce.

– Zaopiekujemy się nim, co? - Pogłaskałam ją po główce. – W sumie robi dobre śniadania i nas rozpieszcza – przekonywałam, jakbym w ogóle musiała to robić.

– No dobla – westchnęła i wyciągnęła do niego rączkę. – No chodź tu, psytulimy ciem.

Cieszyłam się, że Daisy tak bardzo nas kochała. Nie wiedziałam, jak to będzie za kilka lat, ale wierzyłam, że będziemy mieli z nią dobry kontakt. Chciałam, żeby wiedziała, że zawsze mogła na nas liczyć i nam zaufać. Nigdy nie będziemy jej oceniać tak, jak było z moim ojcem. Dostanie tyle wsparcia, ile będzie potrzebować. Miałam tylko nadzieję, że to doceni i obejdzie się bez kłopotów wychowawczych.

– Dobra, koniec tego dobrego. Jedziemy – odezwał się Mike.

– Nie dostanę nic do jedzenia? - Objęłam się za brzuch. – Jesteśmy głodni.

– Mamo, ale ty duzzo jes. - Zaśmiała się. – Jesteś już gluba.

No wiecie co. Żeby własna córka wyliczała mi, ile jadłam i na dodatek mówiła, że byłam gruba. Obiecałam sobie, że gdy podrośnie, to jej to wypomnę. W najgorszym wypadku się odegram i wyjdę na złą matkę.

– No, ale to nie ja tylko dzidziuś – zaczęłam się tłumaczyć. – Michael, powiedz coś.

Spojrzałam groźnie na męża, który powstrzymywał się od śmiechu. Nosiłam pod sercem jego dziecko, a on naśmiewał się z mojej wagi. Niewdzięcznik!

– Daisy, chodźmy już. - Złapał ją za rączkę i podał mi zapakowaną kanapkę. – Dla mojego głodomorka.

– Lubisz seks, prawda? – szepnęła mu do ucha. – To uważaj, bo zaczniesz się zaspokajać sam. - Wyprzedziła ich i wyszłam z domu.

Odegram się. Jeszcze odszczeka to, co powiedział i będzie mnie przepraszać.

– Ale mówiłem o dziecku. - Usłyszałam za sobą i zaśmiałam się pod nosem. – No Alyson.

Stanęłam zadowolona przy samochodzie, czekając na moją kochaną dwójkę.

– Mamusiu, co powiedziałaś tatusiowi? - Stanęła przede mną. – Kazał ci powiedzieć, zie nie jesteś gluba.

– Tak? - Zerknęłam na niego i wzięłam córkę na rączki. – Powiedziałam, że nie dostanie tego, co lubi.

– Podziałało. - Zaklaskała w dłonie, gdy już siedziała zapięta w foteliku.

– Nie wolno się z nikogo naśmiewać. - Pocałowałam ją w czoło.

– Dozie, mamusiu.

Odwróciłam się do Michaela, który stał przede mną. Uśmiechnęłam się, widząc jego poważną minę i przytuliłam się do niego. Od razu mnie objął. Tak dobrze mi w jego ramionach. Miałam nadzieję, że już się na mnie nie gniewał.

– Kocham cię. - Uniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć.

– Lubię, jak jesteś gruba. - Uśmiechnął się zadziornie. – Doskonale wiem, że to nasz dzidziuś potrzebuje tyle miejsca i nie obrażaj się o to. Zawsze będę cię kochać.

– Przepraszam.

– Nie wracajmy do tego. - Poprawił mi włosy. – Proszę cię, tylko żebyś nie pozwoliła, żebym czuł się tak znowu. Nie ufam im, bo wiem, że zrobili ci krzywdę i mogą to zrobić jeszcze raz. Alyson, nie miałem jak ochronić Cię wtedy i żałuję, ale teraz... Gdybym nie ochronił cię, wiedząc, że mogę to zrobić, nigdy bym sobie tego nie wybaczył.

– Dobrze. - Pocałowałam go. – Będę grzeczną żoną... od dzisiaj.

Rozumiałam, co czuł. Oboje pamiętaliśmy, co się stało, zanim go poznałam. Najgorsze, że on nadal obwiniał się za to, że mnie wtedy porwali i zgwałcili. A mi wciąż było źle z myślą, że gdyby Emily żyła to właśnie ją, by to spotkało. To ona była narzeczoną Michaela i zdziwili się, gdy powiedziałam im wtedy, że nawet go nie znałam. Nie obwiniałam już nikogo o to, co się wtedy stało. Widocznie taką drogę musiałam przejść, żebym teraz mogła być szczęśliwa.

– Kocham cię.

Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. II [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now