Rozdział 22.

465 48 83
                                    

Sideswipe

"Jak ja nienawidzę tego..." - pomyślałem kiedy obudziłem się rano przed budzikiem. Niechętnie otwarłem optyki, a moim oczom ukazała się szara ściana z wieloma zabrudzeniami. Tak to jest, jak dopiero tydzień po imprezie zaczniesz zmywać zaschnięty energon, który przez swoje wygłupy wylało się na ścianę. Przekręciłam się na drugi bok i zerknąłem na zegar. "Primusie... Jest w pół do szóstej, jeszcze godzinę bym spał..." - jęknąłem w myślach.

Przekręciłem się na grzbiet i zły zacząłem się gapić na rusztowanie łóżka nade mną, na którym spał Sunstreaker. Westchnąłem, a po chwili poczułem ciepły, śmierdzący starym olejem powiew powietrza, które musiało się wydostać spomiędzy części. Machnąłem ręką przed nosem, żeby ten smród zniknął.

- No to trzeba będzie odwiedzić łaźnię... Bo mnie Ironhide wyzwie od śmierdzieli... - powiedziałem cicho. - Nie... To Dino mnie wyzwie, Ironhide wyrzuci z centrali, a Sunny z pokoju. - mruknąłem po chwili zastanowienia. - Ale Sunny też się dawno z prysznicem nie widział... - dodałem.
Po chwili podniosłem się i usiadłem na krawędzi łóżka. Pochyliłem się, schowałem mordę w dłoniach i przez około minutę tak siedziałem rozcierając paluchami czoło i próbując przetrwać falę porannych zawrotów głowy, które występują jak za szybko wstanę. Kiedy się ogarnąłem z szafki zabrałem kilka płynów do mycia, nie wiem czyich i jakich, brałem na oślep uprzednio prawie się zabijając na naszych rozrzuconych gratach. Jak gramy to potrafimy zrobić niezły rozpi*dziel w pokoju nawet nie wiadomo kiedy.

Zabrałem jeszcze polerkę i wosk i po cichu wyszedłem z pokoju. Powoli, półprzytomny potoczyłem się w stronę łaźni, gdzie o tej godzinie raczej nikogo nie ma. W wielkim, szaro-białym pomieszczeniu było chłodno, co nie było zbyt zachęcające do odświeżenia się. Jedyny plus jest taki, że woda raczej będzie ciepła. Było około czterdziestu kabin wyznaczonych przez cienkie ścianki, kilka wolnych natrysków, z tych czterdziestu kabin, chyba tylko pięć miało jakieś zasłonki. W dwóch przeciwnych sobie kątach w podłodze były nawiewy, zaś dalej wisiało po siedem umywalek. Wysokich jakiś standardów nie było, ale zawsze lepsze to, niż mycie się w wiadrze jak to w niektórych stacjach bywa.

Podjechałem do jednej z bardziej oddalonych od wejścia kabin z której najczęściej korzystałem i która jest tą, gdzie jest mało awarii, a woda zazwyczaj jest bardzo ciepła.

Rzuciłem swoje graty pod ścianę w kabinie i wcisnąłem przycisk, którym włączało się natrysk i już byłem przygotowany na ciepełko na grzbiecie, ale nic nie nastąpiło. Ze złością walnąłem w przycisk i spojrzałem wściekły na natrysk zawieszony cztery metry nade mną. Wydał z siebie kilka syków, brzdęków i skończyło się na wypluciu kilku marnych kropelek.

- Znowu wody nie ma... - warknąłem, a po sekundzie znalazłem tego pozytywną stronę; przynajmniej mnie syfem to nie obrzygało, a były już takie przypadki. Stojąc tak, myśląc jakby tu się umyć, wpadłem na genialny pomysł. Pośpiesznie pozbierałam swoje rzeczy i popędziłem do kwatery. Wpadłem do środka, gdzieś rzuciłem graty i dopadłem łóżka mojego brata stając na krawędzi swojego. Sunsteaker spał przodem do ściany zwinięty niemal w kłębek.

- Sunny? - zapytałem szturchając go paluchem w ramię. - Sunny. Sunsteraker. - próbowałem go obudzić, ale w odpowiedzi usłyszałem zniechęcony pomruk. Złapałem go za ramię i zacząłem nim lekko potrząsać.
- Suuunnyyy... - zawołałem szepcząc, a mój brat mruknął przeciągle i niechętnie przekręcił się w moją stronę namacalnie szukając przy tym ręką swojej narzutki*, która musiała zostać gdzieś w środku nocy zepchnięta między jego nogi, gdyż Sunstreaker ma denerwujący zwyczaj kręcenia się w nocy i przebierania nogami, zwłaszcza jak mu się coś śni.

- Czego chcesz Sideswipe...? - zapytał nawet nie otwierając oczu, a zamiast tego wtulił się w zniszczoną, podartą i zmęczoną życiem poduszkę, naciągając na siebie narzutkę.

Po dwóch stronachWhere stories live. Discover now