Głupkowata twarz człowieka, którego szczerze czasami nie znoszę. Oto ja. Wysłannik mojego wewnętrznego piekła. Niby sympatyczny gość. Dla bliskich - niezastąpiony, wierny przyjaciel, któremu można powiedzieć wszystko. Dla masy - dziwaczny koleżka z internetów, zabawny, charyzmatyczny, interesujący, pomysłowy.
Tak, mając tyle pozytywnych cech, można go sporadycznie nienawidzić. Bywa ekscentryczny, nieprzewidywalny. Odwala rzeczy, których sam nie przewiduje. Ucieka, a potem powoli wraca. Zmienia szybko zdanie pod wpływem impulsu. Łatwo daje się zmanipulować. Potrafi zerwać przyjaźń, jednocześnie pozostając wiernym i nie przeobrażając swojego uczucia w nienawiść. Brzmi jak oksymoron, ale to prawda. Jest to oczywiście przerażające, ale cóż, taka osobowość.Coś mi jednak nie pasuje w wyglądzie tego człowieka. Owszem, urodą nie grzeszy, włosy są przetłuszczone i nieogarnięte - czego się spodziewać, wieczorem brakowało mi sił na prysznic. Jednak moją uwagę przykuł pewien element - brud.
Dziwne, myłem przecież przed chwilą jadaczkę w umywalce.
Na ustach dalej syf.
Biorąc pod uwagę ciemność oraz strukturę tego czegoś, wyglądało jakbym autentycznie miał gówno na ustach. Niezbyt apetyczne, ale mówię co widzę.
Pocieram - nie brudzą mi się palce. No i nie śmierdzą.
Czyli nie gówno.
Kieruję swe kroki ku umywalce.
Jednak przed odkręceniem wody mam ochotę po prostu pozbyć się nieświeżej śliny.
Spluwam.
Widzę krew...Słodkie.