Rozdział 7

1.3K 155 27
                                    

Jurij przecknął się, kiedy za oknem było już ciemni. Czuł pod sobą ciepły materiał i czyjeś oddechy. Kiedy uświadomił to sobie podniósł się jak poparzony. W ciemności zobaczył śpiącą twarz Otabeka. Mimowolnie uśmiechnął się pod nosem, widząc spokój kolegi. Tak, mógł go tak nazwać. Altin najwidoczniej pamiętał go i ich dawną relację, czy będą utrzymywać taką samą? Nie wiadomo, blondyn podświadomie miał taką nadzieję, ale nie chciał nic na siłę. Położył dłoń na jego policzku i czując ruch chłopaka, szybko ją zabrał.

Bez głębszego namysłu okrył go kołdrą. Powoli wymknął się z mieszkania i wrócił do swojego.

   — Juraśka — już w drzwiach podszedł do niego dziadek z zaczerwienionymi oczami. Mocno objął swojego wnuka i przycisnął do siebie.

   — Przepraszam, naprzeciwko mieszka mój kolega z klasy, jak szliśmy do szkoły... Upadłem i omdlałem, wziął mnie do siebie i tam zasnąłem — wytłumaczyłem cicho z wyrzutami sumienia. — Bardzo przepraszam.

   — Jak się teraz czujesz? — puścił go i pozwolił usiąść.

    — W porządku, ale jestem obolały — powiedziałem. — Proszę, idź już spać. Wszystko jest w porządku, przepraszam, że cię zmartwiłem.

    — Napewno Juraśka? — starszy mężczyzna pogłaskał go po głowie. Ten tylko skinął głową.

   — Dobranoc — odpowiedział i odprowadził wzrokiem opiekuna do sypialni. Dopiero po kilku minutach sam wstał i poszedł spać.

~~

Przewrócił się na drugi bok i poczuł chłód na klatce piersiowej. Podniósł się szybko i rozejrzał wokół w poszukiwaniu Plisetskyego. Te kilka godzin, które spędził na patrzeniu na chłopaka i głaskaniu po delikatnej twarzy tylko utwierdziły go w przekonaniu, że to jego Dzwoneczek. Tylko gdzie on się teraz podziewał? Zapewne poszedł do siebie.

Otabek westchnął głęboko i uśmiechnął się sam do siebie na myśl o drobnym blondynie w jego ramionach. Jak się teraz czuł? Czy bolały go siniaki? To pewnie nie była jego sprawa, a jednak te pytania krążyły po jego głowie, kłębiąc się jak nić.

Altin już dawno przyznał się przed samym sobą, że woli chłopców i jest bardzo zainteresowany niskim blondynem. Chciał go zdobyć bez względu na wszystko i pokazać mu jak wyjątkową i piękną jest osobą. Móc dotykać jego policzków tak jak tej nocy. Czuł się naprawdę szczęśliwy i zachwycony tym, że Jurij się nie opierał, wręcz sam wtulał się w niego.

~~

Ranek przyniósł wietrzną, ale ciepłą sobotę pozwalając uczniom dłużej pospać. Ale nie Jurijowi Plisetskyemu, którego myśli wciąż krążyły wokół sąsiada z naprzeciwka. Czy był to jego Beka? Przez te krótkie chwile, które świadomie spędził w jego ramionach, był niemal pewny, że tak i że chłopak czuje do niego coś konkretnego, ale nie chciał domyślać się co. Naprawdę wolał nie wiedzieć, tylko by Altin sam mu to powiedział.

Była ósma rano, a za oknem słońce świeciło w najlepsze. Z doświadczenia, młody Rosjanin wolał nie oszukiwać się, że wróży to ciepło. Podniósł się z łóżka, czując ogromny ból w brzuchu i na klatce piersiowej. Obrazy wczorajszego ranka rozmazane krążyły w jego myślach jakby przez mgłę. Wprawdzie nie musiał wstawać, jednak z przyzwyczajenia chciał to zrobić.

Poszedł do łazienki wziąć prysznic. Rozbierać zaczął się już po zamknięciu drzwi. Cenił sobie prywatność. Zwinął ubrania w kłębek i rzucił je do kosza na pranie. Wszedł do kabiny prysznicowej i odkręcił ciepłą wodę, pozwalając jej obmyć jego ciało. Zamknął oczy i zaczął przypominać sobie figury ćwiczone przed laty, w czasie obozu. Był bardzo dobrze rozciągnięty, gdyż mimo że nie mógł już trenować łyżwiarstwa figurowego, z baletu nie zrezygnował.

Opierając się o scianę dość obszernego prysznica, pochylił się, by zrobić szpagat. Dotknął dłonią swojego uda tam, gdzie kiedyś dotykał go Beka. Wziął głęboki oddech i zrobił kolejną figurę i kolejną, za każdym razem dotykając się.

W ten sposób spędził pod prysznicem ponad godzinę. Dopiero gdy zaczęły przechodzić go dreszcze, opamiętał się i umył się pospiesznie. Wytarł się do sucha i owinął ręcznikiem w pasie, ponieważ zapomniał wziąć ubrań na zmianę. Pożałował.

~~

Otabek zapukał do drzwi sąsiadów. Już po chwili otworzył mu siwy, starszy pan.

   — Dzień dobry, mieszkam tam — wskazał na drzwi za sobą. — Jestem kolegą Jurija, wczoraj był u mnie i zapomniał telefonu.

Starszy pan parsknął słysząc akcent chłopaka jednak szybko opanował się i powiedział:

   — W porządku, wspominał mi — wyciągnął rękę po telefon wnuka. Altin już wyciągał rękę z przedmiotem, kiedy za starszym mężczyzną ukazał się blondyn z samym ręcznikiem owiniętym w pasie. Na drobnym torsie delikatnie rysowały się mięśnie pokryte fioletowawymi siniakami. Szczupłe jednak umięśnione nogi odsłonięte były od połowy uda w dół. Ramiona prężyły się dumnie, tak, że mimo iż chłopak należał do niziutkich, przez wyprostowaną postawę sprawiał wrażenie wyższego i dumnego. Altin pamiętał to ciało, pamiętał tę dumę, jednak nigdy nie zapomni czerwonego rumieńca, który wymalował się na ładnej twarzy blondyna.

Kazachstańczyk zachichotał mimowolnie i również się zaczerwienił. Jurij szybko uciekł do pokoju, wtedy ten się opamiętał i oddał telefon starszemu mężczyźnie.

    — Przepraszam, do widzenia — Kazach odwrócił się i wrócił do siebie, ciągle mając w głowie obraz niemal nagiego Plosetskyego. Skarcił się w myślach za to, że przemknęła przez nie wizja kolegi, któremu nagle zsunął się ręcznik.

Cześć Wróżko!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz