Rozdział 8

652 25 1
                                    


*** PERSPEKTYWA EVIE ***


Obudziłam się wtulona w blondyna. Uniosłam się lekko i spojrzałam na niego. Chłopak wciąż spał. Uśmiechnęłam się widząc jego delikatny uśmiech i rozczochrane włosy. Nie wiem czemu, ale czułam się przy nim bezpieczna, a w moim umyśle panował spokój. Choć lubiłam codzienny chaos swoich to nie narzekałam na ich spokój. Reszta moich towarzyszy wciąż spokojnie spała. Uniosłam wzrok w górę na niebo, które było praktycznie bez chmurne. Słońce nie grzało jeszcze mocno, a po jego wysokości można było stwierdzić, że jest koło ósmej. Nie chciałam ich budzić jednak musiałam. Trzeba coś zjeść i ruszać w drogę. Za kilka godzin powinniśmy być w obozie.

- Dzień dobry. – usłyszałam radosny i wciąż lekko zaspany głos Piotra.

- Dzień dobry. – odpowiedziałam uśmiechając się do niego. – Powinniśmy obudzić resztę.

- Wiem musimy ruszać w drogę od obozu.

Jak ustaliliśmy tak zrobiliśmy. Obudziliśmy resztę i zaczęliśmy się szykować do drogi. Ja i blondyn nazbieraliśmy trochę drewna by ponownie rozpalić ogień, a Pani Bobrowa przygotowała nam pyszne śniadanie. Po zjedzonym posiłku i zagaszonym ognisku mogliśmy ruszać. Nie zostało nam dużo drogi może ze cztery góra pięć godzin i będziemy na miejscu. Wszystko zależy od tępa marszu i ilości postoi.

- Do obozu powinniśmy dotrzeć do piętnastej.

- Oczywiście przy dobrym tempie i bez marudzenia Łucji. – blondyn zaśmiał się z siostry przerywając moją wypowiedź.

- Nie słuchaj go. To on najwięcej marudzi.

- Dokładnie, i próbuje zwalić na ciebie. – zgodziła się ze mną starsza z sióstr.

- No jak wy możecie takie rzeczy mówić. Może to i prawda, ale tak na głos przy wszystkich rozpowiadać.

Po słowach blondyna wszyscy wypchnęliśmy śmiechem. Był to pierwszy ale nie ostatni wybuch radości dnia dzisiejszego. Całą drogę rozmawialiśmy, śmialiśmy się i wymyślaliśmy różne historię, bądź po prostu wymienialiśmy się opowieściami.


*** PERSPEKTYWA NATE ***


Z Edmunda był dobry kompan, na to akurat nie narzekałem. Denerwował mnie mój mózg, i moje myśli. Zastanawiałem się, a bardziej chciałem wiedzieć co przez te lata robiła Evie? Jak się tu znowu znalazła? Czy już dotarli do obozu? Dodatkowo ciągle gdzieś przewijały mi się wspomnienia. Nie było to coś złego jednak dekoncentrowało. Musiałem być skupiony, a przynajmniej nie myśleć o kuzynce. Starałem się rozmawiać z brunetem nawet o najdrobniejszych bzdetach. Chłopak był bardzo ciekawski. Nasza rozmowa ucichła na trochę po mojej radzie o zaakceptowaniu losu. Później zaczęła się toczy ponownie brunet wypytywał mnie o życie w Narni przed tą cholerną zimą. Jak to możliwe, że mam szesnaście lat choć pamiętam jak ta wiedźma tu przybyła. Ja za to dowiedziałem się trochę o Anglii. O tym, że trwa tam teraz wojna i wyjechali do jakiegoś profesora na wieś. No i najciekawsze, że dostali się tu przez magiczną szafę. Po paru godzinach naszej podróży zauważyłem w oddali zieloną plamę. Gdy przeszliśmy z dziesięć metrów okazało się, że ta plama to trawa. W dodatku zaczęły pojawiać się na niej kwiatki. W pierwszej chwili ogarną mnie szok i myślałem, że to zwidy. Przepowiednia zaczęła się spełniać. Władcy się pojawili, a śnieg zaczął topnieć. Widok robił się cudowny.

- Ty też widzisz zieleń prawda? – wyszeptałem do stojącego obok bruneta.

- Nie wiem co wziąłeś, ale to nie halucynacje.

Dawno Temu (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz