Chapter 2

116 11 7
                                    

Postawiłem alkohol pod łóżkiem, na które po chwili się rzuciłem. Zacząłem płakać.
Dlaczego ja wszystkich zawodzę? Dlaczego nie może być dobrze, tylko zawsze muszę wszystko spierdolić?
Ściągnąłem koszulę, aby nie pobrudziła się od rozmazanej kredki na moich policzkach. Na jej miejsce założyłem szeroką koszulkę z Mötley Crüe. Całe rurki, zamieniłem na podarte.
Wyszedłem na balkon, po drodze zgarniając z biurka papierosy. Spojrzałem w dół. Byłem tylko jakieś 3 metry nad ziemią, więc raczej nic bym sobie nie zrobił, ewentualnie połamał rękę czy nogę. Prędzej zawiesiłbym linę do jednej ze szczebelek i... chyba wiadomo, co po tym.
Podpaliłem używkę. Mimowolnie, spod moich powiek wydostała się łza.
Kiedy w końcu się odważysz? Przecież wszystkim tylko przeszkadzasz. Rodzice stają na głowie, abyś był szczęśliwy... Gdyby nie ty, to ONI byliśmy szczęśliwi.
Głos w mojej głowie miał zdecydowanie rację. Byłem zły na siebie. Nie, byłem wkurwiony. Byłem tak wkurwiony, że miałem ochotę się za to ukarać. Gdyby nie ja, rodzice byliby szczęśliwi. A teraz co? A teraz chcą abym to ja był. Nie. Nie pozwolę im na to. Oni zasługują na szczęście.
Tak. Ostatecznie, jutro wieczorem mnie już tu nie będzie.
Z papierosem w ustach, wszedłem do pokoju. Odnalazłem to, czego szukałam i zrobiłem jedną kreskę. Drugą. Trzecią. Czwartą... Kolejna coraz głębsza. Dobra, koniec. Swoją śmierć zaplanowałem przecież na jutro.

              R.I.P.
Andrew Dennis Biersack
Born- 26.12.1990
Died- 2.09.2006


Wziąłem kartkę i długopis. Następnie zacząłem pisać.

Drodzy rodzice.
Skoro to czytacie, pewnie mnie już z Wami nie ma. Przepraszam Was za to, co zrobiłem ale... kocham Was. Chciałem, abyście byli szczęśliwi, bo Wy na to zasługujecie. Miałem dość tego, że się dla mnie poświęcacie. Nie zasługuję na to.
Przepraszam, zawiodłem Was. Chciałem spełnić marzenie, które jest dla mnie wszystkim. Chciałem, abyście byli dumni. Niestety...
Jestem nikim. Nie spełnię marzenia bez talentu. Nie udało mi się. Nic mi się nie udało.
Chcę Wam jeszcze powiedzieć że nie uważałem się za grubego. Znaczy... Po tym jak dużo schudłem. To nie była anoreksja. To był sposób na powolne umieranie.
Nie chciałem się już tu męczyć. To na prawdę było dla mnie piekło. Miałem dość. Nie miałem już siły udawać że jakoś się trzymam. Skoro się zabiłem, to znaczy że jednak było inaczej. Ale nie rozpaczajcie. Tak jest lepiej dla wszystkich.
Dziękuję że we mnie wierzyliście. Nigdy tego nie zapomnę. I nigdy nie zapomnę tych chwil, które został uwiecznione na zdjęciach, które Wam daję razem z tym listem.
Proszę, przekażcie Ashowi, że był dla mnie jak brat. Również w ten sposób go kocham i zawsze będę.
Będę tęsknił...
Żegnajcie.
Kocham Was.
Andy.

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Fallen Angel | Andy Six [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now