#6

8.7K 299 25
                                    

Chłopak się odwrócił i ujrzałam twarz Dylana. Chłopak z szeroko otwartymi oczami popatrzył się chwile na mnie, potem na broń i znowu na mnie. Opuściłam rękę w której trzymałam broń. Jezu, ale ze mnie idiotka! Mogłam założyć kominiarkę. Ale po co?! Lepiej żeby przyjaciel brata zobaczył cię z bronią w ręcę. Chłopak po chwili ciszy się odezwał.

- Natasha. Skąd masz broń?- spytał Dylan.

- Nie ważne...- odpowiedziałam chamsko.

- Natasha, ja się do cholery pytam skąd masz broń!- wkurzył się

- Nie muszę ci wszystkiego mówić! Nie jesteś moim ojcem! I w ogóle co ci do tego?!

- Natasha- zaczął już spokojnie.- Ja cię naprawdę przepraszam. Wiem już cię przepraszałem, ale będe cię przepraszać ile mi się podoba. Nigdy, ale to nigdy sobie nie wybacze że biłem dziewczynę. I szczerze? To z wielką chęcią bym sobie coś zrobił za to co ja robiłem tobie.

- Ale ty zabiłeś Lukasa!- wykrzyknęłam

- Tasha... Lukas. On nie - przerwał i szybko odwrócił wzrok. - Muszę iść. Cześć.

- Czekaj! Co chciałeś powiedzieć?

- Nic. Zapomnij.- wyszedł z domu mocno trzaskając drzwiami. Co go ugryzło? Długo się nie zastanawiając postanowiłam już iść. Muszę jeszcze jechać do Mike'a po ścigacza. Przepraszam. NOWE CUDO. Jak powiedział Tyler. Wyszłam z domu zamykając go na klucz. I jak najszybciej odjechałam. Po niecałych 15 minutach byłam już przed budynkiem gdzie pracował Mike. Wysiadłam z samochodu biorąc od razu kask ruszyłam do środka. Rozejrzałam się dookoła. Nic się nie zmieniło. Weszłam do sali gdzie od razu w oczy rzucił mi się Mike rozmawiający z jakimś chłopakiem.

- Mike!!!!- krzyknęłam i pobiegłam do niego. Przytuliłam go mocno. Bardzo mocno.

- Natasha?- zapytał z wielkim uśmiechem na twarzy.

- Nie święty proboszcz- chłopak obok nas zaczął się śmiać. Zaraz! Ja znam ten głos!!!!

- O! Rayan?!?!- krzyknęłam

- Jednak pamiętasz - zaśmiał się jeszcze głośniej

- Pamiętam- przytuliłam się do niego.

- Dobra! Natasha chodź Jase dzwonił i mam twoje kolejne dziecko- podeszliśmy do maszyny która była zasłonięta jakimś materiałem...

- No dalej- powiedział Mike. Zrzuciłam plandeke na ziemie. I zobaczyłam śliczną czarno-złotą Yamahe r8. Zaczęłam skakać jak głupia.

- Aa! O boże!! Cudo!!!! Moje dziecko!!!!

- No już, już. Teraz szybciutko na wyścigi. Wygraj to Black Queen.

- Oczywiście.- Założyłam kask i wyprowadziłam moje dziecko. Szybko wsiadłam na maszynę i żegnając sie z chłopakami odjechałam. Gdy byłam już na miejscu wszystkie spojrzenia kierowały się w moją stronę. No bo hej! Królowa wyścigów w Nowym Yorku jest w Las Vegas! No po prostu sensacja! Podjechałam do organizatora wyścigów którym był Mike?

- Mike?

- Tak?- uśmiechnął się

- Jak ty tu?

- Tajemnica.

- Zapisz mnie.

- Już to zrobiłem Black Queen.

- Dzięki. Ile wstępne?

- Tysiak.

- Szalejesz- zaśmiałam się i podałam mu kase. Prowadziłam rozmowę z przyjacielem gdy zobaczyłam idącego z moją stronę mojego brata i Dylana.

- Spadam. Trzymaj kciuki.- nic nie odpowiedział. Gdy się odwróciłam do niego tyłem kopnął mnie nogą w tyłek.

- Na szczęście - zaśmiał się. Podjechałam na start i czekałam. Koło mnie stały dwa ścigacze. Nagle obok mnie podjechał czarno zielony ścigacz. Kurwa ładny! Spojrzałam na kierowce i zauważyłam oczy i rysy twarzy Dylana. Gdy nasze spojrzenia się spojrzały szybko odwróciłam wzrok. Chwilę potem na start weszła jakaś dziewczyna ubrana w dziwkowaty strój i zaczęła odliczać.

- 3!

- 2!

- 1!- gdy upuściła górną część garderoby ruszyliśmy. Na początku byłam ostatnia, ale potem zaczęłam przyspieszać i byłam koło w koło z Dylanem. Przed nami był ostatni ostry zakręt. Mój przeciwnik zaczął zwalniać, a ja nie ociągając się przyspieszyłam i jako pierwsza przekroczyłam metę. WYGRAŁAM. Oł jeee.... Widziałam że Dylan jest wkurwiony. Zanim zdąrzyłam się obejrzeć każdy zaczął do mnie podchodzić. Łącznie z Dylanem i moim bratem jak i całą jego ekipą. Szybko podjechałam odebrać swoją nagrodę. A następnie odjechałam z piskiem opon i za mną został tylko kurz. Podjechałam do magazynu. Zostawiłam swoje cudo i wróciłam do domu swoim samochodem. Pognałam na górę. Założyłam na siebie moją piżamę. Czyli za dużą koszulkę Asha i krótkie spodenki. Makijaż zmyłam. Miałam iść spać, ale stwierdziłam że nie zasnę, więc zeszłam na dół. Usłyszałam z salonu rozmowę chłopaków. Stanęłam na schodach i słuchałam.

**Justin**

- Nie wierze że ona tu jest!- warknąłem wściekły. Tak z dnia na dzień pojawia się tutaj Black Queen. No to jest po prostu.

- Spokojnie Justin- uspokajał mnie Colton.

- Jak mam być jak Black Queen wróciła!? Była nie wiadomo gdzie a teraz co? Tak nagle sobie tutaj żyje?!

- Spokój! Nie oceniajmy sprawy pochopnie. Może trochę tu pobędzie i sobie zniknie.- powiedział spokojnie Colton

-  A jak nie to ją zabijemy.

- Ale na razie nie.

- Dylan co ci jest? Jesteś jakiś przygaszony- spytałem. Dziwny jest.

- Nic mi nie jest- odpowiedział

- Widzę. I masz mi powiedzieć.

- Nie musisz wiedzieć o wszystkim- wbił wzrok w podłogę.

- Jestem twoim kumplem podobno!

- Prawie bym się wygadał twojej siostrze.

- Ona by mnie zabiła!

- Ale tego nie zrobiłem

- To dobrze. Ale chyba nie to Cię gryzie. Stary widzę że coś jest nie tak.

- To nieważne..- już nic nie mówiłem bo zobaczyłem moją siostrę wchodząca do salonu.

- Obudziliśmy cię?- spytałem się jej.

- Nie. Po prostu nie mogę zasnąć.

- Okej.

**Natasha**
Oni chcą mnie zabić? Haha! Dobre sobie! Ale cóż. Po krótkiej rozmowie z bratem poszłam do kuchni i napiłam się wody. Gdy już wypiłam. Poszłam do siebie.

- Idziesz już?- spytał Erick

- Tak.

- Może posiedź z nami-

- Nie, jestem padnięta i idę spać. Dobranoc.

- Dobranoc!- krzyknęli wszyscy gdy byłam już na schodach. Weszłam do swojego pokoju. Położyłam się i patrzyłam w sufit, aż w końcy zasnęłam...

BAD GIRLWhere stories live. Discover now