Siostra, bałem się

805 82 9
                                    

Wystraszyłem się, tego, kto może czaić się w jakiejś małej, ciasnej uliczce, wyglądającej jak wyrwanej wprost z jakiegoś artykułu o trupie znalezionym na śmietniku. Ostrożnie uniosłem głowę, by spojrzeć na osobę, która się zjawiła. Sylwetka wydała mi się znajoma, ale w pierwszej chwili przez kaptur nie skojarzyłem, kto to może być. Nie musiałem długo się zastanawiać, bo materiał opadł ukazując srebrne włosy i wielki uśmiech Chanyeola.

– Suga! Czemu się szlajasz po takich zaułkach? W ogóle, to, przed kim tak zwiewałeś, bo chyba od dziesięciu minut lecę za tobą, ale co chwilę gubię, bo biegasz po jakiś dziwnych trasach – Wielkolud zaczął nawijać, jednocześnie podając mi rękę, żebym mógł wstać. Może mi ktoś wyjaśnić, dlaczego wszyscy moi znajomi gadają jak nakręceni? Naprawdę mogłem się zacząć zadawać z jakąś niemową, a nie osobami, które milczą tylko jak śpią. No chyba, że Hoseok znów zaczyna gadać przez sen, to nawet wtedy nie ma spokoju.

– A niby, po co? – Westchnąłem, ocierając resztki łez z policzków. Chanyeol widząc jak wyglądam uspokoił się trochę. Darowałem sobie opowieść życia, o tym jak beznadziejnym przypadkiem jest jego kuzyn i po prostu czekałem na rozwój wypadków.

– Chciałem tylko skoczyć do ciebie po bluzę, ale chyba nic z tego. Powiedz, że to – Poruszył dłonią w górę i w dół, wskazując moją całą osobę – wina Jimina i gwarantuję, że ma wpierdol zanim skończy swoje ciuchy pakować

– Obejdzie się, a bluzę dam ci w szkole – Chciałem wyminąć Yeola, pójść do Tae, ewentualnie wrócić do domu i poużalać się nad swoim marnym losem, albo iść spać. Niestety wielka łapa równie wielkiego osobnika złapała mnie i nie pozwoliła odejść. Najwyraźniej przejął się tym wszystkim. Albo po prostu jemu też się ostatnio nie układało, biorąc pod uwagę jego propozycję, najebanie się.

Koleś, który odkrył alkohol ma u mnie piwo! Niech ktoś mi powie, że picie nie rozwiązuje problemów, to go wyśmieję. Z każdą kolejną opróżnioną w domu któregoś z kumpli Chanyeola butelką piwa, moje myśli stawały się mętniejsze, w głowie coraz bardziej przyjemnie szumiało, a w rozluźnionym ciele pulsowało miłe ciepełko. Zupełnie nie myślałem o Jiminie, Yoorze, smutku i tym, dlaczego gospodarz, którego imienia nie znałem, paraduje w różowej kiecce. Siedziałem na szarozielonym dywanie, oparty o kremową kanapę, na której leżał Chanyeol. Śmiałem się z pijackiego bełkotu przyjaciela, chociaż za Chiny Ludowe nie wiedziałem, o co chodzi.

Godziny mijały dziwnie szybko. W jednej chwili patrzyłem na wyświetlacz telefonu i widziałem na nim dziewiętnastą, a już chwilę później była tam pierwsza w nocy. Szczerze, to nie przeszkadzało mi to. Procenty ciągle działały na moje ciało, w sumie tak samo jak chłopak, który chwilę wcześniej usiadł obok mnie. Nie miałem pojęcia, kim jest ten osobnik, ale kto by się przejmował takimi bzdetami, kiedy wysoki, czarnowłosy facet wyrzeźbiony tak, że odkrywasz na nim mięśnie, o których wcześniej nie miałeś pojęcia, dobiera się do ciebie? No właśnie, aż tak głupi nie byłem. No dobra, byłem, ale nie w tej chwili.

Jakoś już tak wyszło, że wylądowałem z nieznajomym w jakimś pokoju, a dokładnie to siedziałem mu na kolanach całując nieporadnie, przez procenty, które mnie otępiały. Biorąc pod uwagę, że jego duże dłonie zaczęły majstrować przy moim pasku, to chyba mu to nie przeszkadzało. Robiło mi się coraz bardziej gorąco, a w głowie wirowało lekko. Pchnąłem nieznajomego tak by się położył i znów złączyłem nasze usta. Przygryzał moją dolna wargę, a dłońmi wreszcie dostał się pod moje spodnie, które szybko zsunął niżej.

Im dalej zachodziło to wszystko, tym mniej podniecony byłem, w przeciwieństwie do chłopaka. Odwrócił nas tak, że to ja leżałem pod nim, a moją koszulkę podciągnął do góry, po czym zaczął składać pocałunki na moim torsie i kierować się coraz niżej. Zaczynałem się go brzydzić. Kąsał mnie, a jego dłonie zaciskały się coraz mocniej na moich biodrach.

Trzecia do pary |Yoonmin| ✔Where stories live. Discover now