ROZDZIAŁ 1

1K 101 14
                                    

Cholera, cholera, cholera.

Są dwie rzeczy, których nienawidzę – aktywność fizyczna i ciasne pomieszczenia, co, tak na marginesie, raczej jest ironią losu, biorąc pod uwagę moją pracę.

Wzdycham ciężko i opieram czoło o ściankę kanału wentylacyjnego, na której leżę.

– Jordi? – Słyszę głos wydobywający się z krótkofalówki.

Odpinam urządzenie od paska i przyciągam je do ust, wciskając guzik.

– Jestem – chrypię. Czuję pot spływający mi po czole i zastanawiam się, co mi odbiło, żeby zakładać dżinsową kurtkę.

– Brzmisz, jakbyś umierała. Pospiesz się, chcę wyjść dzisiaj wcześniej.

– Nienawidzę cię, Wick – warczę i z powrotem przypinam krótkofalówkę do paska. W odpowiedzi słyszę tylko stłumiony chichot.

Zamykam oczy i biorę głęboki oddech. Możesz to zrobić, Jordi.

Pomimo tego, że staram się unikać napraw wszystkiego, co związane z wentylacją, najczęściej to ja mam nieszczęście czołgać się przez kanały – wyciągnęłam najkrótszą słomkę i jestem najdrobniejsza ze wszystkich inżynierów. Genetyka to suka.

Wypuszczam powoli powietrze i spoglądam przed siebie. Jeżeli dobrze pamiętam plany kanałów, to zostało mi jeszcze kilka metrów do wentylatora. Odpycham się stopami do przodu i poruszam łokciami. Krzywię się na hałas, jaki robię, ale nie dam rady przejść bezgłośnie. Mieszkańcy Sekcji B-17 będą musieli jakoś to wytrzymać, jeśli chcą mieć czym oddychać.

– Jordi, dzisiaj, błagam.

Jordi, dzisiaj, błagam – przedrzeźniam Wicka, mrucząc pod nosem.

Uśmiecham się z ulgą, gdy widzę rozszerzający się kanał wentylacyjny i sam wentylator. Bingo.

Przyspieszam i podnoszę się na kolana, ignorując ból w plecach.

– Dobra, dotarłam – mówię do krótkofalówki, ale zostaję bez odpowiedzi.

Odkładam ją na bok i otwieram znoszoną skórzaną torbę, w której trzymam narzędzia. Wyjmuję z niej małą wkrętarkę, którą dostałam od mojej przyjaciółki na urodziny i zaczynam odkręcać kratkę. Chwilę męczę się z tym, ale kiedy oglądam łopaty wentylatora, jego wymiennik i wszystko wydaje się w porządku, przykręcam kratkę z powrotem. Rozmontowuję termostat i w końcu znajduję to, czego szukałam.

– Padł korektor w termostacie, będę musiała się wrócić – przekazuję Wickowi, na co ten jęczy z frustracji.

Oglądam wszystko jeszcze raz, by sprawdzić, czy niczego nie przeoczyłam.

– Masz tupet, ekspulsowałeś moją matkę.

– Wykonywałem rozkazy.

Zamieram w połowie pakowania wszystkiego do torby. Wygląda na to, że jestem nad czyimiś kwaterami.

Skutek pracy w szybie wentylacyjnym? Podsłuchuję rozmowy. Nie robię tego specjalnie, po prostu głosy świetnie się niosą.

A niektóre rozmowy, tak jak ta, wydają się ciekawe.

– Pamiętam, że zrobisz wszystko, by ocalić siostrę. – Rozpoznaję komandora Shumwaya. Co on robi w Sekcji B-17? I o czym on mówi? Siostrę? Czy ktoś znowu ukrywa drugie dziecko?

– Nie powinienem ci tego mówić – kontynuuje Shumway. – Kanclerz Jaha szykuje misję na Ziemię.

Moja krew zmienia się w lód i zakrywam usta dłonią. Jak to możliwe? Ziemia przez kolejne sto lat nie powinna być zdatna do zamieszkania. Zastanawiam się, czy mój ojciec o tym wie i gdyby nie to, że nie mogę się ruszyć z powodu szoku, wywróciłabym oczami. Oczywiście, że o tym wie.

Who We Are || The100Where stories live. Discover now