ROZDZIAŁ 2

882 86 7
                                    


Nie mogę wstać, nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Spoglądam na moje trzęsące się dłonie i rozprostowuję palce. Przeżyłam lądowanie na Ziemi.

W głowie jednocześnie mam chaos i pustkę.

Na Arce nigdy nie myślałam o tym, jak byłoby trafić na Ziemię. Po prostu żyłam, myśląc, że jestem przejściowym pokoleniem. Nie tęskniłam za planetą, nie wyobrażałam sobie na niej życia, nie modliłam się o powrót na nią – tak jak niektórzy. To Arka zawsze była moim domem.

Teraz?Siedzę w statku na skażonej planecie, bez ani jednej osoby, którą znam, z setką przestępców. Jasne, niektórzy z nich wpadli za najmniejsze przewinienia, ale nadal złamali prawo. Poza tym nie mam wątpliwości, że są tu osoby, które na sumieniu mają więcej niż kradzież czy produkcja bimbru.

I jak sobie poradzę bez leków? Moja dżinsowa kurtka, w której miałam tabletki i kostkę cukru została zamieniona na czarną z wyszytym znakiem Arki na ramieniu.

Wszyscy wokół mnie kierują się do drabinki prowadzącej na dół. Zmuszam się do ruszenia i odpinam pasy bezpieczeństwa. Wstaję na miękkich jak wata nogach i z wahaniem schodzę po drabince jako ostatnia z mojego poziomu. Zatrzymuję się na chwilę, przepuszczając dzieciaki z drugiego poziomu. Na dole jest tak mało miejsca, że nawet nie schodzę z drabinki, po prostu przytulam się do niej,łapiąc głęboki oddech.

Uwaga wszystkich skupiona jest na przodzie, ale trudno mi dojrzeć, co się tam dzieje.

–Nikt nie ma brata! – ktoś krzyczy i podciągam się wyżej.Mamroczę przeprosiny, kiedy uderzam jakiegoś chłopaka łokciem w twarz.

Ledwo mogę dostrzec mężczyznę w uniformie strażnika stojącego przy zamkniętym wejściu, który obejmuje dziewczynę. Wysyłaliby na Ziemię strażnika, nie wiedząc, czy przeżyje?

–To Octavia Blake, dziewczyna, którą znaleźli pod podłogą!

Dziewczyna wyrywa się do przodu, a wtedy wszystko staje się dla mnie jasne i prawie spadam z drabinki, kiedy uświadamiam sobie, że są rodzeństwem. Że to jej brat, mężczyzna stojący przy wejściu zabił kanclerza Jahę.

Czuję łzy w oczach i nie jestem pewna czy z frustracji, czy złości. Mam ochotę krzyknąć, powiedzieć wszystkim, co on zrobił, ale przypominam sobie groźbę Shumwaya. Jedynie to powstrzymuje mnie przed wydaniem mordercy.

– Wszystko w porządku? – pyta jakaś blondynka, patrząc na moją minę.

Marszczę brwi i kiwam głową ponownie, skupiając uwagę na przodzie kapsuły.

Mężczyzna sięga do wajchy otwierającej statek i nagle mój żołądek opada w dół.

Jak wygląda teraz Ziemia? Oglądałam zdjęcia i filmy, czytałam książki sprzed wojny nuklearnej, ale teraz? Promieniowanie na pewno odcisnęło swoje piętno. Przełykam ciężko ślinę na myśl pustyni, wypalonych drzew i zmutowanych zwierząt.

Wejście powoli opuszcza się przy akompaniamencie dysz, z których wydobywa się powietrze. Przymykam oczy, niepewna czy chcę zobaczyć to, co nas czeka.

Najpierw widzę słońce, mocniejsze niż jakakolwiek lampa na Arce.Przysłaniam je dłonią, chroniąc oczy.

Nabieram do płuc świeżego powietrza. Na Arce czułam mydło, perfumy i proszek do prania, a powietrze przetworzone przez filtry tysiące razy. Tutaj jest... słodkie. Rześkie.

Opuszczam dłoń do boku, a drugą mocniej zaciskam na szczebelku drabinki.Wszyscy w ciszy obserwujemy dziewczynę spod podłogi biorącą pierwszy krok za kapsułę.

Who We Are || The100Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz