40 - wersja alternatywna

406 41 70
                                    

        Adrianna i Dashi posłały mi szerokie uśmiechy, kiedy ja nerwowo ściskałam bukiecik, kując się szpilką, która przytrzymywała ozdobną wstążkę. Czułam się trochę dziwnie, wręcz nieswojo. Rzadko nosiłam sukienki, ale Adrianna, na polecenie Ginger, która została w Great Falls, powiedziała, że nie wypada ubrać spodni na własny bal maturalny. Wcisnęłam się więc w "kreację", którą przywiozła dla mnie Dashi.

         Sukienka sięgała mi trochę poniżej połowy uda, więc ciągle chciałam ją naciągać. Adrianna mówiła, że mam świetne nogi, ale mnie się nie podobały, przez lata treningów były trochę zbyt umięśnione i przyprawiały mnie o kompleksy, w dodatku miałam posiniaczone kolana, bo ktoś postanowił urządzić sobie mały wyścig.

       Przejmowałam się, jak to wszystko pójdzie. Nie byłam typem dziewczyny, która chodzi na bale. Próbowałam przekonać dziewczyny, żebyśmy poszli wszyscy razem do jakiejś pizzerii w Great Falls, ale one kategorycznie odmówiły, stawiając na swoim. Może puściłabym to wszystko mimo uszu i zrobiła, jak chciałam, ale mój partner w zbrodni zaledwie jednym gestem sprawił, że zmieniłam zdanie.

        Cade i Daniel byli w szkolnej toalecie, najprawdopodobniej dzwonili do Chestera. Oficjalne rozpoczęcie balu miało mieć miejsce już za chwilę, ale Danny'ego nadal przy mnie nie było. Miałam ochotę przewrócić oczami, a potem połączyć się z nim i nawtykać mu, by się pośpieszył. Czego tak pilnie chciał od niego Cade? Rozumiałam hierarchię, ale to był mój dzień. A właściwie nasz dzień. My byliśmy ważni, a nie jego problemy. Lubiłam Faulknera, ale czasem go nie rozumiałam. Bywały chwile, w których interesował go tylko czubek własnego nosa, bywał do mnie cięty, a czasem traktował mnie lekceważąco. Denerwowało mnie jak cholera, że chociaż oboje byliśmy Alfami, wciąż byłam niżej od niego.

– Nie gnieć kwiatów, Bri – upomniała mnie Adrianna, dotykając lekko mojej dłoni. – Ktoś powinien po niego pójść, prawda?

– Ja to zrobię, jeśli nie wyjdzie stamtąd za dwie minuty – stwierdziłam, zdecydowanym głosem dodając sobie otuchy.

– Wiecie, co jest dziwne? – Dashi wskoczyła na parapet. – Jesteśmy wilkołakami, a przygotowujemy przyjaciółkę do balu. Jesteśmy tak cholernie niezwykłe! – zapiszczała.

– Niezwykłe? – Uniosłam brwi.

– Zastanów się nad tym. Jesteśmy nie z tego świata, a tak idealnie się tutaj wpasowujemy.

         Uśmiechnęłam się lekko. Cóż, trzeba było przyznać jej rację. Czasami miałam wrażenie, że zapominam o tym, iż jestem inna od wszystkich. Czułam się jak zwykły człowiek, a dopiero potem przypominałam sobie, że nie jestem taka zwyczajna.

– Zgubiłem przyszłą królową balu, widziałyście ją? – Usłyszałam za sobą głos Daniela, więc odwróciłam się szybko, prawie wywijając orła na tych przeklętych koturnach. – No i chyba ją znalazłem.

         Chłopak uśmiechnął się szeroko, a potem złapał mnie za rękę. Pożegnałam się z przyjaciółmi, którzy wracali teraz do Great Falls, a potem razem z Dannym poszłam w kierunku sali gimnastycznej. Obcasy stukały o posadzkę, kiedy sami pokonywaliśmy kolejne metry.

– Już powinienem powiedzieć ci, że świetnie wyglądasz, czy może zaczekać do pierwszego wolnego? – zaczął Danny, mocniej ściskając moją dłoń.

– Chyba już za późno, właśnie się zdradziłeś – odparłam, ale on zaśmiał się.

– Nigdy nie jest za późno, Bri.

~*~

         W koturnach byłam wyższa o prawie dziesięć centymetrów, więc z łatwością obejmowałam szyję Daniela, kołysząc się z nim w rytm wolnej piosenki. Nie potrafiłam tańczyć, ale on także nie był królem parkietu. Może właśnie dlatego tak dobrze się z nim czułam. Byłam jakby na swoim miejscu.

– Jak wspominasz swój pierwszy bal? – wyszeptałam mu do ucha, opierając głowę o jego bark.

         Słyszałam, jak chłopak prychnął cicho, a potem chuchnął mi gorącym powietrzem w odsłonięty kark.

– Nigdy nie miałem swojego balu – odparł, a jego głos zdawał się robić smutniejszy. – To mój pierwszy raz.

        Odsunęłam się lekko, chcąc spojrzeć mu w oczy. Chociaż Daniel Rollins był moją bratnią duszą, nadal niewiele o nim wiedziałam, nie lubił o sobie mówić. Czasami próbowałam coś z niego wyciągnąć, ale on szybko ucinał temat. Wspominał kiedyś o swoich rodzicach, ale nigdy nie powiedział niczego konkretnego. Nie wiedziałam, czy miał rodzeństwo, czy kontaktował się z nimi jak pozostali członkowie jego stada, którzy utrzymywali kontakt z bliskimi. Dobrze znałam tylko przeszłość Cade'a, który nie bał się mówić o niektórych rzeczach wprost i dzielił się szczegółami. Kiedyś chciałam nawet wypytać go o swojego mate, ale pomyślałam, że nie powinnam tego robić, musiałam uszanować wolę Danny'ego i poczekać, aż sam będzie gotowy, by powiedzieć mi coś więcej.

        Zielone tęczówki chłopaka śledziły mnie uważnie, a na jego ustach wykwitł lekki uśmiech. Odwzajemniłam go, a potem przysunęłam się nieco bliżej, tak, by nasze czoła się stykały. Danny schylił mocniej głowę, muskając nosem mój policzek.

        Któryś raz z kolei stwierdziłam, że Valier jednak nie było takie złe. To tutaj wiele rzeczy się zaczęło, a także zmierzało ku końcowi. Gdyby Danny parę miesięcy temu nie uznał, że zostanie ze mną podczas pełni, możliwe, że nigdy nie zostałby moją bratnią duszą. Od tamtej pory wiele razem przeżyliśmy. Danny nocował w moim internacie, wymykał się z niego, kiedy ja szłam na zajęcia. Każdej nocy tulił mnie do snu, znikał na jakiś czas i wracał. To z nim na swoim maleńkim łóżku przeżyłam swój pierwszy raz, a może trochę więcej pierwszych razów. W każdym razie – kiedyś nienawidziłam Valier, chciałam się stąd wyrwać, a teraz... Do zakończenia roku został niecały miesiąc i kiedy tak tańczyliśmy w mojej skromnej sali gimnastycznej, stwierdziłam, że będzie brakować mi tego miejsca.

        Ludzie przywiązywali się szybko, a wilkołaki jeszcze szybciej. Chociaż klęłam na to miejsce, zdołałam je pokochać. Wiedziałam, że będę tęsknić za nocami w polu kukurydzy, polowymi warunkami, zakonnicami, które w ostatniej klasie odbyły z nami wiele rozmów o Bogu i jeziorze, w którym pływałam nocami. Teraz czekała mnie przeprowadzka do Great Falls. Nie miałam pewności, czy zostanę tam na stałe, czy nie wyjadę dokądś na studia. Nie wiedziałam, co zrobię. Miałam zbyt wielki mętlik w głowie, na szczęście miałam też osobę, która pomagała mi to wszystko ogarnąć.

– W takim razie musimy postarać się, by było naprawdę idealnie – wyszeptałam, uciekając przed jego ustami.

– Królową i królem balu już nie zostaniemy – zażartował, patrząc w kierunku sceny, na której wciąż stała wybrana para. – Co będzie dla ciebie wyjątkowe?

        Wreszcie cmoknęłam go w usta, ale tylko przelotnie, bo później uśmiechnęłam się tajemniczo. Wiedziałam, że nadchodzące tygodnie będą dla mnie bardzo pracowite i nie miałabym zbyt dużo czasu wolnego.

– Chodźmy na pole – powiedziałam, a potem złapałam go za dłoń. – Tutaj i tak wieje nudą.

         Daniel zaśmiał się dźwięcznie i podążył za mną w stronę wyjściowych drzwi. Zostawiliśmy za sobą kolorowe światła, muzykę i kolejne piękne wspomnienie, które tym razem kończyło się w tym samym miejscu, w którym się zaczęło.

        Ale nasza historia trwała dalej. 

A/n: Nadszedł czas, by pożegnać się z bohaterami. Mam nadzieję, że alternatywne wersje Wam się podobały. Ostrzegam, że to jednak NIE KONIEC spin-offa!
Zapraszam Was na jeszcze kilka naprawdę ciekawych niespodzianek! 

Defender | TO #3 spin-offWhere stories live. Discover now