[ symphony ]

600 171 6
                                    

          Raz, dwa, trzy, raz, dwa, trzy, raz, dwa, trzy...

          Zamknęła oczy. Tak zawsze lepiej było się jej skupić — kiedy muzyka ogłuszała jej uszy, gardło paliło, a nogi paliły ją żywcem, tylko  ciemność zdawała się jej pomagać.

          Kiedy tum wrzał, ona wrzała z nim, zapadając się w ziemie i rozrywając ciało na drobne kawałeczki — i to była sztuka. Krew, pot i poświęcenie. Tak mówili wszyscy, tak? Sztuka która wzięła się z absolutnego cierpienia.

          Magia bólu, czy cokolwiek innego.

          Balet był czymś, co ją niszczyło i czymś, co ją budowało, wkładało trzy nowe cegiełki do jej życia i wyciągało cztery.

(a/n) moja przyjaciółka ostatnio dostała się parę lat temu do szkoły baletowej i jeju no... czuję czasami jej ból.


drabbleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz