I

347 26 5
                                    

Moje ręce tańczyły w powietrzu. Były wysoko nad moją głową. Może nawet w niebie, w gwiazdach. Może mogłabym pogłaskać słońce. Chociaż mogłabym się sparzyć. Wszystko, co piękne i lśniące, parzy. Pali. Jakby przez wyższość. Jakby to coś czuło, że jest lepsze i piękniejsze. Przymknęłam oczy. W moich oczach pojawiły się mroczki. Za długo się wpatrywałam w ten blask. A może nie? Lekkość rozprzestrzeniała się we mnie. Od środka aż po kończyny. Odetchnęłam. Wtedy odwróciłam się w bok. Siedział tam on. Przystojny i nie. Jasny i ciemny. Głośny i cichy. Niemy w swojej sprzeczności, jakby nie chciał ukazać ani rąbka tajemnicy. Kiwał głową na boki, jakby z uznaniem dla słońca, a może płynącej w jego płucach marihuanie. Nie wiedziałam, nie chciałam. Wolałam wdychać poezje i myśleć, że robię coś ważnego, że prawidłowo zabijam czas. Próbuję przeżyć wszystko jak najlepiej. Jak najwięcej zrobić. On pomógł. Słyszałam, jak mamrotał coś pod nosem, o dziwnych kamieniach przed nami. O wielkim klifie za nami, który ma na nas runąć i buldogach, które szarpią niewinne pędy suchych roślin. Nie obchodziło mnie to. Ciągnęłam tylko rozmowę, by mówić. By czuć, że jestem tutaj, zanim odpłynę. Myślałam, że jestem tu z Nim. Że to On siedzi obok mnie. Tańczyłabym po swoim umyśle i mówiła wszystko, jak najwięcej. Ale siedzę cicho i tylko mamroczę satysfakcjonujące odpowiedzi, by tamten nie czuł się źle. Nie chciałam być okropna. Nawet nie wiem, jak się tu znalazłam. Brudna morska woda leniwie wpływała na nadbrzeże i wracała do domu, do wielkiego zbiornika wodnego. Chwila chwały dla niewielkiej ilości kropelek, by znowu wrócić do szarej rzeczywistości. Może jeszcze wrócą. Loteria. My natomiast siedzieliśmy na mało wygodnych kamieniach. Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie, a nie miało. Bo chciałam tylko myśleć o kwiatach i poezji, o sprzecznościach i niesprawiedliwości świata. Chciałam tańczyć w chmurach, a nie na ziemi. Chociaż on nie był takim złym towarzystwem. Starałam się wykrzesać dla niego trochę sympatii i współczucia. Ale słyszałam, że nie mam uczuć. Spycham więc wszystko w głąb. Jestem. Jestem. Ja jestem brakiem uczuć.

Wtedy nagle jego twarz pojawiła się niebezpiecznie blisko. I już, już, była tuż przy mojej. Łapczywe ręce, usta wszędzie, niechęć w moim sercu i sarkastyczny śmiech w głowie. Ale umysł wiedzie dalej. Nie przerywam. Dręczę go. Bo taka jestem. Bo dręczę. Bo daje nadzieję. Bo mi jej nie dano.

Odsuwając się ze śmiechem, dalej trwam w marzeniach o Tamtym. Gdyby ten obok wiedział, uciekałby. A znowu opowiada o wielkich buldogach, wysokim klifie i dziwnych wydarzeniach. A mnie nie obchodzi. A ja nic nie czuję. Fałszywie i okrutnie ciągnę grę z uśmiechem na twarzy. Dogaduje się z nim powoli. On czuje się słuchany. Moje sumienie krzyczy do mnie, żeby przestać, że robię złe rzeczy. Nie można się bawić uczuciami. Zepchnęłam te myśli na bok, myśląc, że mnie to nie dotyczy. Jakby moje rany przyćmiły wszystko.

Bo jestem człowiekiem, któremu nic nie zostało.

Więc wpycham się do innych umysłów. Rozgaszczam się w sercu, na komodzie i przy umywalce. Zostawiam zapach perfum i cudownej kolacji, ale zawsze z czymś gorzkim. Zostawiając niedosyt. Zostaję na parę dni i czmycham. Zostaje im fast food i nagrody pocieszenia.

Bo nikt nie może mieć mojego serca.

A nawet On.

Jakby się zbliżył tak blisko, uciekłabym jak czarny kot. Potrafię czuć, potrafię zatracać się. Ale nie zostanę na długo. Nie możesz być zbyt blisko. Nie możesz poznać mnie od środka.

Dlatego teraz on siedzi obok mnie. Składa ręce w nerwowych gestach i poprawia włosy w niepewności. Ja jestem na górze. Ja jestem słońcem. Martwi się o to, co mówi i waży wszystko. Ja jestem ponad to. Ja się nie przywiązuje.

A gdy wracam do domu.

Zamykam tak gniewne oczy i tańczę wkoło na granicy własnego szaleństwa. Tak znanego, tak opętanego. Nie mogę się zatrzymać. Muszę przeć dalej. Muszę robić coś dalej. Nie mogę stanąć i zacząć normalnie myśleć.

Bo zrozumiem, że

stałam się tym, czym gardzę.

sceny z książek, których nigdy nie napiszęWhere stories live. Discover now