ugly deceiver

64 11 0
                                    

Jego ciało znalazło się niebezpiecznie blisko jej. Wzdrygnęła się. Byli u niego w domu. Siedzieli na kanapie. Jego ręka swobodnie leżała za jej głową na zagłówku. Stykali się bokami, udami, kolanami. Rozmawiali. Zadał jej jakieś pytanie, a ona odparła bełkotliwie. Zaśmiała się, maskując zdenerwowanie i brak skupienia. Jedyne o czym potrafiła myśleć to jego ciało, zbyt blisko jej. Do tego byli u niego w domu. Ona obca, na obcym terenie. Naprawdę lubiła tego chłopaka, ale ilekroć próbowała dać mu szansę, jej umysł kazał uciekać. Wiej. Biegnij. Co sił w nogach. Głównie, gdy do gry wchodził kontakt fizyczny.
Kochała duszne kluby, wszechobecne ręce, niezobowiązujące gry i ulotne miłostki. Żyła dla nich. Bycie w centrum uwagi było jej paliwem. Gdy tylko traciła na znaczeniu, czy znajdowała się w nowym otoczeniu, była zagubiona. Bezbrzeżny smutek wylewał się na jej serce. Żyła dla innych. Niemalże na pokaz. Czekała tylko na to, by móc zwrócić na siebie uwagę, zaintrygować kogoś, mieć ludzi dla siebie. Szczególnie płeć przeciwną.
Ubóstwiała ich łakomy wzrok. Poddenerwowane głosy, gdy próbowali powiedzieć coś ważnego. Kiedy bali się jej reakcji i próbowali jak najbardziej ją zadowolić. Żywiła się tym.
Z drugiej strony nie była zbyt pewna tego, czy jest ładna, czy odpowiednio szczupła. Chociaż wielokrotnie otrzymywała wiele komplementów na temat swojego cielesnego więzienia. Jednakże wiedziała, że potrafiła wygrać osobowością. Duża ilość poświęconej uwagi, rzucanie uszczypliwości, żartów, błyskotliwych aluzji i stworzenie iluzji, że to oni mają władze, potrafi zdziałać cuda. Odpowiednie ubranie, lekki makijaż, gotowe.
Czasami miała doła i była świadoma swoich czynów. Jak bardzo są nieodpowiednie. Wszystko jedno jak bardzo powierzchowni i płytcy ci chłopcy jej się wydawali, ona i tak nie powinna ich wykorzystywać do swych własnych, równie płytkich i egoistycznych, celów. Czuła to. Czasami.
Ale nawyków nie da się tak łatwo wyplenić.
Dlatego teraz siedziała obok tego nieszczęśnika, którego darzyła ogromną sympatią. Kochała rozmawiać z nim, bo tylko on miał umysł podobny do niej. Nie przepadał za zobowiązaniami, miał pochmurną, pełną nostalgii i smutku duszę. Był świadomy, że światem i nimi rządzi hipokryzja. Nie ukrywał swojego egoizmu, który nim kierował. Ale ona czuła, że on czegoś oczekuje, że chce więcej, niżby ona mogła dać. Ilekroć spojrzała na niego, widziała, że zerka w stronę jej ust, że zbliża się. Udawała, że tego nie widzi i kontynuowała bezsensowną paplaninę. Tego wieczoru, jak i każdego, gdy pojawiało się takowe niebezpieczeństwo, była niezwykle gadatliwa. Nagle otwierał się w niej talent mówcy i zwodziciela.
Wszystko dla dostania uwagi. Nie wszystko dla dawcy.
To było niezwykle tragiczne. O ironio, to napędzało tychże zalotników, gdy nie mogli mieć tego, czego chcieli. To jest wręcz tragicznie zabawne, że zawsze gonimy za tym, czego mieć nie możemy.
Kierował nią jeszcze jeden mechanizm.
Gdy jeden dawał jej uwagę, nudziła się nim i zwracała się do tego, który dawał jej mniej atencji lub wcale. Zaczynała o nią walczyć, zaniedbując pierwszego i zyskiwała ją od drugiego. I tak na zmianę. Żonglowała kilkorgiem z nich, zmieniając obiekt zainteresowania, dopóki nie zbliżyli się, dopóki nie osiągnęła tego, czego inne dziewczyny niezmiernie chciały. Związku.
Idea zakochania i pięknej miłości była dla niej przecudowna, ale porównywała ją do legendy. Coś, co już nie istnieje dla niej. Ta dziewczyna uważała, że w jej duszy jest za dużo niezgodnych trybików i niegrających dobrze organów, by mogła się tak obnażyć i poświecić.
Bo kochanie, odwzajemnienie uczucia, to obnażenie się przed drugim człowiekiem. Ukazanie się we wszystkich barwach. Nie tylko tych jasnych, ale także tych ciemnych. Chociaż nikomu nie chciała tego przyznać, bała się tak ogromnego odsłonięcia. Rzeczy, które najbardziej ją przerażały, to brak zrozumienia, ocenienie i porzucenie.
Bała się niezmiernie odrzucenia.
Dlatego też, nawet jeśli kogoś lubiła na ten swój pokręcony sposób i nie chciała dłużej bawić się jego uczuciami, nie była w stanie powiedzieć mu, że nic z tego nie będzie, bo mógłby ją porzucić. Co wiązało się nie tylko z utratą potrzebnej jej do życia uwagi, ale także z porzuceniem. Pozostawieniem. Nieważne ile innych osób miała dookoła. Każda strata bolała jednakowo mocno. A jej serce i umysł kochał wyolbrzymiać, ubóstwiał wręcz. Zbędne analizowanie, rozmyślanie i zastanawianie się "co by było, gdyby..." dobijało ją zawsze, gdy coś szło nie tak.
Dlatego, gdy tylko kończyły jej się tematy do rozmowy, patrzyła na zegarek i zaczynała panikować, oznajmiając, że już dawno powinna być gdzieś indziej, dając chłopakowi do zrozumienia, że bawiła się z nim tak cudownie, że zapomniała, iż miała coś innego w planach. Ona wolna, a chłopak zachwycony, pomimo jej wyjścia. Wilk syty, owca cała.
Ale czy można tak robić do końca życia?

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 15, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

sceny z książek, których nigdy nie napiszęWhere stories live. Discover now