Rozdział 21

2.4K 290 116
                                    

Kushina, jak większość kobiet potrafi w jednej minucie okazać co najmniej dziesięć różnych twarzy. Od słodkiego aniołka po tajfun klasy piątej, dlatego, kiedy przekroczyli próg domu przybrała pogodną minę jakby całe zdarzenie sprzed chwili nie miało w ogóle miejsca. Wymieniła uprzejme uśmiechy ze znajomym syna i wróciła do krzątania się po kuchni.

Sasuke nie mógł wyjść z podziwu. Otwarte, ogromne wnętrze domu, gdzie zamiast sufitu podziwiało się wielkie drewniane krokwie podtrzymujące dach a jedynie kolor oraz rodzaj podłogi zdradzał, w jakiej części się obecnie znajdują, zaparł mu dech w piersi.

Teksańczycy mają upodobania do otwartych przestrzeni nie tylko na swoich ranczach, ale również i w domostwach. Królowały tu kolory brązu i piasku idealnie ze sobą współgrając, a połączenie drewna i kamienia dawało niesamowite wręcz wrażenie.

Na tej blisko dwustupięciesięciometrowej powierzchni znajdowała się kuchnia, jadalnia i salon. Wszystkie meble były stylizowane na stare jakby wyjęte prosto z westernu. Kamienna podłoga kuchni gładko przechodziła w lakierowane drewno w części jadalnej oraz salonu, gdzie pierwszym co rzucało się w oczy, był ogromny kamienny kominek z misternie wykonaną metalową osłoną w kwieciste wzory. Niewielki stolik i wygodne fotele aż krzyczały, aby spędzać długie chłodne wieczory przy miłej pogawędce i wesoło trzaskającym ogniu. Ogromne szklane wrota prowadziły na podwórze.

Kuchnia była urządzona praktycznie, aby wszystkie najważniejsze sprzęty były pod ręką. Osłona okapu wykonana na wzór metalowych drzwi od chlebowego pieca przyciągała wzrok. Stojącą na środku wyspa wielkością z powodzeniem mogła konkurować z ogromnym drewnianym stołem z ośmioma krzesłami znajdującym się w jadalni.

Z sufitu zwisały niewielkie lampy emanujące miękkie światło, choć jego głównym źródłem były wielkie okna dające wrażenie, że dom nie posiadał żadnych ścian. Gdzieniegdzie poustawiane w donicach pyszniły się różnej maści i wielkości filodendrony oraz sagowce.

Asami w parze z Tonton biegała po całym domu nie mogąc wyjść z podziwu jak jest ogromny.

- Chodź zobaczysz mój pokój. — Ciągnęła Nauto za rękę.

Jak wszystko w tym domu był on ogromny. Królowało w nim wielkie łóżko, z drewnianymi rzeźbionymi kolumienkami przykryte błękitną kapą i poukładanymi poduszkami, które z powodzeniem zmieściłoby trzy dorosłe osoby. Szafka nocna z niewielką lampką, toaletka z lustrem, komoda i szafa. Puchaty dywan zapraszał do wygodnego rozłożenia się na nim. Wszystko w barwach bieli i błękitu. Po prawej stronie znajdowały się drzwi do łazienki.

- Widzisz — zaczął pokazując na łazienkę. — Masz własną i nikt nie będzie ci jej zajmować.

- A gdzie jest twój pokój? - spytała, patrząc wyczekująco.

Właśnie? Skoro Jiraiya jest w domu to znaczy, że mają o jeden pokój za mało. Tego Naruto nie brał pod uwagę będąc święcie przekonanym, że chrzestny jest w jednej ze swoich podróży zbierając materiały to kolejnej książki i nie zawita do domu przynajmniej do świąt.

W tym blisko pięciusetmetrowym domu jest pięć pokoi. Jeden zajmują rodzice, drugi Asami, trzeci to gabinet, czwarty sypialnia Jiraiyi i tylko jeden wolny, więc....

- Jeszcze nie wiem... - odparł. — Ale zaraz się dowiemy. - Złapał ją za rękę i wrócili do pozostałych.

- ...myślę, że będzie im najwygodniej w domku dla gości.

Usłyszał końcówkę zdania. Domek dla gości? To tu jest coś takiego? -przemknęło mu przez myśl.

- Ale... ale... - Kushia próbowała oponować.

- Kochanie, to wręcz idealne rozwiązanie - Minato próbował ją spacyfikować. - Są tam dwie sypialnie, będą czuli się swobodnie. Daj spokój.

- No dobrze... - zrezygnowała przyparta przez obu mężczyzn.

- O Naru jesteś! Chodź zaprowadzę was. - Jiraiya uśmiechnął się do niego.

Naruto skinął na Sasuke, złapał walizkę i razem ruszyli za gospodarzem.

- Jiraiya, od kiedy ty masz domek dla gości? - spytał, podchodząc nieco bliżej. Asami cały czas kurczowo trzymała go za rękę.

- Oj, nieważne, od kiedy. — Jirayia machnął ręką. — Ważne, że się w końcu na coś przyda. — Puścił do niego oczko.

Naruto nie załapał tej jakże mało dyskretnej aluzji błądząc myślami gdzieś daleko. Będzie musiał jak najszybciej porozmawiać z Sasuke i wytłumaczyć kim tak naprawdę jest. Nie chce opowiadać rodzicom zawiłości ich relacji a też nie mógł dopuścić, aby Uchiha dowiedział się przez jakiś przypadek. Bardzo bał się jego reakcji. Czy prawda o tym, że jest psychiatrą nie zniszczy tego, co udało się im zbudować? Z rozmyślań wyrwał go krzyk Asami.

- Ale ja się nie zgadzam!

- O co chodzi księżniczko? - Naruto spytał zbity z tropu.

Nawet nie zorientował się, kiedy znaleźli się w "domku dla gości", jeśli tak można określić dom, który na pierwszy rzut oka był większy od jego w Konohe.

- ON- wskazała na Sasuke i tupnęła nogą. — Nie może być tu tylko z tobą! Ja muszę cię pilnować! - dodała buńczucznie. — A jak znowu wejdzie ci do łóżka?!

Jiraiya mało nie zachłysnął się powietrzem. Spoglądał to na jednego to na drugiego. Czyżby...?

- Oj, nie patrz tak! - żachnął się Naruto. — Miejsca nie było...

- Ale ja nie pozwolę! - upierała się.

- Księżniczko — kucnął przy niej. - Przecież będę niedaleko.

- A jak znowu będę miała koszmar? - Podparła się pod boki.

- To zawsze możesz przyjść, poza tym zaraz obok jest babcia i dziadek. — Uspokajał ją.

- Ale obiecujesz, że będę mogła się przytulić nawet jak on będzie z tobą w łóżku? - Wskazała palcem Sasuke.

- Oczywiście kochanie. Wiesz, on też miewa koszmary... - Ciągnął patrząc w onyksowe oczy.

Sasuke spojrzał na niego nie mogąc pojąć skąd on wiedział. Nie, nie mógł wiedzieć! Pewnie tylko tak powiedział małej na odczepnego. No bo jak inaczej wytłumaczyć pięciolatce obecność dorosłego faceta w łóżku jej ojca?

Asami podeszła do niego i spojrzała mu w oczy. Bez zawiści, jaka w niej buzowała jeszcze pół minuty temu, a z ciekawością i współczuciem.

- Naprawdę? - spytała przekrzywiając nieco główkę na bok.

Sasuke skinął głową i w tym momencie Asami zrobiła coś, czego nikt się nie spodziewał.

- Nie bój się, Naruto i ciebie obroni — rzekła, przytulając się do jego kolan. — To mój bohater!

Ciało Sasuke zareagowało bez udziału jego woli. Prawa ręka spoczęła na blond lokach głaszcząc je delikatnie, a twarz ozdobił uśmiech, kiedy wpatrywał się w ufne dziecięce oczy. Asami stała tak jeszcze przez chwilę, po czym pobiegła do Naruto.

- Choć, pomogę ci się rozpakować — krzyknęła i zniknęła za drzwiami jednego z pokoi.

Naruto skinął głową w jego stronę a jego usta ułożyły się w bezdźwięczne "Dziękuję".

- Nie wiem co cię dokładnie łączy z Naruto, ale... - Nieoczekiwanie rozbrzmiał głos Jiraiyi tuż przy nim. — On ci ufa i traktuje jak przyjaciela, a uwierz mi, że prócz Shizune innych nie ma. Zawsze był zamknięty w sobie a przy tobie uśmiecha się nawet częściej niż przy niej. Dlatego... - spojrzał mu w oczy. — Nie zrań go. — Dokończył to tak, jakby chciał dodać "Bo inaczej będziesz miał ze mną do czynienia"

Sasuke skinął głową, że rozumie, choć jego ciekawość właśnie osiągnęła punkt kulminacyjny. Naruto nie wyglądał na kogoś, kto miałby jakiekolwiek problemy z nawiązywaniem przyjaźni czy bliższych relacji, dlatego to nagłe wyznanie niezmiernie go zdziwiło. I w zasadzie, jaki był tego cel?

On sam trzymał ludzi na dystans, ale on to on. Nie chciał, aby ktoś mieszał w jego świecie. Wstęp miała tam tylko rodzina a jej już nie ma. Jednak ten facet jakoś przedarł się, a on sam mu na to pozwolił, cały czas nie rozumiejąc, dlaczego i co dziwniejsze, z każdą chwilą stawał się dla niego ważniejszy.

- Rozgość się i zapraszam na obiad. — Dodał jeszcze zanim opuścił budynek.

Zmiana stref czasowych odbiła się znacznie na wszystkich, a zwłaszcza na małej, która o godzinie 18:00 padła jak nieżywa w ramionach Minato.

- No panowie. — Zwróciła się do nich Kushina — Wy też zmykać do łóżek!

- Mamo, ja już nie mam pięciu lat. — Oburzył się, choć wiedział, że jakiekolwiek stawianie oporu jest bezcelowe.

- Może i nie, ale zachowujesz się gorzej. Tę herbatę słodzisz już chyba z czwarty raz. — Wskazała na kubek.

Naruto faktycznie myślami błądził gdzie indziej. Denerwował się. Denerwował jak jeszcze nigdy. Tak bardzo bał się szczerej rozmowy z Sasuke. Przez ten krótki czas przyzwyczaił się do jego obecności i nie chciał tego zaprzepaścić. Sasuke zrobił tak wielkie postępy, otwierał się na ludzi jego oczy nie wyrażały już tylko pustki a co najważniejsze on sam nie chciał go stracić. Miał dziwne uczucie, że Sasuke jest jakby na "swoim miejscu". Nie ważne jak irracjonalnie to brzmi, nie ważne, jakim sam jest idiotą, jednak już nie wyobrażał sobie, aby on nagle miał zniknąć z jego życia.

--------------------------------------

Dziękuję za wszystkie komentarze które kocham i gwiazdki :)

Za wszelkie błędy z góry przepraszam. Wytykajcie śmiało, będę poprawiać!!!

Na skraju szaleństwa (SasuNaru)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz