Zostaniesz szkolnym kapusiem.

5.1K 239 97
                                    

Wbiegłam do domu, od razu kierując się do swojego pokoju. Zignorowałam nawet Maire, która pytała czy mam ochotę coś zjeść. Rzuciłam się na łóżko, chowając twarz w różnokolorowych poduszkach. W mojej głowie ciągle krążyły słowa Lucasa:

Proszę Elisabeth...

Dlaczego faceci są tacy trudni? Zawsze wszystko komplikują, nawet najprostsze rzeczy. Tak też zrobił Richardson. Przecież nie prosiłam go o żadne heroiczne wybryki, a już na pewno nie prosiłam, by posłał na łopatki niewinnego nauczyciela. To była wyłącznie moja wina, to ja nie wykułam się na cholerne testy. Rozwaliłam się na łóżku, chłonąc powietrze wciąż ciężkim oddechem, czując, jak moja twarz wypełnia się rumieńcem z powodu niedostatku tlenu.

— Mogę na chwilę?

Przyjemnie ciepły dźwięk głosu naszej gosposi przewiał się przez przestrzeń mojego pokoju. Nie miałam ochoty na towarzystwo, więc nie odezwałam się, nawet nie szemrając ani jednym słowem. Miałam nadzieję, że moja cisza będzie rozumiana jako niechęć. Poczułam, jak materac nieznacznie ulega, a kobieca ręka delikatnie przesuwa się po moich plecach. Przyjemne drżenie rozlało się po moim ciele, a stres stopniowo ustąpił miejsca błogiemu odprężeniu. Już od małego kochałam to uczucie, gdy jej chłodna dłoń dotykała moich pleców, powodując tym samym tą upragnioną błogość. 

— Eli, znalazłam to w twoich spodniach, kiedy segregowałam pranie.

Pozostawiła na łóżku zwinięty kartonik, tuż obok mojej głowy. Natychmiast usiadłam, chwytając karteczkę w dłonie i ściskając ją, jakbym obawiała się, że zaraz zostanie mi odebrana. Kompletnie zapomniałam, że schowałam ją tam kilka dni temu. Wyczekiwałam, aż Maira opuści pokój, chciałam przeczytać to od razu, teraz!

— Czy mogłabyś zrobić mi makaron z sosem i serem? — zapytałam, licząc na szybkie wyjście gosposi, w jak najgrzeczniejszy sposób.

— Czyli twoja wersja spaghetti?

Kiwnęłam głową, obdarzając ją delikatnym uśmiechem. Moja wersja spaghetti, czyli bezmięsna. Kobieta pogładziła moje włosy i opuściła pokój, cicho zamykając za sobą drzwi. Gdy upewniłam się, że odeszła na dobre, a jej kroki ucichły, rozwinęłam zaciśniętą kartkę. Spuściłam wzrok, śledząc palcem ledwie widoczne linie pisma.

"Wyglądasz dzisiaj niesamowicie. Mam na ciebie ochotę. Jeśli pragniesz poznać smak nieba, spotkajmy się po lekcjach w parku."

Zirytowana ścisnęłam kartkę w dłoni, miażdżąc ją na małą kulkę. To było niesamowicie bezczelne z jego strony, przecież taki tekst wyraża zerowy szacunek do kobiety. Teraz byłam już pewna tego co mam zrobić - nie mam zamiaru kłamać! 

~~~~

Weszłam do szkoły niesamowicie pewnym krokiem. Ubrana w zwykłe czarne leginsy i bordową bluzę, do tego trampki. Zestaw idealny. Wiedziałam, że dzisiaj nastał ten dzień - dzień, w którym każdy z nas miałby się stać jak świadek koronny, skrupulatnie przesłuchiwany ze wszystkich stron.

— Lis, podejdź tu — odezwał się głos, a jednocześnie poczułam, jak nieźle zostaję potraktowana, niemalże rzucona na bok. To Hannah, z silnym impetem, przyciągnęła mnie w kierunku damskiej toalety. Gdy tylko przekroczyłyśmy próg, jej spojrzenie przemknęło po kabinach, upewniając się, że jesteśmy naprawdę same.

— Słyszałam o sytuacji z Lucasem — zerknęłam na nią, niemal obojętnie wzruszając ramionami. — Nie zamierzasz powiedzieć prawdy, tak?

— Nie, nie mam zamiaru rozpowiadać.

Odpowiedziałam z wyważoną pewnością, a jej reakcja była jakby momentalnym uderzeniem w serce. Złapała się za to miejsce, odchylając głowę do tyłu, by zebrać myśli i wypuścić oddech. Jej nerwowość była niemal wyczuwalna.

Crazy in love (W Trakcie Poprawy)Where stories live. Discover now