Rozdział czterdziesty trzeci: Dziecię Gwiazd

5.5K 491 484
                                    

Notka od autorki: Oto nadchodzi najdłuższy rozdział, jaki kiedykolwiek napisałam. Cholerne wiązanie końców.

---* * *---

Snape spojrzał na leżącego w szpitalnym łóżku Harry'ego i pokręcił głową. Nie. Minęły już trzy dni i jego wściekłość – na to, że Harry tak mocno oberwał, że Harry uważał za swój obowiązek ruszyć za Voldemortem sam, że Harry musiał walczyć i zabić śmierciożercę – nie zelżała. Wszystkie domy poza Slytherinem straciły już na eliksirach niemal po sto punktów i McGonagall, Flitwick i Sprout rzucali mu znaczące spojrzenia. Snape miał to gdzieś.

Jego wychowanek niemal zginął po raz piąty i szósty tego roku, jeśli liczyć tylko wilkołaka, podróż do domu, pająki i atak bólu, który na tydzień pozbawił go przytomności. Voldemort niemal go zabił, a potem Voldemort znowu niemal go zabił. Za pierwszym razem Snape był za daleko, żeby jakkolwiek pomóc, a za drugim okazał się być bezużyteczny, bo ugrzązł w pojedynku z Bellatrix.

Wtedy był bezsilny. W pewnym sensie wciąż był, bo Harry nie obudził się od trzech ostatnich dni.

Szlag go przez to trafiał.

A Harry zrobił to wszystko dla dobra Blacka i swojego brata, który przespał w skrzydle szpitalnym dwa dni, jego złamany palec niemal momentalnie został wyleczony przez Madam Pomfrey, po czym został obudzony i wysłany do wieży Gryffindoru. Od tamtego czasu przyszedł już kilka razy i siedział przy łóżku Harry'ego, patrząc na niego bez słowa z bladą twarzą i przerażeniem w oczach. Snape podejrzewał, że chłopak mierzy się z własnymi demonami.

Miał to gdzieś. Wszystko mogło się skończyć znacznie gorzej i on, Severus Snape, Mistrz Eliksirów, głowa domu Slytherinu i były śmierciożerca, nie zrobił w całej sytuacji żadnej różnicy.

Drzwi za nim zaskrzypiały w zawiasach. Snape odwrócił się szybko. To był gnojek Potterów, który znowu przyszedł i bez słowa usiadł obok łóżka Harry'ego.

Snape spojrzał na niego groźnie. Potter odwrócił głowę i skupił się na Harrym.

Dla tego szczeniaka Harry poddał niemal wszystko.

I dla Blacka, przypomniał sobie Snape, ale od razu odwrócił swoje myśli od tego nieprzyjemnego tematu. Nie lubił myśleć o Blacku. Rzucił kilka zaklęć konserwujących na ciało, po czym przeniósł je do cichej, nieużywanej klasy, w której będzie czekało na cokolwiek, co Dumbledore – prawdopodobnie – zaaranżuje w kwestii pogrzebu. Wilkołak nie miał pieniędzy, a Pettigrew i James Potter nie wykazali żadnych chęci przejęcia ciała swojego martwego przyjaciela.

Snape zazdrościł Blackowi jego spokojnego wyrazu twarzy. Zginął wiedząc, że robi coś słusznego, tak jak każdy szlachetny, tępy Gryfon.

I jeśli eliksir empatii Snape'a tylko jeszcze bardziej wytrącił jego umysł z równowagi, przez co stał się łatwiejszą ofiarą dla Voldemorta, dzięki czemu Voldemort był w stanie rzucić się za Harrym, stanowiąc świadectwo tego, że Snape naraził swojego wychowanka, to nie miał już teraz jak tego sprawdzić.

Snape zastanowił się, czy powinien to omówić z Harrym. Zastanawiał się, czy będzie w stanie porozmawiać z Harrym o Blacku bez rzucania jakichś ciętych uwag. Nie był w stanie ograniczyć sarkazmu ze swojego głosu, kiedy się ściął z Dumbledore'em. Oczywiście, Dumbledore kazał Snape'owi zwrócić myślodsiewnię Mrocznego Pana, rodzinny nóż Blacków i ciało Syriusza. Snape odmówił. Padły... pewne słowa.

Ale dla ciebie, pomyślał Snape, zawieszając wzrok na Harrym, kiedy jego umysł w dziwny sposób zmieszał widok śpiącego chłopca ze wspomnieniem płaczącego dziecka z myślodsiewni i wykończonym, dorosłym dzieckiem, które pozwoliło mu zajrzeć do swojego umysłu zanim nie straciło przytomności, spróbuję.

Oswobodzony z mrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz