Rozdział czterdziesty

2.1K 178 24
                                    


Po tym wydarzeniu zaczęliśmy się spotykać. Jeździliśmy konno, pływaliśmy w morzu, jedliśmy razem często na mieście. Jedyne czego nie robiłam to mu nie grałam. Jakoś tak... nie mogłam się przemóc. Pewnej nocy wspięłam się na górę niedaleko od pałacu ze skrzypcami, sama. Zaczęłam grać pocieszającą melodię, którą miał słyszeć tylko i wyłącznie Loki. Kiedy poczułam w sercu ciepło, byłam pewna, że mnie słyszy, gdziekolwiek jest i tym razem czułam, że uśmiecha się. Sama też to zrobiłam i kontynuowałam koncert tylko dla niego...

***

Chodziłam po bibliotece w poszukiwaniu jakiejś ciekawej książki. Nastał wieczór, było ciemno i pusto, więc zdziwiła mnie lampa przy regale. Zaciekawiona spojrzałam na książki przy niej i ujrzałam księgę, którą chciałam dawno temu przeczytać, ale w końcu tego nie zrobiłam. Nie mogłam jej znaleźć... Była ważna, nawet bardzo. Wzięłam ją do ręki i otworzyłam na zaznaczonej przez kogoś stronie. Było podkreślone zdanie : „Światło jest uwięzione w lampie". Zaintrygowana podniosłam ją i obejrzałam dokładnie. W środku coś było... Wyjęłam to i okazał się to być... pierścionek! Z liścikiem o treści: „Uczynisz mnie najszczęśliwszy mężczyzną we wszechświecie i zostaniesz moją żoną?". Przeczytałam wiadomość z wielkim zaskoczeniem... Gdzie on może być?! Na karteczce była róża... Jak strzała pobiegłam tam, gdzie wśród wielu kwiatów znajdował się tylko jeden mały krzaczek zwykłej, midgardzkiej róży, jedynej w Asgardzie i zastałam tam Mordala zapatrzonego w księżyc. Jak mnie usłyszał, to odwrócił się w moją stronę z pełnym nadziei wzrokiem. Podeszłam już wolniej i stanęłam z nim twarzą w twarz.

- Oczywiście, że tak - powiedziałam pewna swojej decyzji.

- To wspaniale! - Ucieszył i już miał mnie podnieść ze szczęścia, ale się teleportowałam o metr w tył.

- Jednak mam jeden warunek. - Spojrzałam na niego stanowczo.

- Słucham? Chętnie go spełnię - odparł z lekka zaskoczony.

- Przeżyłam wiele kłamstw i wiele ich wybaczyłam, ale ciągle nie zmieniłam o nim zdania. Cenię szczerość, co dobrze wiesz, przekonałeś się. Więc zdradź mi swój największy sekret - rozkazałam pewna siebie.

- Przecież wiesz o mnie wszystko... - Zakłopotał się lekko.

- Ja owszem, ale czy ty wiesz kim naprawdę jesteś? Jeśli wiesz, to mi powiedz.

- Czyli?

- Nie wiem... Może: „Jestem Mordal i nigdy cię nie okłamałem"? Bądź coś podobnego... Powiedz to, patrząc mi w oczy.

- Jestem... - Zaczął, ale nie skończył.

- Przemyśl dobrze odpowiedź, masz tylko jedną szansę - powiedziawszy to, odeszłam.

***

Nie mogłam się doczekać odpowiedzi. Dosłownie jej nie dostawałam! W trakcie naszej ciszy Odyn zaginął. Wszystko zaczęło się sypać. Mordal też gdzieś zniknął, nie miałam pojęcia, co mam począć. Zapraszano mnie na narady, w których pomagałam, ile było można...

- Tak nie może być! Nie możemy funkcjonować bez władcy - krzyknął jeden z urzędników.

- Kogoś trzeba powołać, ale jak? Zawsze było z pokolenia na pokolenie, a teraz Thor jest nie wiadomo gdzie, nie mamy pojęcia, kogo wziąć.

- Może pani Aida? - rzucił Doran. Był w pałacu najkrócej, ale dogadywałam się z nim najlepiej. Był najbardziej racjonalny, ale teraz to pojechał...

- J-ja? Przecież jestem Midgardką i... w ogóle. - Próbowałam się wymigać.

- Ale pani jest bardzo dobra w tych sprawach. Przez te ostatnie trudne dni, pani nas idealnie ratowała! - zawołał wesoło.

- A... jakby się znalazł adoptowany syn Odyna? - Spojrzałam na nich zaciekawionym wzrokiem.

- Loki?! Przecież nie żyje! - krzyknął któryś.

- I jest szaleńcem! - Po tym zaczęli go oczerniać wszyscy prócz mnie i Dorana.

- Wspaniałym szaleńcem! - ryknęłam wściekła i się uciszyli. - Ma dryl do bycia władcą. Pamiętacie jak było w czasie snu Odyna? Loki rządził! Było dobrze. Gdyby nie jego niecne plany, byłby idealnym władcą! Pomyślcie, do cholery! Nawrócony Loki siada na tronie, póki nie odnajdziemy Odyna, czyż to nie logiczne?

- To genialny plan, ale to nie zmienia faktu, że on nie żyje - przyznał smutno mój ulubiony radca.

- Ktoś kiedyś mi powiedział, bardzo mądry i tajemniczy, że... nie wierzy się kłamcy, nawet gdy umiera - mruknęłam zamyślona.

- Rozumiem, że pani za nim tęskni, ale trzeba myśleć realnie. Proszę się zastanowić nad naszą propozycją... - powiedział któryś, ale dalej ich nie słuchałam, bo wybiegłam zła z sali.

Jesteś moim szczerym uśmiechem...Kde žijí příběhy. Začni objevovat