Rozdział 14.

4.3K 129 1
                                    

~Melissa~

Reszta nocy minęła mi dość niespokojnie. Leżąc we własnym łóżku nie mogłam znaleźć odpowiedniej pozycji do spania, co rzadko mi się zdarza. Rano, gdy tylko wzeszło słońce ubrałam się w wygodne ciuchy i zostawiając ojcu kartkę, wyszłam z domu.

Zaparkowałam pod szpitalem i wpadłam do budynku jak burza. Podeszłam do recepcji i ze wskazówkami pielęgniarki udałam się na czwarte piętro. Wjechałam windą na odpowiedni poziom, a gdy drzwi się otworzyły ujrzałam śpiących Antonia i jego ojca. Obaj siedzieli oparci o siebie, a dookoła nich znajdowały się kubki po kawie z automatu. Przeszłam obok nich i udałam się do Sali pooperacyjnej.

W pomieszczeniu stało tylko jedno łóżko. Założyłam strój ochronny i wcześniej chwytając za krzesło podeszłam do nieprzytomnego Sebastiano. jego blada skóra praktycznie zlewała się w jedność z białą jak śnieg pościelą i ścianami. Przy oknie stało biurko pielęgniarki, która czuwała nad moim byłym szefem. Dookoła rozpościerała się nieprzyjemna aura, do tego zapach środków dezynfekujących i miarowe pikanie maszyny tworzyły przerażające trio.

Spojrzałam na Sebastiano, nigdy nie spodziewałabym się, że będę w nim zakochana. Delikatnie dotknęłam jego zimnej dłoni i przesunęłam wzrok na jego twarz. Wpatrywałam się w oczy nieprzytomnego Sebastiano, jakby wyczekując na cud. Nie mogłam przecierpieć tego, że nadstawił dla mnie swoje życie. Przecież jestem dla niego nic nie znaczącą kobietą. Takich jak ja ma na pewno na pęczki, tylko przebierać w nich. Ale z drugiej strony, jakby miał mnie w dupie, to by mnie nie ratował, więc pewnie coś dla niego znaczę. Chociaż to może być tylko przywiązanie, w końcu pracowaliśmy pół roku razem, a on kiedyś powiedział, że jestem, to znaczy byłam jego najlepszą asystentką.

Teraz siedząc tak przy nim, nie wiem co mam o sobie i całej tej sytuacji myśleć. Chcę, żeby on w końcu otworzył oczy, żeby spojrzał na mnie, odezwał się, zrobił cokolwiek. Może nawet tylko poruszyć palcem, ale to byłby przynajmniej znak, że żyje. Na tym mi najbardziej zależy.

Wczoraj jak ojciec powiedział, że są marne szanse na to aby przeżył czułam, że jeszcze chwila, a zacznę płakać. Gdy dowiedziałam się jak blisko Sebastiano był, a w sumie nadal jest, śmierci, czułam jakby mnie ktoś ogłuszył. Strach o jego życie sparaliżował mnie tak, że przez kolejne kilka minut siedziałam pogrążona we własnych myślach.

- Przepraszam, ale nie wolno pani tak długo przebywać w tej Sali.- odezwała się młoda pielęgniarka, wchodząc do Sali.

- Dobrze, już wychodzę.- nie wiem dlaczego odpowiedziałam jej szeptem.

Ostatni raz spojrzałam na leżącego Sebastiano i aż mi się serce ścisnęło na myśl o tym, że muszę go zostawić. Wiem, że między nami i tak nic nie było, ale przecież nadzieja matką głupich, jak to mówią. Wczoraj wieczorem postanowiłam, że razem z ALexem wrócimy do Londynu, aby stamtąd kierować firmą, tak będzie najlepiej. Jak zapomnę o Sebastiano, a on, sama do końca nie wiem. Pewnie dawno już wyrzucił mnie ze swojej pamięci, a to spotkanie na balu nie powinno mieć miejsca.

Powoli wstałam z krzesełka i nie myśląc wiele zdjęłam piękną srebrną bransoletkę, którą kiedyś od niego dostałam na urodziny i włożyłam ją do szafki przy szpitalnym łóżku.

- Żegnaj.- powiedziałam i opuściłam pomieszczenie.

Po drodze do windy spotkałam najbliższą rodzinę Sebastiano, tylko tym razem nie spali. Mruknęłam coś na dowidzenia i weszłam do windy. Patrząc na ich smutne twarze, nie mogłam powstrzymać łez cisnących m się do oczu. Wyszłam ze szpitala i odjechałam samochodem w stronę domu. Na miejscu czekał już na mnie brat ze spakowanymi torbami. Pożegnaliśmy się z ojcem, który zdecydował że jeszcze chwilę zostanie we Włoszech, aby pomóc znaleźć Carle i pojechaliśmy w kierunku lotnis

RejectedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz