Rozdział 11 - Sama słodycz

1.1K 187 56
                                    

Rozdział dedykuję Wam wszystkim - moim kochanym czytelnikom, bez których byłabym nikim. Dziękuję, że jesteście.

~*~

Eren powoli otworzył oczy, osłaniając je lekko dłonią przed rażącym, jasnym słońcem. Tuż przed jego twarzą pochylała się Hange, uśmiechając się podejrzanie. Jej kwadratowe okulary były zaparowane. Włosy miała jak zwykle związane w nienaganny kucyk. Zamiast oficjalnego ubrania, miała na sobie prostą, przewiewną sukienkę i ciepłą bluzę narzuconą na ramiona.

- Ale słodko razem wyglądacie.

Jak oparzony podskoczył, a czując nikły ruch na swoich kolanach z trudem wstrzymał się od krzyknięcia. Skończyło się więc na cichym, stłumionym przez jego własne dłonie, pisku.

Jego policzki niemal od razu przybrały krwistoczerwoną barwę. Ackerman naprawdę spał na jego kolanach, pod jego, będącym już teraz praktycznie na podłodze, kocem.

Czyli to wszystko co zdarzyło się wczoraj nie było tylko wymysłem jego chorej wyobraźni...

- Jak się spało, Eren? - zapytała, unosząc kąciki ust jeszcze wyżej. Ciemnobrązowe oczy aż błyszczały z ciekawości. - Widzę, że mieliście dość... ciekawą noc.

Mężczyzna poruszył się niespokojnie. Zacisnął kurczowo palce na miękkim materiale.

Coś nieprzyjemnego mu się śniło?

- T-to wca-wcale nie tak! - gdyby nie fakt, że w tym momencie leżał na nim Levi, teraz z pewnością stałby wyprostowany jak struna.

Brunet jęknął, przekręcając się odrobinę. Zmarszczył lekko brwi. Jego powieki delikatnie drgały, a rozchylone, blade wargi aż prosiły o trochę atencji.

Eren nerwowo przełknął ślinę, starając się na niego nie patrzeć. Ackerman był zbyt pociągający, nawet kiedy spał.

- Jaka szkoda... - mruknęła szatynka, spoglądając ukradkiem na zegarek. - Właściwie to przyszłam was obudzić, bo już dawno dojechaliśmy. No, i jest południe. Stwierdziłam, że może chcielibyście się rozejrzeć... a raczej po prostu przejść. Opowiedziałbyś Levi'owi o tym co widzisz. Tutaj jest naprawdę ładny widok na morze...

Ackerman jakby na dźwięk swojego imienia, otworzył powieki i podniósł się do siadu. Przesunął niespokojnie dłonią po materiale jakby czegoś szukał. Napotykając na swojej drodze jego nogę odetchnął z wyczuwalną ulgą.

- O, nasza śpiąca królewna się obudziła - zaśmiała się Zoë, wyciągając powoli dłoń w kierunku Levi'a. Odepchnął ją, kiedy dotknęła jego włosów (które swoją drogą były całe w nieładzie).

- Wyspałem się jak nigdy - mruknął cicho, jakby do siebie, w tym samym czasie się przeciągając. Zwrócił głowę w kierunku, z którego dochodził głos Hange. - Która godzina, czterooka? - prychnął, opierając swoją głowę delikatnie na ramieniu Erena.

Mimo, że wcale nie mógł tego zobaczyć, wydawało mu się, że dzieciak cały się czerwieni, cokolwiek by nie robił.

- Za kwadrans piętnasta - stwierdziła, okręcając kosmyk włosów na palcu. - Obiad będzie dopiero po szesnastej. Nie chciałbyś się przejść?

- Z tobą? W życiu - fuknął, zakładając ręce na klatce piersiowej.

Eren złapał się za kark, starając się w dalszym ciągu nie patrzeć na Levi'a . Błądził wzrokiem po całym pokoju, w końcu zatrzymując się na niewidocznym punkcie na ścianie.

- No jasne, że nie ze mną. Z Erenem, - tu zerknęła na niego, uśmiechając się ciepło. Jej wzrok mówił "robię to dla twojego dobra". - będzie twoimi oczami. Poza tym, kiedy...

Dotyk SamotnościWhere stories live. Discover now